Odkąd tylko Motorola ogłosiła, że pracuje nad nową wersją kultowej Motoroli V3 Razr, projekt wydawał się skazany na sukces – w końcu komórka ta towarzyszyła wielu z nas w swojej oryginalnej formie, bądź była prawdziwym obiektem pożądania. Niestety, nawet tak potężna siła, jaką jest nostalgia, nie sprawi, że składany Razr stanie się dobrym smartfonem…
Po wyjęciu z pudełka Razr prezentuje się fantastycznie. Smukły design zdradza jego rodowód, ale nie jest jedynie kalką dobrze znanego V3. Uwagę zwraca duży, składany wyświetlacz, charakterystyczny „podbródek” i wcięcie z kamerką do selfie. Smartfon leży w dłoni jak sprzęt premium, zamyka się z satysfakcjonującym kliknięciem… i właściwie tyle dobrego mogę powiedzieć na jego temat, ponieważ pod każdym innym względem po prostu mnie on zawiódł.
Przede wszystkim Razr otrzymał naprawdę słabą specyfikację. Dwuletni Snapdragon 710 i 8 GB RAM nie działają może jakoś fatalnie, ale trudno oczekiwać po nich szybkości i wydajności, którą mogą pochwalić się tegoroczne flagowce. Koszmarnie długie czasy ładowania i lagi w grach mobilnych, na przykład dość wymagającym Fate/Grand Order, potrafią zniechęcić do rozgrywki.
Do dyspozycji dostajemy 128 GB pamięci wewnętrznej, której nie da się rozszerzyć za pomocą karty microSD. Nie uświadczymy także przegródki na kartę SIM; aby wykonywać połączenia telefoniczne i łączyć się z internetem mobilnym, niezbędne jest skorzystanie z wirtualnej karty SIM, w naszym kraju dostępnej tylko w Orange.
Wbudowany akumulator ma pojemność jedynie 2 510 mAh, co w praktyce wystarczało na 7-8 godzin umiarkowanie intensywnej pracy – to jeden z najsłabszych wyników, jakimi może się „pochwalić” nowoczesny smartfon. Aparat fotograficzny… cóż, robi zdjęcia; fotki wyglądają nieźle, ale daleko im do kolorowych, ostrych dzieł sztuki, które wychodzą spod obiektywów nowoczesnych flagowców.
Zastrzeżenia mam również co do samego składanego wyświetlacza. Według Motoroli wybrzuszenia i wgniecenia są zupełnie normalne, ale trudno uznać je za estetyczne – powierzchnia ekranu jest lekko pofalowana, co czuć także pod palcami. Na dodatek wyświetlacz okazał się koszmarnie ciemny, a jego paleta barw zbyt nasycona; z kolei niska rozdzielczość uniemożliwia oglądanie filmów w wysokiej jakości. Zewnętrzny ekranik, 2,7-calowy OLED o rozdzielczości 800×600 px, przydaje się do robienia selfie i sprawdzania notyfikacji bez rozkładania telefonu.
Sam zawias Motoroli Razr działa poprawnie: da się go otworzyć jedną dłonią, jednak podczas ruchu wydaje on z siebie ciche, lecz przerażające chrupnięcie, które napełniało mnie strachem o wytrzymałość urządzenia. Moje obawy potwierdzają wyniki testów wytrzymałości, które wskazały, że zawias zaczyna psuć się po 27 000 złożeń – u niektórych użytkowników nie wytrzyma on zatem nawet roku. Oj, nie tak powinien wyglądać telefon za ponad siedem tysięcy złotych…
Specyfikacja
- Cena 7 300 PLN
- Procesor Snapdragon 710
- Ekran główny LCD 6,2 cala OLED 2142×876 px
- Ekran pomocniczy 2,7 cala OLED 800×600 px
- RAM 6 GB
- Pamięć wewnętrzna 128 GB
- Akumulator 2510 mAh
- Aparat główny 16 Mpix
- Aparat przedni 5 Mpix
- Wymiary 172 x 72 x 6,9 mm (rozłożony), 94 x 72 x 14 mm (złożony)
- Waga 205 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Koncepcja stojąca za Razr to wciąż jeden z najciekawszych pomysłów na rynku, ale wykonanie i osiągi telefonu pozostawiają wiele do życzenia.
Plusy
Fantastyczny design. +10 do szpanu.
Minusy
Słabiutka specyfikacja. Nierówny ekran o niskiej rozdzielczości i brzydkiej palecie barw. Telefon nie wygląda na wytrzymały.