Hisense A7N to „tani 4K do wszystkiego” z długą listą chwytliwych haseł: VRR, Dolby Vision i HDR10+, eARC z passthrough Dolby/DTS i szerokim wyborem przekątnych. Niestety, w praktyce szybko wychodzi na jaw, że to telewizor skrojony bardziej pod tabelkę specyfikacji niż realne wrażenia z oglądania.
Największy problem widać od razu przy filmach i grach HDR. Szczytowa jasność jest zbyt niska, by wydobyć detale w highlightach. Brak lokalnego wygaszania sprawia, że każda jaśniejsza plama podnosi poziom czerni i „szarzy” kadr – ciemne sekwencje tracą głębię, a kontrast zamiast rosnąć, rozlewa się po całym ekranie. W SDR jest tylko odrobinę lepiej. W półmroku obejrzymy serial bez zgrzytów, ale w jaśniejszym salonie telewizor przegrywa z odblaskami i daje obraz pozbawiony głębi. Warunki nie ratują też jednorodności: w czerniach pojawia się chmurkowanie przy jasnych elementach, a na rozległych, jasnych tłach widać brudny ekran i przyciemnione krawędzie.
A7N nie lubi też szerokich kanap. Wystarczy zejść z osi, by kolory zbladły, a jasność wyraźnie spadła. To po prostu konstrukcja z wąskim „sweet spotem”, źle znosząca oglądanie z boku. Ruch nie jest jego mocną stroną – matryca 60 Hz ma wolne przejścia pikseli, co skutkuje czarnym smużeniem na przejściach z ciemnych tonów. Tryb upłynniania obrazu generuje artefakty nawet w spokojnych ujęciach, a w szybszych scenach potrafi odpuścić interpolację całkiem. Nie pomaga też sposób sterowania podświetleniem: poniżej maksymalnej jasności TV przyciemnia PWM-em (ok. 180 Hz), co u wrażliwych widzów może męczyć oczy i dublować kontury ruchu.
Teoretycznie to model „pod gracza”: jest VRR i niski input lag w trybie PC/Game. W praktyce VRR działa w wąskim zakresie i bez LFC, więc przy spadkach poniżej 48 Hz pojawia się tearing, a zdarza się też kuriozalny bug – opóźnienie nagle rośnie i trzeba… kilkukrotnie zrestartować telewizor, by wrócić do normy. O HDMI 2.1 można zapomnieć: wszystkie cztery porty (w większych rozmiarach) to tylko 2.0, więc PS5/XSX i tak zostaną przy 4K/60.
Po stronie zalet warto odnotować dobrą fabryczną dokładność kolorów w SDR (gamma blisko 2,2, temperatura barwowa nie ucieka), a po kalibracji robi się wręcz wzorcowo. Niestety, gdy brakuje luminancji i lokalnego wygaszania, kosmetyka nie zamienia się w magię – ciemne nasycone barwy giną, a jasne akcenty w HDR nie mają czym błyszczeć. Pokrycie DCI-P3 jest niezłe, ale BT.2020 wypada przeciętnie, a w gradacjach, zwłaszcza w ciemnych szarościach i błękitach, widać banding. Upscaling materiałów o niskiej rozdzielczości jest „w porządku”, choć drobne detale się zacierają, a algorytmy słabo wygładzają kompresyjne artefakty.
Smart część to znajome Google TV 12 – szybko i intuicyjnie. Konstrukcja i ergonomia stoją na poziomie: metalowy tył jest sztywny, za to plastik wokół portów ugina się, a całość na nóżkach potrafi się kołysać. Złącza są w większości boczne, ale przesunięte ku środkowi, więc przy ściennym montażu dostęp bywa kłopotliwy. Producent nie dorzuca nawet najprostszych spinek do kabli.
Dialogi w średnich głośnościach są słyszalne, ale basu praktycznie nie ma, a przy podkręceniu poziomu dźwięk rozjeżdża się tonalnie, choć i tak nie gra bardzo głośno. Jeśli kupujesz A7N, realnie planuj od razu eARC i soundbar – na szczęście zgodność formatów Dolby/DTS jest tu wzorowa.
Hisense A7N wygląda atrakcyjnie w prezentacji, ale w codziennym użytkowaniu jest zbyt ciemny, zbyt ograniczony i zbyt kapryśny, by polecić go komukolwiek poza najmniej wymagającym widzem oglądającym głównie w półmroku.
Specyfikacja
- CENA Od 1 499 PLN (43”)
- PRZEKĄTNA 43-65”
- CZĘSTOTLIWOŚĆ ODŚWIEŻANIA 60 Hz
- FORMAT EKRANU 16:9
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Telewizor, który obiecuje HDR i gaming w specyfikacji, a w salonie świeci jak latarka z bazaru.
Plusy
Bardzo dobra dokładność kolorów w SDR. Obsługa Dolby Vision/HDR10+ oraz eARC z passthrough Dolby/DTS. Google TV 12.
Minusy
Niska jasność w HDR i SDR. Tylko 60 Hz i HDMI 2.0. Wąskie kąty widzenia. Mizerne głośniki i niska głośność.



