InSight wylądowała na Marsie w zeszłym roku i od razu zabrała się do pracy. Jej głównym celem jest poznanie geologii i monitoring aktywności sejsmicznej planety. Na początku kwietnia sejsmometr nareszcie zarejestrował pierwsze sygnały.
Instrumenty pomiarowe były gotowe do pracy od grudnia zeszłego roku, ale przez wiele miesięcy nie udało im się zarejestrować żadnej aktywności. Do pierwszego prawdziwego „trzęsienia Marsa” doszło 6 kwietnia – naukowcy potwierdzili, że ruch pochodził z wnętrza planety, a nie został wywołany przez zewnętrzne czynniki, na przykład wiatr.
Wykryte trzęsienie było zbyt słabe, aby dostarczyć danych na temat przyczyn i charakterystyki marsjańskiej sejsmiki, ale i tak stanowi przełom w dziedzinie badań nad Czerwoną Planetą: to dowód na to, że mimo zupełnie innej budowy skorupy taka aktywność w ogóle istnieje. Na Ziemi wiele trzęsień spowodowane jest ruchami tektonicznymi płyt kontynentalnych, ale Mars ich nie posiada – naukowcy przypuszczają, że przyczyną trzęsień są pęknięcia skorupy. Powstają one, gdy powierzchnia planety ulega wychłodzeniu, co przekłada się na występowanie napięć w warstwach skalnych.
Misja InSight nie przebiega jednak bez problemów. Poza monitorowaniem aktywności sejsmicznej lądownik wwierca się w głąb skorupy, aby zbadać jej budowę geologiczną i chemizm. Niestety, wiertło na chwilę obecną nie działa – najprawdopodobniej utknęło w szczególnie twardej skale lub zaklinowało się w rumoszu. Próby uwolnienia go i kontynuowania badań na razie się nie powiodły.