Moda na tworzenie handheldów nie kończy się. MSI wprowadziło właśnie na rynek Claw – konkurenta dla takich urządzeń jak Steam Deck, Lenovo Legion Go czy ASUS ROG Ally, nie wspominając o wielu pretendentach mniejszych marek. Cecha szczególna? Wykorzystanie procesora Intel Core Ultra zamiast AMD Ryzen Z1. Sprawdziłem, czy tajwański producent dobrze wyszedł na swoich wyborach.
Założenia MSI Claw nie są zaskakujące. To kolejna przenośna konsola z systemem Windows, która umożliwia granie w trybie nomadycznym. Specyfikacja na pierwszy rzut oka nie zaskakuje. W rzeczywistości, jeśli zerkniesz na urządzenie, możesz niemal stwierdzić, że to ASUS ROG Ally z 7-calowym ekranem LCD i bardzo podobnymi wymiarami. Claw stara się wyróżniać po wspomnianej stronie procesora, wykorzystując Intel Core Ultra 7 155H z procesorem graficznym Intel Arc. Aby poprawić wydajność w grach, marka polega na technologii Intel XeSS i SuperSampling, takiej jak DLSS firmy NVIDIA. Na koniec zwróć uwagę na obecność akumulatora 53 Wh, który ma zapewniać do dwóch godzin gry w „ekstremalnych warunkach”.
Bardzo bezpieczny jest design, który wykorzystuje rozwiązania znane z przeszłości. MSI zdecydowało się na wyjątkowo dyskretną, czarną, plastikową obudowę, pozbawioną jakichkolwiek wyróżników. Z tyłu znajduje się tylko nadrukowane logo marki. Claw przyjmuje format ustalony przez kontroler Xbox, z asymetrycznymi drążkami, które przyjemne leżą pod palcami. W górnej części znajdują się cztery spusty, do których z tyłu dodano dwa dodatkowe, konfigurowalne klawisze. W grze wszystkie przyciski działają przyjemnie, nawet jeśli wolałbym nieco większy opór spustów.
Niestety kuleje ergonomia – bardzo kanciaste i wydatne uchwyty będą przeszkadzać graczom o nieco mniejszych dłoniach. Już po kilku godzinach grania czuje się w palcach mrowienie. Do tego trzeba dodać wagę 675 gramów, która w mojej ocenie jest trochę za wysoka jak na przenośną konsolę. MSI nie zapewnia w swoim pudełku etui, więc codzienne noszenie w torbie jest skomplikowane.
Tył maszyny nie wyróżnia się niczym szczególnym, poza potężną wentylacją, która służy do zasysania świeżego powietrza. Ciepło jest następnie odprowadzane przez kratkę umieszczoną na górnej krawędzi. Tutaj znajdują się też przyciski głośności, port ładowania USB-C, jack, a także microSD w celu rozszerzenia pamięci. Przycisk zasilania działa również jako czujnik odcisków palców (za pośrednictwem Windows Hello). Klasycznie, ale skutecznie.
Krótko mówiąc, MSI Claw nie wymyśla koła na nowo pod względem konstrukcyjnym, ale chce skupić się na formule, która działa. O ile mogę żałować nieco nieporęcznych uchwytów i dużej wagi, doceniam przyjemne drążki i przyciski.
MSI Claw wyposażony jest w 7-calowy panel IPS LCD o rozdzielczości 1920×1080 pikseli i maksymalnej częstotliwości odświeżania 120 Hz. Po raz kolejny mamy do czynienia z czymś niezwykle tradycyjnym. Mógłbym żałować braku panelu OLED, jakiego to wyboru podjęła firma Valve na przykład w swoim nowym Steam Decku, ale wyświetlacz LCD nadal ma swoje zalety, takie jak niższy koszt dla producenta.
Kontrast wynosi 1300:1, co jest prawidłowe dla tego typu ekranu, mamy więc dość głęboką czerń i jasną biel, a także dobrą czytelność. Maksymalna jasność wynosi 500 nitów. MSI nie oferuje profilu ekranu, dlatego niemożliwa jest zmiana kolorymetrii, czy to w oprogramowaniu wbudowanym czy w systemie Windows. Proponowana kalibracja jest jednak poprawna z jedynie pewnym przesyceniem błękitów, w którym to odcieniu zmierza ekran, gdy jest całkowicie biały.
Głośniki umieszczone z przodu zapewniają zrównoważony dźwięk, pomimo irytujących zniekształceń przy bardzo wysokiej głośności.
Podczas gdy Lenovo Legion Go i ROG Ally wybrały procesor AMD Ryzen Z1 Extreme ze względu na wydajność, MSI podejmuje pierwsze ryzyko i włącza procesor Intel Core Ultra 7 155H nowej generacji z procesorem graficznym Intel Arc. Niestety rezultaty pierwszej indywidualnej decyzji Tajwańczyków są największym problemem konsoli.
Choć w teście Forza Horizon 5 w rozdzielczości 1080p zachowywało płynność powyżej 30 fps, takie tytuły jak Baldur’s Gate 3 czy remake Dead Space charakteryzowały się klatkowaniem nawet przy rozdzielczości 720p. Alan Wake 2 nawet z ustawieniem grafiki na średnią odmówił uruchomienia się. To znacząco gorszy efekt niż w przypadku Lenovo Legion Go czy nawet dość krytycznie potraktowanego przeze mnie przy okazji premiery ROG Ally.
Po zmniejszeniu detali do minimum sytuacja się poprawiła, ale wciąż trudno było o choćby przyzwoite wrażenia w BG3 czy DS. AW2 już uruchomiło się, ale nie ma co liczyć na przeżycie przygód pisarza na Szponie. Warto wspomnieć, że testy przeprowadziłem w trybie wydajności z ulepszeniami oprogramowania Intel i z podłączeniem do źródła prądu. Należy też zaznaczyć, że sprawdzany wariant to ten mocniejszy, gdyż dostępny jest także model z procesorem Intel Core Ultra 5 za 400 PLN mniej. Trudno jest mi sobie wyobrazić, jak na nim wyglądałyby nawet te średnio wymagające tytuły.
Temperatura procesora dochodziła do maksymalnie 75 stopni, a procesora graficznego 80 stopni. Hałas zaś do okolic 55 dB. Mogłoby być lepiej, ale nie ma tragedii.
Autonomia była wielką obietnicą MSI związaną z Clawem. Producent zapowiadał, że akumulatorowi o pojemności 53 Wh zapewni dwie godziny pracy w trudnych warunkach. Przy grach indie możliwe jest osiągnięcie nawet trzech godzin zabawy. Niestety w momencie uruchomienia tytułu AAA pokroju Cyberpunka 2077 w wysokich ustawieniach, wynik ten spadł do poniżej 1,5 godziny. Marketing więc swoje, a rzeczywistość swoje.
MSI to komputer ubrany w przenośną konsolę, działający na systemie Windows 11. Producent wykorzystuje tu jednak dedykowaną sekcję oprogramowania MSI Center M. Jest to interfejs mający pierwszeństwo przed pulpitem Windows, który pozwala na wyświetlanie zainstalowanych gier, ale także dostęp do ustawień. Umożliwia on konfigurację biblioteki, zarządzanie częścią audio czy zabawę z podświetleniem LED. Oczywiście istnieje możliwość wyboru profilu w zależności od gry, np. wydajnościowego, zbalansowanego czy dłuższej żywotności baterii kosztem zmniejszenia o połowę wydajności.
Niestety oprogramowanie Claw jest naprawdę fatalne. MSI może dobrze kamuflować wizualnie system Windows, ale to domek z kart. Widać, jak każda instalacja gry powoduje przechodzenie przez pulpit Windowsa. Część gier ze Steama uruchamia się bezpośrednio, inne przez launcher, niektóre nie reagują w ogóle. Wszystkie natomiast po zakończeniu gry przechodzą do pulpitu Windows zamiast wracać do aplikacji MSI. Czasami wyświetlają się plansze z błędami.
MSI Claw to handheld, który w tej samej cenie co konkurencja proponuje zbliżony do niej wygląd i ogólny zarys konstrukcyjny. Dramatyczna wydajność procesora Intela w porównaniu z wykorzystywanym przez konkurencję układem AMD, wraz z oprogramowaniem cierpiącym na syndrom wieku dziecięcego powodują jednak, że jest to obecnie najgorszy handheld na rynku.
Specyfikacja
- CENA 3 899 PLN
- PROCESOR Intel Core Ultra 7 155H (16 rdzeni, 22 wątki, 3,8-4,8 GHz)
- RAM 16 GB
- DYSK 512 GB SSD NVMe
- EKRAN 7” 1920×1080 px
- ŁĄCZNOŚĆ Wi-Fi 7 802.11be, Bluetooth 5.4
- WYMIARY 21 x 294 x 117 mm
- WAGA 675 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Bardziej zerwany paznokieć niż pazur – MSI Claw jest najgorszym handheldem z Windowsem obecnie na rynku.
Plusy
Klasyczny, a zarazem poprawny design. Dobrze skalibrowany panel LCD. Dobre zarządzanie temperaturą.
Minusy
Najgorsza wydajność w swojej kategorii. Fatalne oprogramowanie pomimo czystości interfejsu. Słaba ergonomia. Głośniejszy niż konkurencja.