Był wczesny ranek. John Doe obudził się w wielkim, wygodnym łożu, we wspaniałej, bogato urządzonej sypialni. Błogi poranny nastrój i radość z przebywania w tak wyjątkowym miejscu burzył tylko jeden, mały, ale znaczący element ? potworny, męczący kac.
John nie miał jednak absolutnie żadnych wyrzutów sumienia w związku ze stanem, do którego się doprowadził, w końcu było co oblewać: został zaprzysiężony na 45 prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i w dniu wczorajszym wraz z małżonką i dziećmi wprowadził się do Białego Domu. Wyraźnie dumny z siebie, ale i lekko podirytowany przeszywającym bólem głowy zaczął się zastanawiać, od czego by tu zacząć pierwszy dzień urzędowania. Jak przez mgłę zaczął przypominać sobie wydarzenia dnia poprzedniego ? uroczystość zaprzysiężenia, gratulacje, błyski fleszy oraz wieczorną kolację, lejącego się hektolitrami szampana i szefa ochrony, Jake’a Jacksona, tańczącego na stole w biustonoszu niewiadomego pochodzenia. Ten sam Jake jeszcze kilka godzin przed rozpustną imprezą instruował Johna jak korzystać z zamontowanego przed kilkoma dniami rewolucyjnego systemu sterowania rezydencją za pomocą ruchów ciała. John zaczął więc rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu śladów nowoczesnej technologii i po chwili zauważył olbrzymi, 70-calowy ekran i stojącą przed nim niewielką czarną skrzyneczkę logo Microsoftu. Urządzenie wyglądało identycznie jak kontroler konsoli do gier, o którą jeszcze trzy miesiące temu błagał go syn, a na którą Johna nie było po prostu stać. ?Jakie to zabawne, jeszcze tak niedawno byłem nikim, a dziś jestem tutaj i mogę wszystko? ? pomyślał, po czy postanowił przetestować urządzenie. ?Tylko jak to uruchomić?? ? pomyślał. Pamiętał tylko, że aby włączyć telewizor, wystarczyło pstryknąć palcami, co też zresztą uczynił. ?Dziś 21.12.2012r., czyli dzień końca świata według kalendarza Majów…? ? witała z ekranu wyraźnie rozbawiona spikerka rozpoczynającego się programu informacyjnego. ?Kto w XXI wieku wierzy w takie głupoty?? ? pomyślał John Doe i postanowił przełączyć kanał. Tylko jak to zrobić? Nie mogąc sobie przypomnieć zestawu gestów postanowił improwizować. Pomachał ręką, po czym żaluzje w oknach automatycznie opadły. To chyba jednak nie to. Zamrugał powiekami ? z szafy wyjechał automatyczny odkurzacz i zaczął myć dywan. Lekko podirytowany niemożnością zmiany denerwującego kanału i uruchamiającymi się zbędnymi funkcjonalnościami John zmarszczył czoło, czym bezwiednie uruchomił… zamontowane w suficie zraszacze. Mokry i już wyraźnie zdenerwowany swoją bezsilnością huknął pięścią w stół ? na ekranie telewizora pokazała się mapa świata z zaznaczonymi za pomocą czerwonych krzyżyków stolicami największych światowych mocarstw (z wyłączeniem USA) oraz komunikat ?Czy odbezpieczyć głowice nuklearne??. Lekko zdezorientowany podrapał się po głowie, czym po raz kolejny wywołał reakcję ? na ekranie ukazał się kolejny komunikat: ?Głowice odbezpieczone. Czy rozpocząć procedurę odpalania??. John z przerażeniem zdał sobie sprawę, że jeszcze tylko jeden ruch ciała i może spowodować katastrofę. ?Jak wyłączyć to cholerstwo?? ? zaczął panikować. Nagle dostrzegł kabel urządzenia przechwytującego ruchy ciała podłączony do kontaktu. ?Tak, wystarczy tylko wyciągnąć wtyczkę i po kłopocie? ? pomyślał, po czym delikatnie odkrył kołdrę, wstał i bardzo powoli, niemal bezszelestnie zaczął się zbliżać do urządzenia, uważając aby nie wykonać jakiegoś gwałtownego ruchu. Wtem w drzwiach pomieszczenia stanęła wracająca po porannej toalecie Pani Doe ubrana w kusą, koronkową piżamkę. Prezydent ujrzawszy wcale zgrabną małżonkę uśmiechnął się ? przez głowę przeleciała mu kosmata myśl. Wtem na ekranie telewizora pojawił się komunikat: ?Głowice zostały odpalone. Uderzenie nastąpi za 30 sekund?. John nerwowo zerknął w lustro. ?Cholerny namiocik…? ? wyjąkał z przerażeniem.
***
Człowiek rządzi światem. To sprawa bezdyskusyjna i absolutnie niepodważalna ? zdominowaliśmy królestwo flory i fauny, przystosowaliśmy, wręcz ?skonfigurowaliśmy? otaczającą nas rzeczywistość do naszych potrzeb. Krótko mówiąc: staliśmy się Panami i Władcami otaczającego nas świata. I jakkolwiek fakt ludzkiej hegemonii jest prawem pierwotnym i niepodważalnym, tak nie małe zaskoczenie mogą budzić pobudki, które doprowadziły do ustalenia się takiego status quo. Dodajmy ? bardzo niskie pobudki. Tak, tak ? nie oszukujmy się, że cały ten wspaniały postęp technologiczny, który wyniósł nas na szczyt łańcucha pokarmowego spowodowany został przez jakieś wzniosłe, piękne, szczytne idee ? nie chodziło ani o chęć dorównania Bogu i udowodnienia, że zostaliśmy stworzeni na jego wzór i podobieństwo, ani o potrzebę zamaskowania odziedziczonego po przodkach pierwotnego, zwierzęcego instynktu. Ba, nie chodziło nawet o to, żeby naszym dzieciom żyło się lepiej. Jeśli spojrzymy wstecz, okaże się, że tak naprawdę spiralę technologicznego postępu nakręciło tylko i wyłącznie pospolite, obrzydliwe… lenistwo.
Kiedy tysiące lat temu pewien mieszkaniec Mezopotamii wymyślał koło, wcale nie robił tego, żeby ułatwić życie innym ? po prostu był leniwy i nie chciało mu się ciągnąć drewna na opał po ziemi. Kiedy w XVIII wieku we Francji powstawał samochód parowy również nie chodziło o żadną rewolucję ? lenistwo konstruktora maszyny zmusiło go do rozpoczęcia poszukiwań substytutu konia, w którego nakarmienie trzeba było dotychczas wkładać tyle wysiłku. W XIX wieku stworzono windę. Po co? Bo najzwyczajniej w świecie jej pomysłodawcy nie chciało się chodzić po schodach. Ba, nawet głupi widelec został wymyślony przez kogoś tylko dlatego, że nie chciało mu się tracić czasu na mycie rąk.
Dziś, po kilku tysiącach lat nic się nie zmieniło ? wciąż tworzymy, wymyślamy i budujemy oszukując się, że technologia to szansa dla przyszłych pokoleń. W rzeczywistości jednak uparcie i konsekwentnie pielęgnujemy nasze lenistwo. No bo jak niby wytłumaczyć powstanie komputera i drukarki? Po prostu komuś nie chciało się już tracić czasu na przepisywanie dokumentów ? dziś wystarczy już tylko jedno kliknięcie, aby w kilka minut wypluć kilkadziesiąt bliźniaczych egzemplarzy. A telefon? Jego pomysłodawca najwyraźniej był na tyle leniwy, że nie chciało mu się jeździć w odwiedziny do ciotki i postanowił ?coś? z tym zrobić. Pilot od telewizora? To już szczyt lenistwa, żeby nawet przejście kilku metrów dzielących fotel od telewizora było aż takim problemem. Albo taki Kinect Microsoftu ? wygląda na to, że ktoś wpadł na pomysł, że w XXI wieku nie ma potrzeby wychodzić na dwór i kopać piłki ze znajomymi, bo po co, skoro można ją pokopać przed telewizorem. Ba ? nie trzeba już nawet tracić czasu na wyjście do sklepu po samą piłkę, skoro teraz można pokopać powietrze, a wrażenia i tak będą podobne.
To zaskakujące, jak wiele osiągnęliśmy dzięki lenistwu. Ale pamiętajmy, że lenistwo to przede wszystkim grzech. I to nie byle jaki ? to jeden z siedmiu grzechów głównych. Grzechów, które niestety leżą w naszej naturze ? jesteśmy pyszni, chciwi, zazdrośni, skorzy do gniewu, obżarstwa i niezobowiązującego seksu z sąsiadką. Ponad wszystko jednak jesteśmy leniwi i chociaż każdy z nas doskonale zdaje sobie z tego sprawę ? nie walczymy z tym. Ba, nauczyliśmy się wręcz hołubić, wielbić naszą grzeszną naturę, bo przecież całe to lenistwo już od lat przynosi nam same profity. Dzięki niemu mamy dziś pod ręką samochody, Internet i elektryczne szczoteczki, które same myją nam zęby. Tylko czy tak naprawdę z grzechu rzeczywiście może wynikać coś dobrego? A co się stanie, jeśli nasza skłonność do ?nic nie robienia? zaowocuje tym, że wszystko zacznie dziać się samo, bez naszego udziału? A jeśli pewnego dnia te wszystkie rzekomo wspaniałe wytwory grzechu przestaną potrzebować człowieka i zwrócą się przeciwko nam? I nie chodzi tutaj już nawet o to, że do spowodowania katastrofy potrzebne będą jakieś złowieszcze, myślące maszyny rodem z głupkowatych filmów s-f ? pewnego dnia może się okazać, że lawinę uruchomi jakaś mała błahostka, ot, np. taka niepozorna zabawka ? niegroźny kontroler konsoli video naszych milusińskich. Oczywiście przy obowiązkowej asyście kobiety, już od tysięcy lat niezwykle podatnej na grzech (pamiętamy Ewę i jej numer z jabłkiem). W końcu gdzie diabeł nie może ? tam babę pośle.