Seria LG V to w naszym nadwiślańskim kraju ciekawy przypadek. Ostatnim jej członkiem, który trafił na polski rynek za sprawą dystrybutora, był LG V10. Już wtedy linia V zdobyła opinię „nietypowej, ale fajnej” – V10 nastawiony był na robienie filmów, na co wskazywało bogactwo funkcji nagrywania i edytowania i aż dwa aparaty z przodu. Całości dopełniał pasek funkcyjny umieszczony na malutkim drugim ekranie, którego podświetlenie było niezależne od reszty wyświetlacza. Ten ciekawy produkt okazał się na tyle niszowy, że następny model z serii, LG V20, wcale nie trafił do Polski. A szkoda, ponieważ kontynuował on tradycję starszego modelu, ze świetnym aparatem i doskonałym audio na czele.
W swojej najnowszej odsłonie seria V przeszła wiele zmian, dzięki którym jest bardziej mainstreamowa, ale wciąż ciekawa i, hmm, inna niż wszystkie. LG V30 zyskał wiele cech flagowca, jednocześnie zachowując niebanalnego ducha poprzedników. Udało mi się spędzić cały dzień z nowym telefonem LG i wypróbować wszystkie jego najważniejsze funkcje. Czy rzeczywiście warto odwrócić wzrok od flagowców i skusić się na ten nietypowy smartfon nastawiony na rozrywkę i rozwijanie kreatywności?
PIERWSZE WRAŻENIE
Moment odpakowywania smartfona jest jak zawsze ekscytujący – na razie odkładam umieszczony na samym szczycie stosu dodatków telefon i wyciągam wszystko z opakowania. Oprócz LG V30 w pudełku znajdziemy ładowarkę obsługującą szybkie ładowanie, przewód USB-C, dodatkowo zapakowane słuchawki sygnowane przez B&O Play, ściereczkę z mikrofibry, nieśmiertelny kluczyk do umieszczania karty Nano-SIM w telefonie i instrukcję. Sam telefon wygląda pięknie – do testu dostałem wersję srebrną, która jest dość ciemna w porównaniu ze srebrem oferowanym przez większość producentów, przez co sprawia wrażenie bardziej eleganckiej i praktycznej. Logo LG na tyle pokrytej szkłem obudowy jest uzupełnione przez logo B&O, co obiecuje, że już wkrótce doznam audiofilskich uniesień.
Odpalam telefon za pomocą umieszczonego na „pleckach” przycisku, który jednocześnie służy jako czytnik linii papilarnych. Po włączeniu LG V30, przez chwilę podziwiam nasycone kolory na sześciocalowym ekranie, po czym wybieram język i wklepuję dane konta Google. Następnie ustawiam smartfona na najbardziej „wredne” ustawienia, tak, aby móc w pełni przetestować wydajność baterii. Wybieram zatem maksymalną jasność i wyświetlacz „Always-On”.
Pierwsze uruchomienie jest także dobrą okazją do ustawienia zupełnie nowej funkcji serii LG V, czyli paska Floating Bar. Można go łatwo przywołać i skonfigurować za pomocą ogólnych ustawień telefonu. Zanim nasz test zacznie się na dobre, warto ustawić również czytnik linii papilarnych. Proces przebiega bardzo sprawnie – sensor jest szybki i dokładny. Przycisk uruchamiania telefonu wymaga natomiast dość silnego przytrzymania, aby „zaskoczyć”. Nie ma zatem obawy, że podczas wybudzania, przez przypadek wyłączymy smartfona.
OK, na dziś dość już zabaw z LG V30 – jutro z samego rana zaczynamy test. Nie będzie on łatwy, ponieważ telefon będzie musiał przetrwać wypakowany różnymi zajęciami dzień. Skupię się na tym, co producent uznał za najważniejsze i podkreślił w kampanii marketingowej: jakości audio i wideo, wydajności, dodatkowych funkcjach aparatu i żywotności baterii. Zobaczymy, jak LG V30 sprawdza się jako codzienny towarzysz i czy można na nim polegać nawet w trudnych i skomplikowanych sytuacjach. To co, zaczynamy?
PIERWSZE WZMOCNIENIE
Wstaję zadziwiająco wcześnie jak na swoje standardy – widać wieczorne zabawy w konfigurację LG V30 są korzystniejsze dla cyklu dobowego niż pocinanie w gry komputerowe do pierwszej w nocy. OK, oprócz tego ustawiłem budzik, którego krystaliczne tony stanowiły przedsmak tego, co czeka mnie na gruncie muzycznym.
Z pewną rezerwą biorę telefon pod prysznic i kładę go na półce z przyborami toaletowymi. W tym miejscu nie powinien się zalać, ale tylko odrobinę zachlapać. Owszem, otrzymał on certyfikat IP68 (czyli powinien wytrzymać nawet kąpiel w wannie), ale zanim poddam go bardziej, hehe, dogłębnym analizom, wolę zacząć od czegoś mniej hardkorowego. Z pierwszego testu bojowego smartfon wychodzi obronną ręką: mokry, ale w pełni funkcjonalny.
Po odświeżeniu się, czas na poranną prasówkę. Tak, niestety należę do osób cierpiących na wieczne FOMO, zaś dzięki swojej mocarnej specyfikacji, LG V30 ułatwia mi zaspokojenie potrzeby sprawdzenia wszystkich mediów społecznościowych naraz. Odpalam aplikacje, z których korzystam rano: Twittera, Facebooka i Instagram, a także YouTube, czyli wszystkie zapychacze czasu.
Z ciekawości oglądam kilka filmów typu „pierwsze wrażenia z LG V30” i w myślach przytakuję, kiedy ich autorzy chwalą ekran smartfona. Duży, kolorowy wyświetlacz P-OLED FullVision rzeczywiście robi wrażenie. Na chwilę przyciemniam ekran, aby sprawdzić, czy również przy mniejszej jasności będzie prezentował się tak samo pięknie. Test wypada pozytywnie: ostrość i barwa kolorów powalają niezależnie od podświetlenia. Podczas odtwarzania filmów doskonale widać, że telefon obsługuje HDR.
Odpalenie Instagrama i obejrzenie zdjęć śniadań, które wrzucili moi wcześniej wstający znajomi, przypomina mi, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłem. Postanawiam przekąsić coś na mieście i w tym celu zasięgam rady LG V30 i Google. W ułamku sekundy przeglądarka pokazuje najfajniejsze restauracje z menu śniadaniowym w Warszawie. Zważywszy na to, że w tle wciąż działają wspomniane aplikacje social media, to bardzo dobry znak. Sercem smartfona jest znany i lubiany ze względu na swoją wydajność, procesor Qualcomm Snapdragon 835, a wspomagają go 4 GB RAM-u. Taką konfiguracją mogły poszczycić się wszystkie flagowe „androidowce” zeszłego roku.
Wybieram knajpkę mieszczącą się w centrum miasta i wychodzę. Po drodze korzystam z nawigacji, która również nie przymula mimo facebookowo instagramowego tła. Na miejscu zdecydowałem, że po raz pierwszy skorzystam z aparatu i uwiecznię swoje zamówienie dla potomności – niech znajomi wiedzą, że i ja od czasu do czasu potrafię zjeść zdrowo.
Jajko sadzone niestety nie ma szczęścia do dobrego oświetlenia, ponieważ w kawiarni jest dosyć ciemno. Cóż, dla mnie to nawet lepiej, ponieważ mogę sprawdzić, jak spisuje się aparat w warunkach kiepskiego oświetlenia. Na szczęście LG V30 przygotowany jest również na takie przeszkody. Soczewka obiektywu wykonana jest ze szkła i wyposażona w rozwarcie f/1.6, co sprawia, że dostaje się do niej bardzo dużo światła. W efekcie otrzymuję nastrojowe, ale wyraźne fotki, bez konieczności długiego czekania na ustawienie autofokusa i naświetlenie sceny. To bardzo wygodne nie tylko w przypadku chęci pochwalenia się tym, jak świetnie wygląda nasz posiłek, ale również podczas podróży czy imprez.
Na dodatek LG V30 wcale nie zużył aż tak dużo baterii – na ekranie dumnie widnieje wartość 92%.
ODPRĘŻAJĄCY SPACER
Po wyjściu z kawiarni kieruję się na warszawską Starówkę – to świetne miejsce do robienia malowniczych zdjęć i uwieczniania wspomnień. Jest zimno, więc decyduję się na dość ryzykowny „test rękawiczek”. Nie jest to może najwygodniejsze rozwiązanie, ale mój model pozwala na obsługę ekranu dotykowego, a przy okazji nie odmrożę sobie palców – zwycięstwo na obu frontach.
W prawdziwym świecie pewnie każdy zainwestuje w etui ochronne, ale ja żyję dzisiaj pełną piersią i będę się rozkoszował pięknym designem oraz szkłem Gorilla Glass 5. Przy okazji bawię się przez chwilę trybem odblokowywania telefonu za pomocą twarzy. Co prawda LG V30 nie był przygotowany na to, że akurat będę nosił czapkę i na chwilę wariuje, ale po zdjęciu nakrycia głowy jest OK. To fajny bajer, ale chyba pozostanę przy świetnym czytniku linii papilarnych, który na dodatek umieszczony jest w ultrawygodnym miejscu.
Wychodzę na Plac Zamkowy. Przy dzisiejszej aurze raczej nikt nie będzie tańczył breakdance dla mojej uciechy, ale i tak odpalam kamerę w V30 i łapię co się da.
Nagrywanie filmów w tym smartfonie to temat tak obszerny, że mógłbym napisać o nim cały artykuł o podobnej długości jak poniższy, ale skupmy się na najważniejszych funkcjach. Telefon posiada wsparcie dla nagrywania klipów w jakości 4K w 30 fps i trybie Cine Video. Ten ostatni to zbiór profesjonalnych filtrów do automatycznego podkolorowywania nagrywanych scen, dzięki którym uzyskasz efekt naśladujący popularne gatunki filmowe. I tak film stylizowany na thriller będzie cechował się wydobytymi cieniami i wyraźnymi kontrastami, ten nagrany w konwencji romantycznej otrzyma pastelowe barwy a film historyczny – delikatne podbarwienie sepią. Cine Video zdecydowanie różni się od typowych filtrów wideo, ponieważ nie tylko zmienia paletę kolorów, ale również ich nasycenie i balans.
Wśród opcji znajduje się również urocza w swojej prostocie funkcja LG Cine Log, która działa właściwie jak format RAW, tylko dla wideo. Pozwala ona na nagranie materiału tak, jak widzi go obiektyw, bez podkolorowań i obróbki. Takie „gołe” wideo można następnie obrobić w specjalnym programie i uzyskać profesjonalny materiał, który bez problemu można wykorzystać w produkcji filmowej. Do dyspozycji osób bardziej obeznanych ze sztuką filmową oddano również tryb ręczny, który pozwala na samodzielną korektę czasu naświetlania, balansu bieli czy czułości.
Ja, wieczny amator, wracam jednak do Cine Video i bawię się świetnym zoomem Point Zoom. Pozwala on na wybranie obiektu, na którym skupi się przybliżone ujęcie. Całości dopełnia kierunkowy mikrofon, za pomocą którego zbieram rozmowy turystów zgromadzonych pod Kolumną Zygmunta.
Kontynuuję spacer w stronę tarasu widokowego. Po drodze testuję aparat szerokokątny. To ten sam obiektyw, który wykorzystano w LG G6, ale ulepszony pod względem mniejszego zakrzywiania obiektów znajdujących się w rogach zdjęcia. Dzięki temu ujęcia szerokokątne robią świetne wrażenie.
LG V30 doskonale radzi sobie z wyzwaniami, jakie stawia mu pogoda. Ponadto smartfon ten dzielnie sprawuje się również na froncie żywotności baterii z robiącym wrażenie wynikiem 63% mimo niskiej temperatury. Czas na kolejne wyzwanie.
WODNE SZALEŃSTWO
Jako że mój osiedlowy ośrodek sportowy przeżywa zimą pustki, pozwala mi to na przeprowadzenie jeszcze jednego testu. Nie, nie będę topił telefonu, ale w nieco mniej inwazyjny sposób sprawdzę, jak będzie się miał w kontakcie z chlorowaną wodą. Telefon zostawiam przy samym początku toru i ustawiam w nim funkcję stopera. Mierzę za jego pomocą czas pokonania dwóch długości basenu i za każdym razem po przepłynięciu tego dystansu, sprawdzam swoje wyniki. Mimo częstego obłapiania mokrymi dłońmi, LG V30 działa jak należy.
Pod prysznicem – teraz umieszczam go tam z większą pewnością – również nic mu się nie dzieje. Norma IP68 jest zatem przynajmniej po części spełniona. Latem telefon będzie można spokojnie wziąć na plażę, ponieważ jest on w pełni pyłoodporny.
CHWILA RELAKSU
Czas na chwilę odpoczynku w jednej ze stołecznych kawiarni. Po zamówieniu gorącej czekolady i herbaty, znów sięgam po telefon. Przez chwilę podziwiam jego design – jak już wspomniałem na wstępie, LG V30 wygląda bardzo nowocześnie i elegancko. Teraz, w momencie odpoczynku, mogę przyjrzeć mu się jeszcze dokładniej. Szklany przód i tył prezentują się doskonale, a delikatnie zakrzywione linie ekranu dodają całości niebanalnego sznytu.
Nie będę jednak spędzał całego popołudnia na oglądaniu telefonu, nawet tak ładnego. Nareszcie przyszedł czas na wypróbowanie tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli funkcji audio. Wyciągam z kieszeni dołączone do telefonu słuchawki sygnowane przez B&O Play (które, notabene, nie poplątały się dzięki zastosowaniu kabli oplecionych przyjemnym w dotyku materiałem – fajne rozwiązanie) i podłączam je do gniazda słuchawkowego. Tak, szanowni państwo, LG V30 jest wyposażone w ten relikt przeszłości, który jednak przydaje się niemal non-stop. Nawet z aptX i innymi cudami Bluetooth, nie do końca może poszczycić się transmisją muzyki w Hi-Fi, a dobre słuchawki z minijackiem posłużą nam w końcu przez długi czas. Te dołączone do telefonu są wygodne i ergonomiczne – wkłada się je do kanału słuchowego trochę pod kątem, dzięki czemu nie gniotą chrząstek małżowiny usznej. Pod względem dźwiękowym nie dorównują takim np. B&O Play H3, czyli modelowi za 700 PLN, ale i tak pozytywnie mnie zaskoczyły. Miłośnicy rozwiązań bezprzewodowych również nie powinni poczuć się potraktowani po macoszemu – telefon posiada wspomniane już aptX HD, które zapewnia ładny i czysty dźwięk.
Dobre wrażenie z odsłuchu jest nie tylko zasługą słuchawek. LG V30 wyposażony jest bowiem w potężny jak na smartfona zestaw audio. Wewnątrz nasz telefon ma cztery 32-bitowe przetworniki cyfrowo-analogowe, sterowane przez układ ESS SABRE ES9218P, które na co dzień możemy znaleźć w audiofilskich odtwarzaczach muzyki i amplitunerach. Oczywiście można słuchać i bez niego (pożera baterię jak wściekły), ale zapewniam was – wystarczy jedno włączenie tego setupu, aby zakochać się w jego głębi i mocy. Na dodatek LG V30 brzmi rewelacyjnie niezależnie od gatunku muzycznego.
Zaczynam od klasyka: Africa od Toto brzmi cudownie – przewijający się przez cały utwór motyw zagrany na marimbie brzmi żywo i wesoło, a kongi i perkusja drgają i wibrują. Jako przedstawiciela nieco nowszych klimatów wybieram ostatni album Childish Gambino, w którym LG V30 świetnie podbija basy i separuje dźwięki. Z ciekawości sprawdzam także coś cięższego – na warsztat idzie Metallica i Queens of the Stone Age, w których spory nacisk położony jest na niskie tony. Telefon oddaje je wszystkie bez zająknięcia, dodatkowo wyróżniając z miksu gitary, dzięki czemu utwory brzmią dynamicznie i mocno.
Co najlepsze, wszystkie te zachwyty dotyczą brzmienia uzyskanego w neutralnych ustawieniach equalizera. Te zaś można zmieniać za pomocą filtrów nastawionych na podkreślenie przestrzenności, naturalności lub czystości dźwięku. I tak fani rocka progresywnego z chęcią włączą ten ostatni, podczas gdy miłośnicy muzyki filmowej i klasycznej zatracą się w pierwszym. Dodatkowo wsparcie dla standardu MQA podwyższa jakość dźwięku plików w bezstratnych formatach. Słychać to zarówno w utworach zapisanych w pamięci telefonu, jak i tych strumieniowanych na przykład z Tidala.
Skoro przy strumieniowaniu jesteśmy, po wcięciu ciacha decyduję się na przedłużenie swojej chwili relaksu i obejrzenie odcinka Punishera prosto z Netflixa. Ekran P-OLED świetnie radzi sobie z niełatwym materiałem, zachowując ładne kontrasty i głębię kolorów. W trakcie seansu rzucam okiem na stan baterii. Nie jest źle – około godziny 18 pozostało mi ciągle jej 38%. Postanawiam zrobić zrzut ekranu uwieczniający ten świetny wynik – skrót do robienia screenshotów mieści się na wspomnianym już pasku Floating Bar. Pozwala on na ułatwienie dostępu do najczęściej używanych funkcji, aplikacji i kontaktów. Za jego pomocą przywołuję również odtwarzacz muzyki, który będzie mi towarzyszył w drodze do domu.
WIECZÓR I PRZYJACIELE
Po krótkim przystanku w domu ruszam zakończyć dzień w dobrym stylu. Jest już po zmroku, więc będzie szansa sprawdzić możliwości V30 w warunkach, które uwidaczniają wady większości aparatów w smartfonach.
Swoje kroki kieruje do kawiarni stylizowanej na tą znaną wszystkim z serialu Przyjaciele. Za naszymi plecami (w tym miejscu warto wspomnieć, że nie podróżuję już sam – życie towarzyskie kwitnie) znajduje się klawy neon. Siadamy na kultowej pomarańczowej kanapie i chwilę potem sączymy kawę. Kilka zdjęć później ruszamy zaznać odrobiny ruchu i dobić baterię, która w tej chwili wskazuje 22%.
RUCH TO ZDROWIE
Tak to bywa w życiu redaktora, że czasami jedyna okazja do uprawiania sportu pojawia się podczas testowania sprzętu. Postanawiamy się zatem wybrać na łyżwy na Stadionie Narodowym.
W naszej grupie nie brak nowicjuszy, którzy dopiero uczą się trudnej sztuki jazdy po lodzie i większość tury spędzają w ciemnych kątach przy bramkach, dlatego wyciągam telefon i robię im kilka fotek – tak na przyszłość, aby zobaczyli, jakie postępy zrobili od początku nauki. Zdjęcia w ruchu i słabych warunkach oświetlenia wypadają nieźle, nawet lepiej, niż gdy ich przedmiotem jest obiekt pozostający w spoczynku. Uwieczniam również popisy innych osób, w tym w trybie poklatkowym 120 kl./s. Filmy w slow motion wyglądają doskonale – są wyraźne i płynne, a dzięki możliwości skorzystania z Cine Video z łatwością można podkręcić ich atmosferę, tworząc fajną pamiątkę.
Jeden ze szczególnie udanych filmików wysyłam do znajomych, którzy wykręcili się od dzisiejszego wypadu: niech wiedzą, co ich ominęło. Na koniec jazdy chcę zrobić sobie pamiątkowe selfie. Przedni aparat 5 Mpix co prawda nie dorównuje tylnemu, ale nieco szerszy niż zwykle kąt obiektywu i kilka efektów rekompensują braki.
NARESZCIE W DOMU
Po całym dniu aktywnego odpoczynku, czas na zasłużone klapnięcie na kanapie. Wskaźnik naładowania baterii pokazuje 7% – czas podładować LG V30 za pomocą dołączonej do zestawu ładowarki. Dzięki wsparciu dla szybkiego ładowania, telefon błyskawicznie zyskuje coraz więcej procent (bateria będzie pełna za 1 godzinę i 42 minuty!). Szklany tył dodatkowo wskazuje na możliwość ładowania indukcyjnego za pomocą standardu Qi. To fajne rozwiązanie, ale w praktyce znacznie wolniejsze niż ładowanie bezprzewodowe.
Podczas uzupełniania baterii, przeglądam zdjęcia i filmy, które dziś zrobiłem: wideo nakręcone w trybie Cine Video z podkręconą kolorystyką prezentuje się świetnie na jasnym, wyraźnym ekranie P-OLED. Z przyjemnością odpalam na nim również grę mobilną World of Warships Blitz, która zachwyca grafiką, płynnością i kolorami. Hmm, przedtem nawet nie zwracałem na nie uwagi…
PODSUMOWANIE
Skłamałbym, gdybym stwierdził, że LG V30 to telefon bez wad, ale w praktyce wcale się ich nie wyczuwa. Przez 24 godziny jego intensywnego użytkowania nie rzucały mi się one w oczy. Owszem, niby tryb odblokowywania za pomocą twarzy potrafi zgłupieć, a przedni aparat nie dorównuje tylnemu, ale kiedy biegniesz z miejsca na miejsce, w ogóle nie zwracasz na to uwagi, ponieważ pochłaniają cię inne odczucia. Na przykład zadowolenie z faktu, że smartfon jest aż tak wydajny i szybki, w momentach, kiedy koniecznie musisz wykonać wiele czynności naraz. Albo zachwyt nad jakością wideo i możliwością jego ręcznej konfiguracji czy też bogatym i niespotykanym w urządzeniach mobilnych brzmieniem muzyki. LG V30 nie zawodzi w momentach, w których zawieść nie powinien. To świetny kompan na bardziej i mniej aktywne dni, a od siebie mogę dodać, że dzięki niemu ostatnie 24 godziny były dla mnie rewelacyjnym przeżyciem.
Werdykt
Naszym zdaniem...
Plusy Piękny i kolorowy ekran, któremu niestraszne są odblaski świateł. Wiele możliwości kręcenia profesjonalnych materiałów wideo i robienia zdjęć. Audio, którego nie powstydziłby się żaden specjalistyczny odtwarzacz. Świetny czytnik linii papilarnych.
Minusy Odblokowywanie telefonu za pomocą twarzy potrafi nie zadziałać. Przedni aparat mółby być bardziej wyrazisty, jak na urządzenie ukierunkowane na multimedia.
Podsumowując Jeśli szukasz niebanalnego, ale jednocześnie funkcjonalnego smartfona, nie mogłeś trafić lepiej. LG V30 to perfekcyjny indywidualista, który ubarwi twoją codzienność i rozbudzi kreatywność.
-
Design - 89
-
Jakość wykonania - 94
-
Funkcjonalność - 95
-
Cena - 92