MMA to ciężki kawałek chleba, dlatego też tym większe wrażenie robi fakt, że coraz częściej tą dyscypliną sportu parają się panie. Polly jest twardą babką i nie boi się nowych wyzwań – przekonajmy się więc, jak opisze ona swoje doświadczenia z kompleksowego treningu wykonanego z użyciem paru technologicznych wspomagaczy.
DING-DING!
Cześć, jestem Polly i od czasu do czasu walczę w klatce. Tego typu aktywność wymaga dużej determinacji oraz śmiałości w pokonywaniu granic narzucanych przez organizm. Musisz być tutaj gotowy na dawanie z siebie maksimum możliwości, zwłaszcza podczas treningu mającego naszykować cię do starcia z przeciwnikiem.
Kiedy zaproponowano mi odbycie przygotowań z użyciem nowoczesnych gadżetów, byłam nieco zdziwiona, bo wolę tradycyjne metody ćwiczeń. Z ciekawości podjęłam się jednak tego wyzwania i postanowiłam przekonać się, jak może wyglądać trening w wersji 2.0.
TYDZIEŃ PIERWSZY
Przygotowania do walki rozpoczęłam od biegu na 7 km, po którym wzięłam się za trening judo, brazylijskiego jujitsu oraz kickboxingu. W pierwszej ze wspomnianych aktywności towarzyszył mi nowy Apple Watch, w wariancie z lekką aluminiową obudową oraz sportowym paskiem. Dzięki wbudowanemu GPS-owi mogłam zostawiać mojego smartfona w domu i bez niego być na bieżąco ze szczegółowymi danymi charakteryzującymi efektywność mojego biegowego treningu, który po powrocie analizowałam dokładnie na iPhonie z użyciem aplikacji Aktywność.
Mam świadomość, że w każdej dyscyplinie sportu dobór odpowiedniego obuwia ma ogromne znaczenie. Jako że lubię biegać po leśnych duktach, moje buty powinny zapewniać kostce odpowiednie wsparcie i muszą posiadać podeszwy o wysokiej przyczepności. Oczywiście powinny być też lekkie i przylegać do stopy niczym idealnie dopasowana do dłoni rękawiczka. Podobnymi zasadami kieruję się również przy wyborze obuwia służącego do treningu na siłowni – podczas dźwigania ciężarów muszę mieć na nogach buty zdolne zapewnić mi maksymalny komfort. Ubranie jest z kolei kwestią indywidualną, jednak trenując sztuki walki lepiej zapomnieć o obwisłych bawełnianych dresach (robienie w nich przewrotów to porażka!) i postawić na dobrze przylegającą do ciała odzież, uszytą z dobrze oddychających materiałów. Ja korzystam z produktów marki Under Armour, gdyż w moim odczuciu oferują mi one największy komfort podczas intensywnej aktywności fizycznej.
TYDZIEŃ DRUGI
W kolejnym tygodniu dalej biegałam w celu poprawy kondycji, a trening umilała mi muzyka dobiegająca ze słuchawek Bragi The Dash. Na pierwszy rzut oka przypominają one zatyczki do uszu, jednak pomimo niewielkich rozmiarów, drzemie w nich sporo potencjału. Raz, że pełnią funkcję gadżetu służącego do pomiaru aktywności, a dwa, że dzięki wbudowanej pamięci na pliki audio mogłam je odtwarzać bez konieczności posiadania smartwatcha lub telefonu. Są również wodoszczelne, więc nie omieszkałam sprawdzić ich również na basenie. Początkowo sposób kontroli za pomocą dotykowego interfejsu nie wydawał mi się zbyt intuicyjny, ale w zasadzie już po dwóch dniach nie miałam problemu z jego obsługą. Słuchawki te współpracują z firmową aplikacją Bragi, która poza prezentowaniem wyników pomiarów przeprowadzonych przez czujniki, pozwala też na określanie celów treningowych. Po ich osiągnięciu otrzymywałam powiadomienie, dzięki czemu na bieżąco kontrolowałam przebieg i efektywność wykonywanych ćwiczeń.
TYDZIEŃ TRZECI
W tym tygodniu postanowiłam zrobić sobie wolną od treningu sobotę, decydując się na rezygnację z jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Chcąc przekonać się, czy dieta oraz wysiłek przyczyniły się do wzrostu mojej masy, wskoczyłam na wagę Withings Body Cardio. Choć chciałam tylko dowiedzieć się ile ważę, to nie mogłam oprzeć się wypróbowaniu jak największej liczby funkcji, jakie posiadało to intrygujące mnie urządzenie. Okazało się, że poza całkowitą wagą ciała, sprzęt ten jest w stanie podać mi informacje o ilości tłuszczu w moim ciele, zawartości wody, masie moich kości oraz zdrowiu mojego układu krwionośnego. Mówiąc szczerze aż tak szczegółowe informacje nie wydawały mi się zbyt przydatnymi, jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że ten z pozoru mało intrygujący gadżet może stanowić naprawdę przydatne urządzenie dla osób chcących z dużą skrupulatnością analizować wpływ treningu na aktualną kondycję organizmu.
TYDZIEŃ CZWARTY
To ostatni tydzień przed tym, jak zetrę się ze swą przeciwniczką. W tym czasie mocno skupiłam się na kwestiach związanych z samą walką, poświęcając dużo czasu na trening zadawania ciosów. Lubię walkę w stójce, więc do ćwiczeń postanowiłam wykorzystać „worek” treningowy Sparbar Pro. Jego fantastyczną cechą jest to, że posiada on prostopadłą rurkę, która obraca się, atakując mnie po wymierzeniu ciosu w ten przyrząd. Ta prosta i genialna zarazem w swym zamyśle konstrukcja, znakomicie sprawdza się w treningu mającym na celu poprawę szybkości ruchów rąk oraz polepszenie zdolności unikania ciosów poprzez skoordynowane ruchy tułowia i głowy. Nie miałam wcześniej do czynienia z takim sprzętem, ale już po kilku sesjach spokojnie mogę stwierdzić, że nie miałby on większego problemu ze zdobyciem poklasku wśród osób trenujących sztuki walki bez konieczności angażowania sparing partnera lub tych chcących poćwiczyć zadawanie/unikanie ciosów w domowym zaciszu.
DZIEŃ WALKI
Sobota. Za moment stanę oko w oko z rywalką. Ciekawe, czy ona też wykorzystywała do treningu podobny sprzęt co ja. Muszę przyznać, że po okresie przygotowań czuję się świetnie i ćwiczenie z różnymi gadżetami przypadło mi do gustu. Teraz jednak trzeba o tym zapomnieć i ruszyć z nią w ostre balety. Do dzieła!