Nowa era gamingu zaczęła się na dobre. Jest wielu, którzy narzekają, liczni, którzy nie rozumieją, ale zmienione subskrypcje PlayStation Plus dają kolejną opcję konsumpcji gier – dla mnie jako gracza wychowanego w latach 90. – fascynującą. Wyjaśnię jednak, dlaczego nie powinna być taka tylko dla mi podobnych.
O nowym Plusie napisaliśmy ostatnio już bardzo dużo. W telegraficznym skrócie dotychczasowy pakiet staje się startową subskrypcją Essential, dającą przede wszystkim dostęp do gry po Sieci i parę co miesiąc rotujących się gier do pobrania. Cena to 37 PLN za miesiąc lub 240 PLN za rok. Pakiet Extra dodaje do tego gigantyczny pakiet obecnie około 700 gier, który co miesiąc będzie rozbudowywany o kolejne. Są tu DZIESIĄTKI wielkich hitów, które robią duże wrażenie, żeby tylko wymienić Returnal (gra roku 2021 wg naszego magazynu), Red Dead Redemption 2, Ghost of Tsushima, Assassin’s Creed Valhalla, remastery słynnych produkcji, całkiem niezła lista fajnych indyków (tutaj jest jednak największe pole do rozwoju), ale też sporo przeciętniaków, których nigdy by się nie kupiło, a zapewnią jeden czy dwa przyjemne wieczory. Cena? 58 PLN za miesiąc lub 400 PLN za rok. Najwyższy pakiet to Premium, w którym do tego dobrodziejstwa dochodzą jeszcze klasyczne tytuły z poprzednich generacji konsoli PlayStation (pierwszych dwóch z możliwością klasycznego ściągnięcia na dysk konsoli, PS3 w opcji streamingu). Pakiet ponownie zawiera ogromną liczbę tytułów, jak chociażby Ape Escape, Tekken 2, dziewięć gier z serii Resident Evil czy pięć z serii Ratchet & Clank, ale tutaj potrzeba aktualizacji (która również będzie następowała co miesiąc) jest największa. Czy uda się, by pojawiła się tu trylogia Metal Gear Solid, seria Silent Hill, Shin Megami Tensei: Nocturne czy trzeci Tony Hawk? Byłoby genialnie. Na dziś dopłacanie 12 PLN miesięcznie (cena 70 PLN) lub 80 PLN w skali roku rocznie (480 PLN za cały rok subskrypcji), dla większości będzie raczej opcją przesadzoną w stosunku do wariantu Extra.
„Grałem już w wiele z tych gier”, „nie dostaję ich na własność”, „brakuje mi xxx” – to najczęstsze argumenty pojawiające się w Sieci przeciwko nowemu Plusowi. Należy jednak pamiętać, że przede wszystkim oferta dołącza do dotychczasowych. Nikt nie zamyka sklepów z płytami. Nadal można kupić gry cyfrowo. Ba, „stary” Plus jest na swoim miejscu i zmieniła mu się tylko nazwa. To tylko kolejny sposób konsumpcji mediów, który doprowadzi do pewnych przesunięć na rynku, jak to było w przypadku streamingu muzyki czy filmów, ale nie odbiera niczego zainteresowanym innymi rozwiązaniami. Warto też przypomnieć, że kolejne gry będą pojawiały się w ofercie co dwa tygodnie (rotujące się w Essential na zmianę ze stałymi w Extra/Premium). Warto też wykorzystać usługę dla swoich korzyści, nawet jeśli nie jest się przekonanym do jej formy. Możliwość przetestowania w ciągu miesiąca setek gier za 60 PLN, pewnie ukończenia kilku i podjęcie decyzji, czy chce się iść w tym kierunku grania, czy zakupić w regularny sposób tytuły, które nam się spodobały, jest wg mnie bardzo kuszącą opcją. Polemizowałbym również z argumentem, że subskrypcja wypożycza nam gry, a nie daje ich na własność. Płyty również ulegają uszkodzeniom, a ulubiona gra w kolejnej generacji konsol może dostać wzbogacony remaster, któremu żaden fan się nie oprze. Przy obecnej ilości elektronicznych rozrywek, z jakimi mamy do czynienia, kult posiadania schodzi trochę na dalszy plan, choć oczywiście samemu będąc kolekcjonerem różnych dóbr, rozumiem przeciwstawne opinie.
Bez względu na to, czy zamierzasz dalej budować swoją kolekcję gier w tradycyjny sposób, sprzedać ją na rzecz subskrypcji, a może zdecydujesz się na „model hybrydowy”, nowe pakiety Plusa to świetna wiadomość, bo znaczą, że rynek gier ciągle się rozwija i daje nam więcej opcji. Cieszmy się, bo tak dobrego czasu dla graczy nie było nigdy w historii!