Mało która gra poprzedniej generacji konsol wywołała tyle emocji co Horizon Zero Dawn. Gracze pokochali jej świat, wypełniony mechanicznymi bestiami i monumentalnymi krajobrazami, zamieszkujące go dumne plemiona oraz główną bohaterkę. W kontynuacji studio Guerrilla Games nie poszło jednak na łatwiznę: zamiast odcinać kupony od pierwszej części, deweloperzy zaserwowali nam odświeżone spojrzenie na uniwersum i historię Aloy, które zachowuje wyjątkowego ducha serii.
Forbidden West zaczyna się właściwie tuż po wydarzeniach z Zero Dawn. Aloy uznawana jest za bohaterkę przez te same plemiona, które kiedyś ją odrzuciły, ale wojowniczka nie ma okazji na odpoczynek: przez świat przetacza się tajemnicza plaga, niszcząca wszystko, z czym wchodzi w kontakt. Aby odkryć i zniszczyć jej źródło, Aloy musi udać się na zachód, w ruiny Kalifornii. Nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ panują tam walczące ze sobą plemiona, w tym okrutni wojownicy, który poznali sekret panowania nad maszynami.
Tym razem fabuła nie jest jedynie pretekstem do zaprezentowania uniwersum z pogranicza sci-fi i prehistorycznego fantasy – opowieść naprawdę wciąga, a przy okazji wyjaśnia niedopowiedzenia, które pojawiły się w Zero Dawn. Guerrilla Games nareszcie skupiło się nie tylko na budowaniu świata, ale także wypełnieniu go wielowymiarowymi bohaterami. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się towarzysze Aloy. Niektórych znamy już z poprzedniej części (powracają m. in. wierny Varl i porywczy Erend), ale i na zachodzie znajdzie się sporo ciekawych postaci, które wesprą dziewczynę w walce o losy świata.
Sandboksowy element rozgrywki w Forbidden West to czysta perfekcja. U boku Aloy będziemy przemierzać rozległe, zróżnicowane ekosystemy, od podwodnych głębin po zielone, gęste dżungle; czasami pieszo, ale częściej na grzbiecie oswojonego, mechanicznego stworzenia. Bohaterka potrafi wspinać się po skałach i nurkować, a dzięki nowemu gadżetowi w arsenale Aloy, futurystycznej paralotni, możemy nawet szybować w powietrzu. Mapa jest ogromna i wypełniona intrygującymi zakamarkami; dotarcie do niektórych miejsc wymaga pogłówkowania i dobrego zaplanowania drogi. Ogółem eksploracja świata w Forbidden West dostarcza niezwykłej satysfakcji, nieporównywalnej z innymi open-worldowymi tytułami.
Podczas przemierzania amerykańskich bezdroży, zauważyliśmy jednak kilka problemów ze sterowaniem: Aloy nie zawsze wskakiwała tam, gdzie wskazywaliśmy, zaś niektóre wierzchowce okazały się prawie niemożliwe do opanowania, w szczególności, gdy trzeba było przedostać się pomiędzy skałami.
Podobnie jak w Zero Dawn, walka opiera się przede wszystkim na cichym i przemyślanym podejściu wroga. Zamieszkujące świat robotyczne potwory lubią trzymać się w grupach, co zmusza nas do umiejętnego wywabiania ich z ukrycia i precyzyjności: niektóre stworzenia wyposażone są w twarde pancerze, które trzeba rozbić celnym ciosem, zaś inne, po odstrzeleniu elementów uzbrojenia, stają się całkowicie bezbronne.
Walka jeden na jeden okazała się istotna z jeszcze innego powodu – starcia z wieloma przeciwnikami szybko stają się chaotyczne, zaś ogarnięcie sytuacji graniczy w nich z cudem. Na plus należy natomiast zaliczyć sposób, w jaki gra wykorzystuje kontroler DualSense. Adaptacyjne triggery stawiają opór przy naciąganiu cięciwy lub wykorzystywaniu linki z haczykiem, zaś zadane Aloy ciosy, przekazywane są wprost do naszych dłoni poprzez haptyczne wibracje.
Świat Forbidden West sprawia wrażenie żywego także dzięki oprawie audiowizualnej. Już Zero Dawn imponował jakością grafiki, ale kontynuacja podwyższa poprzeczkę: majestatyczne lokacje wypełnione zostały płynnie animowanymi modelami mechanicznych bestii, zaś majaczące w oddali ruiny, zachęcają do eksploracji. Imponują także modele postaci: na twarzach NPC-ów widać każdą emocję, ich mimika jest naturalna, zaś ruchy – płynne i zgrabne. Każdy obiekt czy tekstura sprawiają wrażenie pieczołowicie dopieszczonych. Polski dubbing wypada nieco słabiej od angielskiej wersji językowej, ale głosy zostały nieźle dobrane; gra oferuje także zabawę w wersji kinowej z polskimi napisami.
Horizon Forbidden West to wzór tego, jak robić dobre sequele. Najnowsza produkcja Guerrilla Games ma w sobie wszystko, co pokochaliśmy w oryginale, ale uzupełnia to wartką fabułą, garścią nowych mechanik i jeszcze piękniejszą oprawą graficzną. Dla posiadaczy PS5 i PS4 to pozycja obowiązkowa.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Genialna kontynuacja przebojowego tytułu z PS4, która w pełni korzysta z możliwości, jakie daje nowa generacja konsol.
Plusy
Żyjący, kolorowy świat, pełen charyzmatycznych postaci. Dynamiczne, satysfakcjonujące starcia. Wciągająca eksploracja. Zapierająca dech w piersiach oprawa audiowizualna.
Minusy
Drobne problemy ze sterowaniem. Walki z wieloma przeciwnikami są niepotrzebnie chaotyczne.