The First Slam Dunk Takehiko Inoue nie jest pierwszym filmem, jaki kiedykolwiek nakręcono o zadziornej drużynie koszykówki z liceum, która stara się przezwyciężyć różnice charakterów i osobiste demony, by ogarnąć się na wielki mecz z niepokonanymi rywalami. To historia stara jak świat, którą sam Inoue opowiedział obszernie w trakcie swojej ukochanej mangi od 1990 do 1996 roku – tej, do której wraca jako materiału źródłowego w swoim debiucie reżyserskim 30 lat później.
Pomimo wyświechtanej formuły to jeden z najbardziej ambitnych formalnie i emocjonalnie wielowarstwowych dramatów sportowych, który trafił na ekrany od bardzo dawna.
Na szczęście anime nie wymaga, ani nawet nie oczekuje żadnej wcześniejszej znajomości serii, dryblując tam i z powrotem przez siatkę różnych retrospekcji między graczami obu drużyn. Takie podejście nie zawsze prowadzi do szczegółowego indywidualnego dramatu, ale stopniowo tworzy radosne poczucie zbiorowej stawki.
Bohaterem anime, nie tak jak w mandze, jest Ryota, mniej neurotyczna wersja Shinjiego Ikariego z Evangeliona, który stara się dorosnąć pod ciężarem traumy z dzieciństwa. Wkrótce po tym, jak jego starszy brat, gwiazda koszykówki i samozwańczy „kapitan rodziny”, ginie na morzu w wypadku niedaleko ich domu na Okinawie, Ryota, jego młodsza siostra i ich samotna mama przeprowadzają się do prefektury Kanagawa w poszukiwaniu nowego początku. Niestety nawet w liceum Shohoku introwertyczny Ryota nie może pozbyć się wrażenia, że nie dorównuje dziedzictwu swojego brata, zarówno na boisku, jak i poza nim.
Inoue wydobywa głębokie ludzkie dramaty i umieszcza je w wielopłaszczyznowym filmie, opowiadającym o wyjątkowej zdolności sportu do przedstawiania najgorszych ludzkich porażek i najtrudniejszych strat na początku epickiego powrotu. Perfekcyjnie operując przy tym wizją i czasem, sprawia, że film ten to coś więcej niż suma różnych wątków, archetypów i stereotypów, których ktokolwiek mógł się spodziewać.