Yorgos Lanthimos w przeszłości kojarzony był ze specyficznym stylem, choć jego filmy nigdy nie były takie same. Faworyta, jego ostatnie pełnometrażowe dzieło, była najbardziej konwencjonalnym obrazem – pozbył się w nim wielu reżyserskich dziwactw, ale nadal zapewniał jakość. Dzięki nowemu poziomowi popularności, Yorgos dostrzegł szansę na pokazanie widzom głównego nurtu czegoś naprawdę wyjątkowego, wymagającego i całkowicie pozbawionego strachu przed tym, co ludzie mogą o tym pomyśleć.
Biedne istoty to film polaryzujący mainstream, dzieląc widzów na tych, którzy w określonych scenach rechoczą ze śmiechu lub odpuszczają seans; twierdzą, że jest oparty na teorii feministycznej, lub przeciwnie, zarzucającą mu mizoginizm. To jednak, że wywołuje tak różnorodne reakcje w swoim dyskursie, jest oznaką jego śmiałości. Pod często sardonicznym i bezczelnym tonem skrywa autentycznie pozytywny rdzeń, przede wszystkim chcący bawić siebie i widzów, nawet jeśli dla niektórych może to być zbyt odbiegające od ustalonych norm.
Wszyscy aktorzy w Biednych istotach są doskonali, ale Emma Stone absolutnie błyszczy w roli Belli Baxter. Ta kreacja wymagała od niej zwrócenia dużej uwagi na maniery bohaterki, które zauważalnie ewoluują przez cały czas trwania dzieła, w którym odgrywa ona rolę dziecka „Frankensteina”. Wydaje się, że jej przeznaczeniem jest życie w ciągłym stanie dziecięcej frywolności, odkrywając radości i bóle ciała i ducha. Jest urocza, zabawna i do bólu szczera. Swoim dziecięcym krokiem, charakteryzującym się przesuniętym do tyłu środkiem ciężkości, dającym wrażenie niepewnej równowagi i jednocześnie pewnej śmiałości, żeruje na informacjach, które docierają do niej z otoczenia i rozwija je swoją „nietypową” wrażliwością, prowadzącą do cynicznego, feministycznego, socjalistycznego i scjentystycznego Weltanschauung. Trudno nie czuć sympatii do jej charakteru i lekceważenia norm i etykiety swoich czasów, choć wspaniałe są również role Marka Ruffalo i Willema Defoe.
Wizualnie to niezrównoważony baśniowy felieton, który przechodzi od wyrafinowanej czerni i bieli (blisko tej z Człowieka słonia) po antynaturalistyczne pastelowe kolory. Częstym wyborem estetycznym filmu jest ciągłe używanie obiektywu typu rybie oko, zniekształcającego krawędzie kadru. Pomimo dziwnego wyglądu, nie dodaje to nigdy rażącego dysonansu, a jedynie potęguje surrealizm. Scenografowie i projektanci kostiumów wykonali absolutnie fantastyczną robotę, tworząc ten świat – wnętrza domów naprawdę nawiązują do XIX-wiecznej steampunkowej estetyki. Ścieżka dźwiękowa z kolei ma klasyczny charakter, ale z niespodzianką. To dysharmonijny klimat, który pasuje do Belli i jej ewolucji, a subtelne ilości muzyki elektronicznej zawarte w kompozycjach ponownie wzmacniają steampunkową atmosferę.
Od surowego ujęcia początkowego po satysfakcjonujący koniec, byłem całkowicie pochłonięty inspirującym światem przedstawionym. Yorgos w swoich wizjach nadal jest bezkompromisowy. Jego styl, zarówno kontrolowany, jak i groteskowy, łączący science fiction, horror, dramat egzystencjalistyczny i lekceważącą komedię (szczególnie na poziomie seksualnym) pokonuje barierę dzielącą filmy gatunkowe i twórczość autorską w doskonały sposób. To wielka radość, że możemy doświadczyć obecnej ery filmu, tak różnorodnej i intrygującej.