Wszyscy znamy odpowiedź na pytanie „jakiej muzyki chcesz posłuchać?”, ale rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym, jakie uczucia chcemy, by w nas budziła. W pogoni za jak najlepszymi głośnikami i słuchawkami, nietrudno zapomnieć, po co w ogóle je kupujemy – aby cieszyć się utworami, które kochamy.
Muzyka od zawsze była przekaźnikiem uczuć, a sposób, w jaki jej słuchamy, może podkreślać lub tłamsić ten ładunek emocjonalny. W obecnym świecie wiele zależy od jakości sprzętu, z jakiego korzystamy. Na świecie znajduje się mnóstwo firm produkujących głośniki, a wiele z nich potrafi stworzyć urządzenia o magicznym brzmieniu. Francuscy specjaliści od audio z Devialet należą do tej grupy, a ich celem jest stworzenie perfekcyjnych głośników, które będą dostępne dla wszystkich użytkowników… przynajmniej w przyszłości.
Ich pierwszy głośnik, obecny na rynku od 2015 roku Devialet Phantom podbił serca redaktorów „Magazynu T3”, więc z zaciekawieniem przyjęliśmy informację o premierze nowej, mniejszej wersji. Poprzeczka zawieszona była bardzo wysoko, ale na szczęście nasze wysokie oczekiwania zostały spełnione.
MAŁY, ALE WIELKI
Siedziba Devialet mieści się w przestronnej kamienicy w centralnej części Paryża. Poranne słońce wpada przez duże okna i rozświetla obszerne wnętrze. Na stole pojawiają się napoje i przekąski, jednak nie one są tutaj najważniejsze, a ukryty za czarnym pudełkiem tajemniczy głośnik. Dobywają się z niego utwory Bena Harpera; dźwięk jest głośny i pełny, z charakterystyczną, mocno bluesową gitarą i głębokim brzmieniem wokalu. Ciekawe, czy ścieżka dźwiękowa została dobrana nieprzypadkowo i ma na celu pokazanie możliwości sprzętu z jak najlepszej strony.
W międzyczasie Joachim Fritsch, koordynator projektu, podkręca dźwięk i usuwa pudełko, prezentując tym samym miniaturowy głośniczek. Nosi on nazwę Phantom Reactor i jest efektem trzyletnich badań i prac nad przeniesieniem znanych z oryginalnego Phantoma audiofilskich technologii akustycznych w zupełnie nowy, kompaktowy wymiar. Sztuka ta udała się Devialetowi bez problemu – Reactor zajmuje tyle samo miejsca, co ćwierć poprzednika, a mimo to otrzymał szereg zupełnie nowych funkcji (o tym później).
Urządzenie powstało w dwóch identycznych pod względem wizualnym wariantach: Reactor 600 i Reactor 900. Model 600 osiąga imponującą głośność 95 dB, a 900 potrafi rozkręcić się do 98 dB, co jest zasługą 900 W mocy. Oczywiście nie ma co porównywać tych maluchów z flagowym Phantom Gold, zdolnym do wydobycia z siebie przerażających 4 500 W mocy, ale trzeba przyznać, że w tym rozmiarze trudno znaleźć głośniej grający sprzęt.
Prezes Devialet, Franck Lebouchard, wyjaśnia: – Phantom Reactor to krok w stronę naszego najważniejszego celu – udostępnienia doskonałego brzmienia Devialet milionom słuchaczy na całym świecie. Aby go osiągnąć, musimy przenieść naszą technologię do mniejszych i tańszych urządzeń. Reactor na pewno nam w tym pomoże.
Oczywiście „tańsze” to pojęcie subiektywne.
– Reactor to pierwszy tak osobisty produkt Phantom od Devialet – podkreśla Emmanuel Nardin, współzałożyciel firmy i kierownik działu projektowego. – Chcieliśmy, aby Reactor był głośnikiem należącym do ciebie; który może udać się z tobą, gdziekolwiek tylko zechcesz.
ZERO ZNIEKSZTAŁCEŃ
Wszyscy dobrze wiemy, że muzyka odtwarzana na słabych głośnikach brzmi jak przepuszczona przez puszkę, a dobry sprzęt audio potrafi przenieść nas tuż pod scenę, rozmieścić instrumenty dookoła i sprawić, że artysta śpiewa bezpośrednio dla nas. Phantom Reactor zdecydowanie zalicza się do tej drugiej kategorii. Niewielki wymiarami, ale doskonały pod względem technicznym – ot, taka Lady Gaga świata audio.
Dopracowany w każdym aspekcie, Reactor zamknięty jest w gładkiej, zaokrąglonej obudowie i zawiera dwa woofery typu push-push i jeden przetwornik pełnozakresowy, współpracujące ze sobą w idealnej harmonii. Devialet chwali się, że dorównuje on mocą orkiestrze symfonicznej, ale jednocześnie mieści się w jednej dłoni.
„Żadnych zniekształceń, żadnych odgłosów tła, żadnych przesterowań” – tak mogłaby brzmieć dewiza przyświecająca ponad stu inżynierom Devialet. Nic dziwnego, że dźwięk odtwarzany przez Reactora rzeczywiście brzmi tak, jak chciałby oryginalny artysta, pozwalając na odkrycie nowych detali w twoich ulubionych utworach.
Można na nim także strumieniować audio: integracja ze Spotify Connect i Apple AirPlay jest dostępna od początku, Chromecast i AirPlay 2 zostaną dodane wkrótce w aktualizacji oprogramowania, a możliwość tworzenia par stereo pojawi się w pierwszej połowie 2019 roku. Reactorem sterujemy za pomocą aplikacji lub specjalnie zaprojektowanych przycisków umieszczonych w górnej części obudowy. W jaki sposób producentowi udało się upakować tyle technologii w tak kompaktowym produkcie?
– Zajęło nam to trzy trudne lata – śmieje się Pierre-Emmanuel Calmel, współzałożyciel Devialet, dyrektor techniczny i twórca technologii Analogue Digital Hybrid. – Jednym z największych wyzwań było zastosowanie wszystkich naszych systemów bez negatywnego wpływu na jakość dźwięku i wydajność. Nie mogliśmy skorzystać z rozwiązań z poprzedniego Phantoma, dlatego na początku zaprojektowaliśmy zupełnie nowe przetworniki i procesor dźwięku trzeciej generacji. Kiedy założyłem Devialet, firma nie miała jak skorzystać z najnowszych technologii miniaturyzacji, dopiero sukces pierwszego Phantoma dał nam do niej dostęp. Reactor jest kontynuacją tego cyklu, który przełamuje wiele barier: wielkości, ceny, mobilności.
Pierwsza makieta Reactora miała objętość pięciu litrów, następna zaś czterech.
– W obecnej formie głośnik jest właściwie identyczny z trzylitrową makietą, może trochę mniejszy. Właśnie o ten efekt zmniejszenia obudowy nam chodziło – wyjaśnia Pierre-Emmanuel Calmel. – Jego osiągnięcie było niełatwe, ponieważ każda modyfikacja miała ogromny wpływ na charakterystykę produktu, a najprostszym sposobem na rozwiązanie problemów konstrukcyjnych było powiększenie obudowy lub obniżenie wydajności. Takie rozwiązanie nas nie zadowoliło, ale ciężka praca przyniosła efekty – głośnik brzmi doskonale od pierwszego odsłuchu.
PEŁNIA UCZUĆ
Okazało się, że Phantom Reactor brzmi świetnie nie tylko w folkowo-bluesowym repertuarze. Po odtworzeniu na nim utworów artystów reprezentujących naprawdę różne gatunki muzyczne (wymieńmy tutaj chociażby Się, Johna Mayera, Metallikę), byliśmy pod wrażeniem jego głośności. Sekretem głośnika jest szereg wielokrotnie nagradzanych technologii Devialet: Heart Bass Implosion, Speaker Active Matching, Active Cospherical Engine i Analogue Digital Hybrid (więcej o nich w ramce poniżej). Ta ostatnia została opatentowana przez Pierre-Emmanuela Calmela w 2004 roku.
– Przedtem korzystaliśmy z analogowych wzmacniaczy – wspomina Calmel. – Dają one dobre efekty, ale produkują bardzo dużo ciepła, co utrudnia zastosowanie ich w kieszonkowym urządzeniu.
Niewielkie wymiary Reactora okazały się wyzwaniem również dla Emmanuela Nardina.
– Generowane przez głośnik ciepło musi być efektywnie odprowadzane, co jest trudniejsze w przypadku małych urządzeń – tłumaczy. – Musieliśmy zaprojektować ten system w taki sposób, aby był funkcjonalny, ale nie nadawał głośnikowi wyglądu klimatyzatora.
Nardin dodaje ze śmiechem: – Oryginalny Phantom jest zaokrąglony jak balonik, ale wydłużony. W przypadku Reactora chcieliśmy zachować stylistykę poprzednika, ale celowaliśmy w nieco bardziej kulisty kształt. Wymagało to zupełnego przemodelowania tylnej części i zmianę sposobu konstrukcji – głośnik składa się od tyłu do przodu, a nie z boku do boku. Mniejsze wymiary podyktowały również konieczność innego połączenia części. Nie chcieliśmy, żeby przez środek głośnika biegła linia łączenia dwóch elementów. Podstawa pierwszego Phantoma drżała, dlatego zależało nam na zbudowaniu prostej i stabilnej bazy.
Projekt Reactora to efekt epickiej współpracy pomiędzy zespołami projektantów i inżynierów. Wiele spotkań poświęcono na wymyślenie, w jaki sposób wcisnąć tyle technologii do tak małego urządzenia.
– Pierwsze szkice designu powstały właściwie od razu – opowiada Nardin. – Wiedzieliśmy, że chcemy stworzyć coś w stylistyce podobnej do oryginalnego Phantoma, więc udało nam się osiągnąć obecny design przy trzeciej czy czwartej próbie.
NARODZINY BRZMIENIA
Devialet został założony w 2007 roku, a jego pierwszym komercyjnym sukcesem był system audio Expert Pro. Był to (i ciągle jest) prawdziwie audiofilski produkt, dostępny w zwalającej z nóg cenie. Firmie od początku towarzyszy high-endowa reputacja. Mimo tego w 2013 roku firma zdecydowała się na dość prowokacyjną kampanię reklamową, której hasło przewodnie brzmiało: „W przyszłości każdy będzie miał sprzęt Devialet”. Wpisuje się to w misję firmy, która zawsze pragnęła tworzyć wysokiej jakości sprzęt audio w stosunkowo przystępnych cenach.
– Chcemy, aby każde urządzenie, które produkujemy, odtwarzało prawdziwy dźwięk Devialet – potwierdza Calmel. – Dlatego podejmujemy działania w dwóch obszarach. Jednymi są własne produkty, z generacji na generację mniejsze i tańsze, a drugimi licencjonowanie naszych technologii.
To ostatnie daje zresztą imponujące rezultaty – jego efektem jest współpraca z Renault przy koncepcyjnym aucie przyszłości Symbioz i ze Sky przy Sky Soundbox. To, co Devialet uznaje za „przystępne cenowo”, nie do końca musi pokrywać się z osobistą definicją każdego z nas, a wraz z ciągłym zmniejszaniem ich produktów może ulec zmianie. Wszystko sprowadza się do tego, czy wolisz cieszyć się sprzętem audio dostarczającym audiofilskiego brzmienia, czy też tymi nieco mniej zaawansowanymi, za to nie obciążającymi tak mocno portfela.
– Wierzymy, że perfekcyjne brzmienie dostarcza ludziom wiele radości – dodaje Lebouchard na koniec prezentacji. – Marzymy o tym, żeby dźwięk Devialet towarzyszył ludziom gdziekolwiek się znajdują: w domu z Phantomem, ale także w samochodach, słuchawkach, laptopach i smartfonach. Oczywiście zajmie to dużo czasu, ponieważ miniaturyzacja naszych rozwiązań jest sporym wyzwaniem.
Pytamy również, dlaczego Devialet do tej pory nie zdecydował się na wejście na rynek inteligentnych głośników.
– Chcemy skupiać się przede wszystkim na brzmieniu – wyjaśnia Lebouchard. – Wszystkimi naszymi produktami można sterować za pomocą Alexy, ale to tylko dodatek. Czy zdecydujemy się na zintegrowaną sztuczną inteligencję w naszych produktach? Może, ale nie jest ona priorytetem. Najważniejszy jest dźwięk – to on stanowi sens naszej pracy.