Niewiele gier w ostatnim czasie zostało tak negatywnie przyjętych przed premierą jak Suicide Squad: Kill the Justice League. Jednak pomimo niezwykle kontrowersyjnego podejścia do gry jako usługowej, która opiera się na strzelaninie z perspektywy trzeciej osoby, do samego końca liczyłem na przebłysk wysokiej jakości ze strony dewelopera, który dał nam kiedyś wspaniałą trylogię Arkham.
Po przejściu 10-godzinnej głównej fabuły o Harley Quinn, King Sharku, Kapitanie Boomerangu i Deadshocie i zapoznaniu się z zawartością końcową, doszedłem do otrzeźwiającego wniosku: nie spotka cię tutaj całkowita porażka, ale nie jest to też naprawdę dobra gra pod żadnym względem. To, co dostajesz, tylko mgliście przypomina chwalebną erę Rocksteady i na koniec pozostawia ze zmęczonym wzruszeniem ramion.
Zacznijmy od czegoś pozytywnego, co obejmuje płytką, ale zabawną historię Legionu Samobójców. Aby jednak móc cieszyć się polowaniem na Ligę Sprawiedliwości, czy też Batmana, Supermana, Flasha i spółkę, którzy zostali skorumpowani przez głównego złoczyńcę Brainiaca i zmutowani w padalców, niezbędnych jest kilka rzeczy. Na pewno trzeba lubić przegadane dialogi i humor antybohaterów. Jeśli denerwują cię nonszalanckie powiedzonka Harley i Boomeranga, będziesz ciągle przewracał oczami ze złości. Z kolei jeśli jesteś absolutnym maniakiem DC i denerwujesz się drobnymi rzeczami, które nie odpowiadają kanonowi wydarzeń lub są nieodpowiednio wyjaśnione, możesz również narzekać. W dłuższej perspektywie opowieść ma jednak do zaoferowania kilka fajnych momentów, humorystycznych wstawek lub zaskakujących zwrotów akcji w formie naprawdę ładnie wyglądających przerywników filmowych z dopracowanymi modelami postaci. Jeśli szukasz miłego seansu z popcornem, bez głębokiego rozwoju postaci, znajdziesz je – przynajmniej do kilku godzin przed zakończeniem. Ze względu na spoilery zachowuję tutaj niejasność, ale brak wyobraźni, jaki rzuca nam Rocksteady w ostatnim rozdziale, jest szokujący i, z perspektywy czasu, wręcz psuje całą historię.
Po krótkim samouczku wybieramy jednego z czterech antybohaterów, natomiast resztą drużyny steruje sztuczna inteligencja – chyba że gramy w trybie kooperacji ze znajomymi. Oprócz walk, w dowolnym momencie możemy przełączać się pomiędzy całą czwórką. Chociaż Rocksteady było w wielu miejscach krytykowane za przejście z potężnej walki wręcz z serii Arkham na strzelankę z perspektywy trzeciej osoby, ogólnie dobrze się bawiłem przy szybkich, choć nieco zbyt chaotycznych scenach.
Latanie za poplecznikami Brainiaca z plecakiem odrzutowym Deadshota lub huśtanie się z hakiem Harley to świetna zabawa. Zadawanie potężnych ciosów w walce wręcz King Sharkiem, czy rozsadzanie zamarzniętych przeciwników arsenałem broni jest również fajną opcją. Niestety strzelanina jest taka sama przez całą grę, z minimalnymi różnicami zmiany ilości obrażeń, które wyskakują nad głowami wrogów. Dodatkowe efekty broni, takie jak porażenia, czy talenty wyrażane w drzewkach rozwoju, jak dłuższe utrzymywanie się w powietrzu, nijak nie urozmaicają rozgrywki, a zaśmiecony znacznikami HUD kłuje w oczy.
Projekt misji nie mógł być bardziej pozbawiony wyobraźni, łącznie z walkami z bossami. Chroń pojazd lub jedną z roślin Poison Ivy, zdobywaj punkty lub odpieraj fale wrogów przez określony czas. Chociaż w grze regularnie pojawiają się nowi wrogowie, od snajperów z kosmosu po zwinne kopie Flasha, charakter potyczek przypominających arenę pozostaje taki sam.
Metropolis jako całkowicie otwarta sceneria początkowo wygląda spektakularnie. Kiedy nad miastem unosi się ogromny statek kosmiczny w kształcie czaszki Brainiaca, wypuszczając metalowe macki ozdobione fioletowymi błyskawicami, wygląda to całkiem imponująco. Niestety pierwsze wrażenie jest zwodnicze i szybko staje się jasne, że rodzinne miasto Supermana przypomina bardziej wymienne tło, któremu brakuje wizualnej różnorodności i efektownej architektury. Dla kontrastu nawet dziewięcioletnie Gotham City z Batman: Arkham Knight wciąż jest miejscem niezwykle zapadającym w pamięć, przesiąkniętym mroczną atmosferą.
To, co Rocksteady oferuje nam w Suicide Squad, jest również wyjątkowo bezduszne, jeśli chodzi o działania w otwartym świecie. Oczywiście zadania poboczne zapewniają lepszy łup – broń, tarcze i modyfikacje o różnych poziomach rzadkości. Jeśli jednak ostatecznie głównymi zadaniami jest szybkie przelatywanie przez zielone pierścienie i banalne łamigłówki Riddlera, w których musimy znaleźć określone miejsca, to w 2024 roku to po prostu za mało na pełnopłatny tytuł.
Pozytywnym aspektem jest to, że poruszanie się po świecie gry przy odrobinie praktyki można wykonywać dość szybko – chociaż gry z serii Spider-Man od Insomniac i poruszanie się w nich po Nowym Jorku to zupełnie inna liga.
Na koniec oczywiście pojawia się pytanie, czy Suicide Squad nie byłaby lepszym tytułem bez podejścia gry jako usługi. Gdyby pozbyto się karnetów bojowych czy absurdalnie zawyżonych mikrotransakcji (ponad 20 PLN za emotkę). Nieco zaskakująca odpowiedź brzmi: „być może”. Być może też, gdyby gra była darmowa, a dodatki pozostały w niezmienionych cenach, a przez kolejne miesiące widzielibyśmy jej rozwój, można by było inaczej ocenić tę pozycję. Być może. Jednak również być może problemy w Rocksteady są tak głębokie po odejściu wielu doświadczonych pracowników z ery Arkham, że dzisiaj ktoś zapłaci pełną cenę za grę, a za kilka miesięcy zostanie ona całkowicie porzucona przez brak wsparcia fanów, którym ciężko będzie ślepo wierzyć w sukces produkcji. Wydawca musi być naprawdę zdeterminowany, by rozwijać tytuł przez zapowiadane sezony i ostatecznie osiągnąć przynajmniej taki poziom jak po licznych poprawkach Fallout 76.
Ostateczne pytanie brzmi więc, czy biorąc pod uwagę ogólnie negatywny nastrój wokół gry, czy tak jak w przypadku pierwszego filmu Suicide Squad z 2016 roku, doczekamy się jakiejś formy odkupienia?
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Suicide Squad to cień tego, co kiedyś uczyniło Rocksteady jednym z najlepszych twórców gier akcji z otwartym światem.
Plusy
Spektakularne przerywniki filmowe. Fantazyjne modele postaci. Humorystyczne dialogi. Szybkie poruszanie się po świecie gry.
Minusy
Płytka historia bez rozwoju postaci. Wizualnie monotonny otwarty świat. Powtarzalny system walki. Niekreatywne, bardzo nudne rodzaje misji. AI drużyny nie pomaga w walce. Fatalne zakończenie.