Produkty marki Apple zawsze uchodziły w naszym kraju za luksusowe i drogie. Teraz jednak gigant z Cupertino przeszedł samego siebie wprowadzając do swojej oferty nowe MacBooki Pro, które w końcu uczyniły z nich towar wyłącznie dla ludzi prawdziwie zamożnych.
Na wczorajszej konferencji Apple przedstawiono nam nowego MacBooka Pro, który zastąpił dotychczasową linię laptopów dla tzw. „profesjonalistów”. Owy sprzęt jest bez wątpienia piękny i w oczach każdego fana marki niezwykle pożądany. Jeśli miałbym opisać charakter nowej bryły jednym zdaniem to powiedziałbym, że jest to rozpuszczone dziecko MacBooka Pro poprzedniej generacji i MacBooka 12 cali. Dlaczego rozpuszczone? Bo laptop ten nie oszczędza na niczym i bezczelnie się z tym obnosi. Znajdziemy tu znajome kształty, wysokiej klasy aluminium, klawiaturę motylkową drugiej generacji z MacBooka 12-cali, większy trackpad, cieńszy profil i (co może wiele osób zasmucić) chromowane logo Apple zamiast dotychczasowego świecącego. Uwagę wielu osób napewno zwróci również fakt, iż nie znajdziemy tu poza gniazdem słuchawkowym już innego portu niż USB-C, czyli Thunderbolt 3 w języku Apple (2 w modelu 13 cali i 4 w przypadku 15-calowego). Oznacza to mniej więcej tyle, że wasze życie będzie dyktowane od tej pory przez przejściówki i adaptery. Co ciekawe, nawet posiadacze nowego iPhone’a 7 będą musieli zakupić odpowiednią przejściówkę, aby podłączyć swój telefon do nowego Maca.
To co jest jednak wyróżnikiem tego modelu to Touch Bar. Jest to specjalny ekran dotykowy OLED, który zastąpił dotychczasowe klawisze funkcyjne. Możemy na nim wyświetlać interesujące nas skróty i klawisze, które do tej pory były ukryte w systemie. Największą zaletą owego rozwiązania jest jednak jego wielofunkcyjność i współpraca z różnymi programami. Jeśli na przykład edytujemy film w Final Cut Pro to na pasku wyświetli nam się zestaw przycisków ułatwiających obróbkę materiału. Podobnie w przypadku aplikacji Zdjęcia na pasku pojawi się suwak do przewijania i skrót do edycji. Również programy takiej jak Microsoft Word czy Adobe Photoshop mają swój zestaw skrótów. Z czasem liczba programów wykorzystujących owy pasek będzie z całą pewnością rosła. Podejrzewam, że po okresie nauki i rozwinięciu nawyków większość użytkowników doceni jego funkcjonalność. Warto również zauważyć, że z prawej strony paska znalazł się znany z iPhone’a Touch ID, który pozwala na logowanie się do komputera i korzystanie z usługi Apple Pay.
Oczywiście sam Touch Bar i odświeżony design to nie wszystko. Zmiany zaszły również w środku. Apple wykorzystało nowe procesory Intel i5/i7, szybsze dyski SSD i lepsze karty graficzne. Do tego nowy system chłodzenia i baterie, które mają nam zapewnić do 10 godzin pracy na jednym ładowaniu. Poprawie uległ również ekran Retina, który jest teraz cieńszy i jaśniejszy od poprzedniego, a ponadto gwarantuje lepszy kontrast obrazu.
To co jednak mi osobiście rzuciło się najbardziej w oczy to ceny nowego MacBooka Pro. Nigdy nie był to sprzęt tani, ale w tej chwili jest to wydatek na jaki niewiele osób będzie mogło sobie pozwolić (zwłaszcza kiedy nasz rząd wprowadzi 40-procentowy podatek). Każdy kto będzie chciał wejść w posiadanie nowego modelu z Touch Barem wyda 9 000 PLN za wersję z ekranem 13 cali w podstawowej konfiguracji. Cena ta może skoczyć do 10 000 PLN w przypadku wersji z pamięcią 512 GB. W sprzedaży będzie również wersja bez Touch Bara w lekko gorszej specyfikacji za 7 500 PLN, która jeśli wierzyć Apple jest kierowana do lekko zaniedbywanych od kilku lat posiadaczy MacBooka Air. Prawdziwym hitem jest jednak model MacBook Pro 15 cali z Touch Barem, którego ceny zaczynają się od 12 000, a kończą na 13 900 PLN. Jest to finansowa poprzeczka, której większość z nas nie będzie w stanie przeskoczyć i tylko ładując owy sprzęt w koszty firmy będziemy mogli go posmakować.
Bez dwóch zdań nowy MacBook Pro jest świetnie prezentującym się laptopem. Można się czepiać, że podobnie jak nowy iPhone wprowadza tylko jedną czy dwie nowe funkcje i wrzuca je w to samo opakowanie, ale taka jest właśnie polityka Apple. Od czasu śmiercie Steve’a Jobsa Apple przestało dokonywać rzeczy „wielkich” i im prędzej się z tym pogodzimy, tym prędzej zaakceptujemy nową rzeczywistość. Design MacBooka Pro na kolejnych kilka lat pozostanie taki sam, bo jeśli coś działa (i się sprzedaje) to nie ma sensu tego zmieniać. Owszem Apple zaliczyło w tym roku swój pierwszy spadek przychodów w stosunku do zeszłego okresu, ale jest to pierwsza taka sytuacja od lat. Należy również pamiętać, że firma ta nadal zarabia grube miliardy i jest daleka od problemów finansowych, które każdy stara się im wytknąć.