Sztuka przetrwania w dzisiejszym świecie przestała być sztuką. Czysta woda leci z kranu, zamiast rozpalania ognisk ustawiamy inteligentny termostat na żądaną temperaturę, a o zamówienie posiłku możemy poprosić Asystenta Google. Bez smartfona, dostępu do internetu i dachu nad głową sprawy nie wyglądają jednak tak różowo.
Redakcja brytyjskiego wydania „Magazynu T3” postanowiła zmierzyć się z jednym z najdzikszych regionów Wielkiej Brytanii, Parkiem Narodowym Dartmoor. Na szczęście śmiałkowie nie byli sami – towarzyszyli im eksperci od survivalu oraz garść najnowszych gadżetów przystosowanych do najtrudniejszych warunków środowiskowych. Oto jak potoczyła się ich przygoda.
Na bezdrożach
Przede wszystkim warto poznać podstawowe zasady survivalu – przydadzą się one nie tylko podczas wypraw w nieznane. Aby przetrwać w nieprzyjaznym otoczeniu, należy pamiętać o czterech podstawowych zasadach ujętych w angielskim akronimie PLAN. P to Protection, czyli ogień i schronienie. L, Location, przypomina o znalezieniu miejsca, w którym będziemy widoczni dla służb ratunkowych. A to Aquisition, znalezienie jedzenia i wody, a N – Navigation, czyli odnalezienie drogi do cywilizacji. Oczywiście to, które działanie należy podjąć najpierw, zależy od sytuacji; na pustyni najlepiej zacząć od poszukiwania wody.
W przypadku naszych bohaterów najważniejszym aspektem jest nawigacja. Prawie każdy gadżet outdoorowy ma teraz moduł GPS, ale warto nauczyć się poruszania w terenie również bez technologicznej pomocy – baterie potrafią wyładować się w najmniej odpowiednim momencie. Spójrzmy na przykład na testowany zegarek Casio Pro Trek F30 z GPS-em, dokładnymi mapami i… baterią starczającą na jeden dzień pracy, gdy wszystkie te opcje są włączone. Z kompasu i papierowej mapy można natomiast korzystać bez ograniczeń.
Przed wyruszeniem w drogę, bohaterowie zaplanowali trasę marszu na mapie w skali 1:25 000. Podczas wybierania szlaku należy zwracać uwagę na poziomice i odległości. Jeden centymetr to 250 m w rzeczywistości, ale ukształtowanie terenu ma wpływ na to, czy pokonanie tego dystansu będzie lekkim spacerkiem czy też sporym wysiłkiem fizycznym.
– Im częściej będziemy korzystać z mapy, tym łatwiej przyjdzie nam planowanie tras – zaznacza ekspert od survivalu. – Przed wyruszeniem w naprawdę trudne miejsca, warto poćwiczyć swoje umiejętności w łatwiejszym terenie i nabrać doświadczenia.
Bohaterowie rozpoczęli swoja wędrówkę podążając wzdłuż rzeki Dart, walcząc z chęcią sprawdzenia swojej lokalizacji na Casio Pro Trek F30 – w końcu to kwestia wciśnięcia jednego przycisku, a przejście do nawigacji Google Maps w trybie outdoorowym wymaga jedynie przesunięcia palcem po ekranie.
Podróż w dół rzeki to jeden z najpopularniejszych survivalowych patentów. Idąc wzdłuż brzegu, trudniej się zgubić, łatwiej dotrzeć do cywilizacji i – co najważniejsze – mieć ciągły dostęp do wody. Jako źródło wody pitnej najlepiej sprawdzają się bystro płynące cieki, których szybki nurt jest spieniony i dobrze napowietrzony. Dzięki temu większość chorobotwórczych drobnoustrojów zostaje wypłukana. Na szczęście nasi bohaterowie nie musieli ryzykować zdrowiem, aby zaspokoić pragnienie – w ich plecaku znalazła się butelka LifeStraw Go (150 PLN, www.lifestraw.com) z filtrem mikrobiologicznym. Dzięki niej można pić nawet z kałuży.
Szybki rzut okiem przez lornetkę Nikon Monarch 7 (1 800 PLN, www.nikon.pl) i śmiałkowie byli gotowi do podjęcia kolejnego wyzwania. Przyszedł czas na opuszczenie wrzosowisk i wejście do lasu.
Płomienne wyznania
Rozpalenie ognia za pomocą kawałka gazety i zapalniczki to żaden problem, ale w mokrym, ciemnym lesie raczej trudno o kiosk. Na szczęście bohaterowie byli pod opieką specjalistów, którzy szybko znaleźli odpowiednie materiały do rozniecenia ogniska. Na wrzosowisku dobrą podpałką okazały się suche gałązki kolcolistu i zdrewniałe łodygi powojnika (wilgotne kwiaty i liście najlepiej oberwać), ale w leśnych ostępach to nie wystarczy.
Kluczem do rozniecenia ognia okazały się rosnące na powalonym jesionie twarde, suche grzyby. To warstwiak zwęglony, którego owocniki bardzo łatwo się zapalają. Po osuszeniu przykładamy do grzybów krzesiwo (ten tani gadżet powinien znaleźć się w plecaku każdego miłośnika outdoorowych przygód); skrzesana na kapelusze iskra zostaje podtrzymana. Kładziemy na nią garść trawy i dmuchamy. Najpierw pojawia się dym, a potem mały płomień.
To nie koniec wyzwań – teraz należy podtrzymać ogień. Na początku powinno dodawać się najmniejsze gałązki, a dopiero potem wrzucać grube konary. Również tutaj ważne jest delikatne postępowanie z ogniskiem. Jeśli wrzucimy do niego wiele gałęzi naraz, mogą one zadusić ogień. Lepiej przytrzymać je przez chwilę w płomieniu i delikatnie upuścić, gdy już zaczną się palić.
Jak w domu
Zmierzch powoli przekształcał się w zmrok, a nasi bohaterowie nie znaleźli jeszcze schronienia na noc. Sen pod drzewem odpada – jego gałęzie nie chronią przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Na szczęście po stronie śmiałków stała technologia: syntetyczny śpiwór Mountain Hardwear, nadmuchiwana mata Vango Thermocore Sleep Mat i, co najważniejsze, płachta biwakowa, czyli lekka plandeka z otworami, przez które można przewlec linki. Służy ona do stworzenia prostego schronienia przed deszczem, na przykład gdy rozwiesimy ją pomiędzy drzewami.
Wbrew pozorom to nie takie łatwe zadanie i wymaga sporej uważności oraz dokładności, więc w ciemnościach warto rozświetlić otoczenie za pomocą mocnej lampy czołowej. Black Diamond Storm 375 natychmiast zapewniła naszym bohaterom widoczność tak dobrą, jakby rozbijali obóz w bezchmurne południe. Kurtki Columbia Reign Jacket ochroniły ich natomiast przed siąpiącym deszczem.
Gdy płachta biwakowa została rozpostarta, przyszedł czas na rozpakowanie lekkiego plecaka Arc’teryx Alpha AR 35 (760 PLN, www.arcteryx.com), wykonanego z materiału odpornego na zamoczenie i rozdarcie. Maty Vango Thermocore nadmuchiwane są za pomocą specjalnych poliestrowych pompek – ich obsługa w ciemności nie należy do najłatwiejszych, ale napompowane maty wynagradzają ten trud.
Zdobywcy klifów
Na matach ułożone zostały śpiwory Mountain Hardwear HyperLaminar. Są one zadziwiająco lekkie i przytulne jak na przeważnie masywne, syntetyczne śpiwory. Dodatkową wygodę zapewniły poduszki Thermarest Down Pillow. Wykorzystują one standardowy kempingowy patent spania na ubraniach, ale pociągnięcie jednego sznurka zmienia je w komfortowe poduszki.
Jeśli często wybieramy się na wycieczki z plecakiem, prędzej czy później na pewno trafimy na trudny teren. Najłatwiej jest oczywiście omijać wszystkie klify i skalne uskoki szerokim łukiem (tutaj przydadzą się wyćwiczone umiejętności nawigacyjne), ale czasami sytuacja na to nie pozwala. Na taką okoliczność warto nauczyć się podstaw wspinaczki.
Nasi bohaterowie postanowili nakręcić swoje pierwsze kroki na skalnej ścianie za pomocą GoPro Hero7 Dusk White. Stabilizacja obrazu była tu właściwie niezbędna, ponieważ bez niej filmy ze wspinaczki byłyby dalekie od ideału, a możliwość sterowania głosowego przydaje się, gdy ręce zajęte są czymś innym. O bezpieczeństwo bohaterów zadbały odpowiednie wiązania i buty Black Diamond Focus Climbing, zapewniające doskonałą przyczepność na śliskich skałach.
Dzięki technologii wyprawa w nieznane przebiegła bez przykrych niespodzianek. Nie zawsze w sytuacjach survivalowych będziemy mieć dostęp do ciepłych śpiworów i zegarków GPS, ale jeśli wybieramy się w teren, warto spakować kilka przydatnych gadżetów do plecaka.