Stara maksyma mówiąca „każda wystarczająco zaawansowana technologia w niczym nie różni się od magii” zyskuje zupełnie nowe znaczenie w Disneylandzie. Ten znajdujący się w Paryżu już od 1992 roku park, łączy technologię i aktorstwo, aby codziennie dostarczać nieprzebranej radości najmłodszym (OK, tym nieco starszym też). W związku ze zbliżającą się dwudziestą piątą rocznicą funkcjonowania rodzinnego parku rozrywki, niektóre z klasycznych atrakcji doczekały się modernizacji, łączącej to co najlepsze ze starych i nowych technologii. Zapraszamy na podróż po tym magicznym miejscu i spotkanie z ludźmi, którzy je tworzą.
Naszymi przewodnikami będą Björn Heerwagen i Laurent Cayuela. Cayuela piastuje stanowisko scenarzysty i jest jedną z osób odpowiedzialnych za stworzenie koncepcji atrakcji, spektakli i innych elementów disneyowskiej codzienności. Jednym z jego kluczowych zadań jest tworzenie iluzji, że wszystko w Disneylandzie dzieje się naprawdę. Oczywiście nie jest to zadanie dla byle kogo: osoba tworząca kanwę dla wydarzeń dziejących się w „najszczęśliwszym miejscu na świecie” musi cechować się charyzmą i zaraźliwym optymizmem, a taki właśnie jest Cayuela.
Dla odmiany Heerwagen (koordynator produkcji atrakcji i spektakli) jest osobą znacznie bardziej pragmatyczną. W paryskim Disneylandzie odpowiedzialny jest za nadzorowanie procesu budowy atrakcji, co przekłada się na zarządzanie ponad 40 aspektami ich tworzenia. Wiąże się to z połączeniem zarówno elementów narracyjnych, jak i technologicznych. Wszystko zaczyna się od scenariusza, który później ubierany jest w techniczną otoczkę. Heerwagen tłumaczy, że w tym procesie często współpracuje z dyrektor kreatywną Disneylandu w Paryżu, Beth Clapperton, dzięki czemu oprawa technologiczna współgra z artystyczną.
Szczególnie ważne jest to przy modernizacji starszych atrakcji, o których bogatej historii nie wolno zapomnieć. Ich klimat musi zostać zachowany tak, aby goście pamiętający poprzednią wersję, mieli podobne odczucia w stosunku do tej obecnej. Dwa najbardziej wyraźne przykłady to Piraci z Karaibów i Gwiezdne Wycieczki. Obydwie atrakcje są w paryskim Disneylandzie od początku jego istnienia i mają dumne dziedzictwo. Ta druga była owocem współpracy z Georgem Lucasem i osadzona jest w uniwersum Gwiezdnych wojen, zaś Piraci to ostatnia atrakcja, nad którą pracował sam Walt Disney.
Oczywiście czasy się zmieniły: Piraci z Karaibów to cała seria filmów, a uniwersum Star Wars jest teraz większe niż kiedykolwiek. Obydwie atrakcje wymagały drobnej aktualizacji, ponieważ odwiedzające Disneyland dzieci chcą zobaczyć Jacka Sparrowa, a nie kompletnie niezwiązaną z treścią filmów instalację. Cóż, najszczęśliwsze miejsce świata nie może przyczynić się do unieszczęśliwienia najmłodszych, nie?
W 2017 roku Piraci przeszli kompletną metamorfozę: zmieniono wszystko, począwszy od oświetlenia a kończąc na scenariuszu atrakcji, ale… cóż, zmiany były głównie kosmetyczne. Jak opowiada Heerwagen, najważniejsze jest, żeby goście nie mogli wyraźnie stwierdzić, które elementy należą do starej, a które do nowej wersji. Jakakolwiek aktualizacja istniejących atrakcji musi zachowywać ich oryginalnego ducha, a żadna zmiana nie może zostać wprowadzona przypadkowo. Owszem, istnieje bardziej zaawansowana technologicznie mechatronika – np. taka, jaką wykorzystano przy budowie ultrarealistycznej atrakcji opartej na filmie Avatar ale raczej nie pasuje ona do przygód Kapitana Jacka Sparrowa i załogi Czarnej Perły. Dlatego mechanizmy poruszające figurą kapitana nie zniknęły całkowicie, a zostały zmyślnie ukryte pod stosem ułożonych ręcznie 32 tysięcy złotych monet – dokładnie tak jak w oryginale.
AKTUALIZACJA ISTNIEJĄCYCH ATRAKCJI MUSI ZACHOWYWAĆ ICH ORYGINALNEGO DUCHA
Inne obszary były dla techników polem do popisu. Zmodernizowano system audio: głośniki umieszczono bliżej animatroników, tak, aby odtwarzane krzyki i zawołania postaci sprawiały wrażenie wydobywających się z ich ust. Wymieniono również oświetlenie na LED-owe, jak zresztą we wszystkich starszych atrakcjach. Wiąże się to nie tylko z korzyściami energetycznyczmi, ale również pozwala na ujednolicenie systemów w całym parku. Przy 52 różnych obiektach na terenie parku, niemożliwe byłoby efektywne zarządzanie każdym systemem oświetleniowym z osobna. Nowe lampy pozwoliły również na wyeksponowanie postaci i stworzenie bardziej dramatycznego tła dla akcji.
To z tego powodu kolejka do atrakcji jest zaciemniona – oczy odwiedzających mogą przyzwyczaić się do warunków panujących wewnątrz. Atrakcje zaczynają się właśnie w kolejkach: odwiedzający nie tylko dowiadują się, co na nich czeka, ale często poznają również tło fabularne i wdrażają się w nastrój. A ten, jak wiadomo, w Disneylandzie jest najważniejszy.
PRZYPŁYW MOCY
Gwiezdne Wycieczki to jedna z tych atrakcji, które oferują nie tylko wiele radości, ale również udział w epickiej opowieści. Jej modernizacja była dlatego znacznie bardziej skomplikowana niż w przypadku Piratów z Karaibów. Nowa wersja otwarta została w pierwszej połowie bieżącego roku pod nazwą Gwiezdne Wycieczki – dalszy ciąg przygody i mimo znajomych elementów, większość atrakcji zaprojektowano od podstaw.
Historia rozpoczyna się już przy wejściu, które udaje halę odlotów na lotnisku. Goście mogą zobaczyć krzątających się w okolicy R2-D2 i C-3PO oraz statek, którym będą „lecieli”. Wszystkie figury są zupełnie nowe. Kawałek dalej droidy skanują bagaże, które pojawiają się na ekranach w postaci trójwymiarowych modeli. Droidy te mogą również odgrywać rolę obsługi technicznej i dokonywać napraw. Kamera skanuje wchodzących gości, ale ich uwaga skupiona jest głównie na pobliskim „oknie” (czyli kolejnym ekranie), przez które widać pełniących dyżur Szturmowców Imperium, a to dopiero przedsmak całej zabawy.
Sama atrakcja wykorzystuje teraz trójwymiarowe obrazowanie: okulary 3D zostały zaprojektowane przez Heerwagena specjalnie na potrzeby atrakcji w Disneylandzie. Zamiast starych, 35-milimetrowych projektorów, goście mogą cieszyć się superrealistycznym, laserowym systemem w rozdzielczości 4K. Wygląda to zachwycająco, ale prawdziwa siła atrakcji leży w czymś zupełnie innym. Niemal każda podróż jest bowiem inna, a statek kosmiczny może odbyć jedną z ponad 70 zaplanowanych tras przebiegających przez lokacje znane z różnych części filmowego cyklu (i jak tu zachować ciągłość?), podczas których goście mogą spotkać najsłynniejszych bohaterów sagi. Właśnie ten element losowości jest najważniejszą zaletą przemawiającą za aktualizacją starych atrakcji: wystarczy, że operator wciśnie jeden przycisk, a system sam złoży program. Różnice pomiędzy poszczególnymi „wycieczkami” można wyraźnie odczuć.
Stanowiło to zresztą spore wyzwanie dla inżynierów Disneylandu, ponieważ szkielet całej symulacji pozostał niezmieniony od 25 lat. Wymagało ono nie tylko kunsztu w projektowaniu nowych, emocjonujących wycieczek przy użyciu starego hardware’u, ale również precyzji w ich kalibracji. Idealne dopasowanie wszystkich elementów zajęło 36 tygodni, a wprowadzenie zmian to kwestia aż półtora miesiąca.
Jednym z największych wyzwań podczas modernizacji istniejących atrakcji jest ograniczona przestrzeń. Podczas budowy nowych można zażądać powiększenia budynku, ale podczas pracy z istniejącym pomieszczeniem jest to niemożliwe. Jeśli problem stanowi upchnięcie elektroniki, która jest niezbędna do prawidłowego działania atrakcji, jedynym wyjściem jest jej miniaturyzacja. Oczywiście pracuje nad tym cały zespół.
PARYŻ W PARYŻU
Najnowsza zbudowana od podstaw atrakcja w paryskim Disneylandzie oparta jest na animowanym filmie Ratatuj. Proces tworzenia nowego obiektu znacząco różni się od modernizacji już istniejącego.
Jego koncepcja nawiązuje do fabuły filmu: goście „zmniejszani są” do rozmiarów szczura i wyruszają w podróż po restauracyjnej kuchni. Fragment atrakcji wykorzystuje scenografię, zaś druga część – trójwymiarową projekcję. Podczas jazdy odwiedzający siedzą w samochodzikach o kształcie szczurów, które poruszają się trójkami. Gokarty przejeżdżają przez halę wypełnioną ogromnymi rekwizytami, następnie niezauważalnie przejeżdżają do kopuły, w której wyświetlana jest część wirtualna, i wracają do pierwszej hali. Podczas zabawy goście przejeżdżają pod gorącym piecykiem i zimną lodówką.
Początkowo cała atrakcja miała być wypełniona rekwizytami, ale podczas testów okazało się, że końcowy efekt był nieco zbyt kiczowaty. Takie porażki nie zdarzają się często, ale są tolerowane – w końcu można je przekuć w sukces. Rzadko kiedy okazuje się, że na wpół wybudowana atrakcja musi zostać zaplanowana od nowa: najczęściej wszystkie błędy są eliminowane na początku procesu projektowania.
Kiedy zapadła decyzja o wykorzystaniu materiału wideo, projektanci stanęli przed kolejnym wyzwaniem: aby zachować skalę atrakcji konieczne było stworzenie odpowiednich warunków projekcyjnych. Ogromne ekrany pokrywające kopułę Ratatuja zostały stworzone specjalnie na potrzeby Disneylandu, a wraz z nimi projektory o odpowiedniej optyce. Tej wagi przedsięwzięcie wymaga budowy pełnoskalowego prototypu, który powstał w Kalifornii. Pracujący nad filmem animatorzy Pixara zostali zaproszeni do przetestowania atrakcji i ocenienia, które jej elementy wymagają dopracowania.
Projektory wykonane na potrzeby atrakcji działają na bazie lamp, nie laserów – podczas jej projektowania technologia ta była jeszcze niedostępna. Podczas konstrukcji budynków-rekwizytów, ekrany Ratatuja nie były jeszcze gotowe, ale w Disneylandzie nic nie jest „skończone”: nawet otwarte atrakcje są cały czas dopracowywane i modyfikowane. Nie można zatem czekać w nieskończoność z ich otwarciem.
Okulary 3D wykorzystywane w Ratatuju to ten sam sprzęt, który potem wykorzystano w Gwiezdnych Wycieczkach. Zaprojektowane zostały z myślą o ich łatwym transporcie wewnątrz parku, a ich czyszczenie odbywa się w ultradźwiękowych kabinach ukrytych w budynku Ratatuja.
PORAŻKI NIE ZDARZAJĄ SIĘ CZĘSTO, ALE W KOŃCU MOŻNA JE PRZEKUĆ W SUKCES
Kolejną ciekawostką są samochodziki obwożące gości po atrakcji. Zamiast standardowych szyn zastosowano system GPS: ich poruszanie się trójkami ma imitować przemykanie się szczurów. Drogi samochodów często się krzyżują, a one same mogą odłączyć się od grupy i przyłączyć do innej. W sumie zaprogramowane zostały 72 różne trasy, więc każda wizyta w atrakcji to nieco inna historia i zupełnie nowe przeżycie. Dzięki temu goście mają poczucie, że ich pobyt w Disneylandzie był szczególny, a program został ułożony specjalnie dla nich.
Sterowane GPS-owo samochodziki Ratatuja są oparte na obowiązujących standardach bezpieczeństwa dla zautomatyzowanych hal przeładunkowych, a przed otwarciem atrakcji były testowane przez rok w Chicago. Najważniejsze jest oczywiście bezpieczeństwo odwiedzających – jeśli w wyniku błędu samochód opuści trasę, automatycznie zatrzyma się po przejechaniu 1,5 metra.
GRA NA CZAS
Co jest najtrudniejsze w tej pracy? Według Heerwagena jest to zgranie wszystkiego w czasie. Przed otwarciem Ratatuja ostatnie poprawki wprowadzane były na godzinę przed wielkim otwarciem. Z drugiej strony Piraci byli najłatwiejszą atrakcją z jaką miał do czynienia, a jego zespół nie musiał nawet zarywać nocy.
Aby tworzyć niezapomniane atrakcje, ważna jest ciekawość i chęć do eksperymentowania: budujące klimat drobiazgi, takie jak postarzone elementy infrastruktury, nie pojawiają się znikąd. Ponadto zespół Heerwagena często z własnej woli testuje nowe technologie i rozwiązania – Disneyland w końcu nie może zawieść oczekiwań najmłodszych.
Nowe technologie pomogły na przykład podczas prac nad Kosmiczną Górą. Mechanizm atrakcji strasznie się trząsł i zagłuszał standardowe wtedy taśmy magnetofonowe. Po licznych próbach ulepszenia technologii, zastosowano pionierskie odtwarzanie dźwięków z cyfrowego formatu, które potem się przyjęło.
Nie wszystkie nowe technologie akceptowane są tak łatwo. Wirtualna rzeczywistość wydaje się być oczywistym kierunkiem dla Disneylandu, ale park wcale nie zamierza całkowicie przechodzić na VR. Wszystkie technologie muszą bowiem ulepszać wrażenia z pobytu, a nie je zastępować. Wirtualna rzeczywistość to samotna rozrywka, a w najszczęśliwszym miejscu na Ziemi nikt nie powinien być sam.