O ile nie wątpimy w to, że czytelnicy „Magazynu T3” nie wsiadają po zakrapianej imprezie za kółko, każdemu z nas mogła przytrafić się sytuacja, gdy koniecznie musieliśmy pojechać w jedno miejsce następnego dnia. Czy wiesz, że nawet brak porannego bólu głowy i uczucie rześkości nie oznacza, że jesteś gotów do wyruszenia w drogę?
Zdarzają się sytuacje, w których alkohol wciąż pozostaje w organizmie, chociaż wydaje nam się, że nie czujemy jego wpływu na nasze zdolności mentalne. W takim wypadku wejście za kierownicę wiąże się z dużym ryzykiem – wystarczy rutynowa kontrola policyjna, byś otrzymał dotkliwą grzywnę lub nawet stracił prawo jazdy!
Nie zawsze mamy czas na udanie się na komisariat i skorzystanie z profesjonalnego alkomatu, dlatego coraz popularniejszym rozwiązaniem stają się kieszonkowe alkomaty osobiste. Urządzenia te działają na prostej zasadzie – wystarczy dmuchnąć w ustnik, a sprzęt zmierzy stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu, które następnie przeliczy na promile etanolu we krwi. Wynik należy porównać z dopuszczalnymi limitami stężenia w danym kraju – w Polsce wynosi on 0,2 promila; od wartości 0,5 promila prowadzenie samochodu uznawane jest za przestępstwo i może skończyć się nawet pozbawieniem wolności.
Nie zdziwi cię chyba stwierdzenie, że alkomat alkomatowi nierówny. W sklepach znajdziemy zarówno supertanie urządzenia, które obiecują dokładne pomiary niskim kosztem, jak i te droższe i bardziej profesjonalne, oferujące zapis historii pomiarów czy przypomnienia o konieczności kalibracji. Aby znaleźć to najdokładniejsze z nich, przeprowadziliśmy dogłębny test siedmiu dostępnych na polskim rynku modeli.
Wbrew pozorom było to niełatwe zadanie – nie, test wcale nie polegał na zakupie dużej butelki wyskokowego trunku, wspólnym wypiciu go w siedzibie redakcji i przystąpieniu do dmuchania. Sprawdzanie dokładności alkomatów na organizmach żywych jest niemiarodajne, ponieważ alkohol z czasem ulega metabolizmowi – zanim dotarlibyśmy do ostatniego pomiaru, stężenie etanolu we krwi zmieniłoby się w stosunku do tego pierwszego.
Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić test w warunkach laboratoryjnych, gdzie powietrze było wtłaczane do ustników przez specjalnie zaprojektowaną pompę, a stężenia alkoholu odpowiadały tym ustalonym w polskim prawodawstwie. Oprócz precyzji odczytu sprawdziliśmy także objętość powietrza, jaka wymagana jest do przeprowadzenia pomiaru, odpowiedź urządzeń na kilka pomiarów wykonanych jeden po drugim, istotną dla diabetyków wrażliwość na ketony oraz zdolność do pracy w niskich temperaturach. Taka metodologia stosowana jest również przez producentów profesjonalnych, policyjnych alkomatów.
SPRZĘT 01: CLATRONIC AT 3605
Spore zdziwienie wzbudziła w nas sama konstrukcja alkomatu. W większości tego typu urządzeń do wdmuchiwania powietrza niezbędny jest ustnik, ale AT 3605 zastępuje go niewielką dziurką, umieszczoną z przodu urządzania. Nie pozostaje to bez wpływu na dokładność wyniku – sprzęt wykonuje pomiary także „z powietrza”, w sytuacji, w której nikt lub nic nie dmucha w alkomat. Problem pojawia się także w przypadku, gdy użytkownik zbyt delikatnie wypuści powietrze z płuc.
Niska cena alkomatu pociągnęła za sobą spore ograniczenia konstrukcyjne – do pomiaru zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu wykorzystuje on niedokładny czujnik półprzewodnikowy. Pod względem jakości pomiaru… cóż, powiedzmy, że propozycja Clatronica sprawdziła się jako produkt jednorazowy. Pierwszy pomiar charakteryzował się niezłą dokładnością, ale z każdym następnym wyniki zaczęły coraz bardziej oddalać się od tych prawdziwych. Problem najprawdopodobniej leżał w samej konstrukcji czujnika: alkohol pozostawał wewnątrz sensora, co sprawiało, że z badania na badanie sprzęt coraz mocniej się rozregulowywał.
AT 3605 miał także problemy z odróżnieniem roztworu etanolu od ketonów; te ostatnie często pojawiają się w oddechu osób cierpiących na cukrzycę oraz będących na specjalnej diecie. Oznaczenie ich jako alkoholu uniemożliwia skorzystanie z alkomatu diabetykom, którzy w wielu przypadkach mogą otrzymać fałszywy wynik pozytywny.
Ostatnie badanie polegało na wykonaniu pomiaru urządzeniem, które przez kilka godzin przebywało w temperaturze -10°C. Zimno kompletnie rozregulowało czujnik; wynik pomiaru okazał się wielokrotnie niższy niż rzeczywiste stężenie alkoholu, co w normalnych warunkach mogłoby skutkować odebraniem prawa jazdy.
50 PLN, www.clatronic.pl
OCENA 34/100
SPRZĘT 02: GTX SMART
Znalezienie w sieci jakichkolwiek informacji na temat tego alkomatu graniczyło z cudem – nie udało nam się nawet zlokalizować oficjalnej strony producenta. Jedyne dane, na jakich możemy się oprzeć, zostały zawarte w dołączonej instrukcji.
Dowiedzieliśmy się z niej, że GTX Smart wykorzystuje czujnik półprzewodnikowy i potrafi przedstawiać wyniki pomiaru w kilku różnych jednostkach. To przydatne – w niektórych krajach europejskich (na przykład w Danii, Francji i Grecji) dozwolone wartości alkoholu u kierowcy wyrażane są nie w promilach we krwi, ale w miligramach etanolu w litrze wydychanego powietrza; podczas zagranicznej wycieczki samochodowej należy mieć się zatem na baczności. Niestety, aby zmienić jednostkę, należy wcisnąć przycisk pomiaru, co oznacza, że bardzo łatwo jest przez przypadek przełączyć się na niewłaściwy format danych.
Alkomat poradził sobie z wykryciem zawartości alkoholu w powietrzu na poziomie 0,2 promila, jednak przy progu 0,5 promila konsekwentnie pokazywał on zaniżony wynik; błąd kosztowałby nawet utratę prawa jazdy. Największe problemy pojawiły się po przeprowadzeniu testu mającego na celu stwierdzenie, czy poprzednie pomiary mają wpływ na wyniki tych następnych. Pierwszy odczyt był zgodny z prawdą, wystarczyło jednak jednorazowe „zanieczyszczenie” sensora wyższym stężeniem alkoholu, by ten kompletnie przestał wykrywać rodzimy limit 0,2 promila.
Podobnie jak AT 3605, GTX Smart nie poradził sobie z odróżnieniem ketonów od etanolu, a po kilku godzinach w niskich temperaturach w ogóle przestał działać – mimo prawidłowej techniki dmuchania pompą powietrza w ustnik, urządzenie pokazywało wartość 0,0 promila. Mamy nadzieję, że nie lubisz imprezować w zimowych miesiącach…
139 PLN, www.euro.com.pl
OCENA 39/100
SPRZĘT 03: ALCOLIFE F3
Wyższa cena alkomatu oznacza, że wchodzimy na wyższy poziom wtajemniczenia – to najtańszy w teście sprzęt wykorzystujący sensor elektrochemiczny. Ten typ czujnika charakteryzuje się większą dokładnością i powtarzalnością wyników niż konstrukcje półprzewodnikowe, co od razu zauważyliśmy po wynikach, ale nie do końca w taki sposób, jak życzyłby sobie tego producent.
AlcoLife F3 notorycznie wskazywał odrobinę zaniżone wartości – przy pomiarze stężenia 0,2 promila trzy razy otrzymaliśmy wynik równy dokładnie 0,19, a cztery spośród pięciu powtórzeń z wykorzystaniem roztworu 0,5 wykazały wartości w okolicach 0,4 promila. Owszem, kilka razy udało mu się pokazać prawidłowe stężenie, ale trochę trudno wyobrazić nam sobie kilkukrotne dmuchanie w alkomat przed wejściem za kółko i przeprowadzanie parokrotnego badania statystycznego.
Na dodatek dostarczenie do sensora miarodajnej próbki powietrza wymaga naprawdę potężnego dmuchnięcia – alkomat daje stosunkowo mało czasu na wprowadzenie powietrza do urządzenia, co może skutkować niewłaściwym odczytem. Należy za to pochwalić odporność czujnika na „zanieczyszczenie” poprzednimi wynikami pomiarów – nawet po kilkukrotnej ekspozycji na wysokie stężenie alkoholu potrafił on bezbłędnie wykryć niższe poziomy zawartości etanolu.
Sensor okazał się także niewrażliwy na ketony (chociaż to akurat zaleta wszystkich czujników elektrochemicznych, które po prostu działają na innej zasadzie niż prostsze i tańsze konstrukcje), ale niestety, po kilkugodzinnym przetrzymaniu w niskiej temperaturze miał on problem z poprawnym przeprowadzeniem badania – mimo podłączenia do próbki z alkoholem, alkomat wciąż wykazywał całkowicie negatywny wynik.
350 PLN, www.alcolife.pl
OCENA 65/100
SPRZĘT 04: ALCOSENSE EXCEL
To jedyny ze sprawdzanych przez nas alkomatów, który zamiast mierzenia czasu dmuchania w ustnik monitoruje objętość wprowadzanego powietrza. Dzięki temu możemy mieć pewność, że badanie okaże się miarodajne nawet w przypadku, gdy delikatnie dmuchniemy, zamiast potężnie zadąć w ustnik. Proces pobierania próbki ułatwiają specjalne ustniki, które zapobiegają przypadkowemu zasysaniu powietrza w trakcie jego wydychania, należy jednak pamiętać, że są one dostępne osobno.
Jako jedyne urządzenie w teście przeszedł on także test niskich temperatur. Gdy sensor AlcoSense Excel jest zbyt zimny, sprzęt całkowicie blokuje możliwość wykonywania pomiarów do momentu, w którym temperatura urządzenia wzrośnie do 5°C – dopiero przy tym progu możemy liczyć na realistyczny wynik. Alkomat bardzo dobrze sprawdził się we wszystkich testach dokładności, za każdym razem wyświetlając wartość zgodną z prawdziwym stężeniem alkoholu lub odrobinę od niej wyższą. Ta ostatnia cecha wydaje nam się szczególnie istotna, bowiem podczas pomiarów zawartości alkoholu we krwi warto jest dysponować pewnym progiem bezpieczeństwa.
Urządzenie okazało się kompletnie niewrażliwe na nagłe zmiany koncentracji alkoholu i obecność ketonów w wydychanym powietrzu, dzięki czemu nadaje się ono dla diabetyków. Jeśli przeprowadzimy próbę natychmiast po wypiciu dużej ilości alkoholu, alkomat tymczasowo zablokuje możliwość wykonywania pomiarów, co chroni przed przeładowaniem sensora mocnym stężeniem etanolu.
Dużym plusem okazał się również interfejs użytkownika – czytelny, z dużymi, kontrastowymi cyframi i kolorowym tłem dobitnie sygnalizującym, czy powinniśmy wsiadać za kierownicę. Ponadto menu AlcoSense Excel zostało całkowicie przetłumaczone na polski.
550 PLN, www.alcosense.pl
OCENA 88/100
SPRZĘT 05: FITALCO SATELLITE
FItalco to prawdziwy „Człowiek renesansu” wśród testowanych alkomatów – oprócz sprawdzania stężenia alkoholu we krwi, potrafi także zasilić naszego smartfona. W środku jego kompaktowej obudowy kryje się powerbank 2 600 mAh, a w zestawie z urządzeniem otrzymamy przewody zasilające MicroUSB i Lightning (oj, w tych czasach przydałoby się USB-C); do dyspozycji otrzymujemy także niewielką latarkę. Jak wszystkie propozycje z tej półki cenowej urządzenie ma sensor elektrochemiczny.
FitAlco Satellite najlepiej poradził sobie z wykrywaniem wyższych stężeń alkoholu – pomiary z wykorzystaniem roztworu 0,5 okazały się właściwie bezbłędne, chociaż przy poziomie 0,2 promila sprzęt miał wyraźną tendencję do lekkiego zaniżania odczytu. Nie spodobał nam się fakt, że produkt pobierał bardzo małą ilość wydychanego powietrza; nawet przy mocnym dmuchaniu nie udało nam się osiągnąć zalecanej objętości 1,2 litra. Słabe dmuchnięcie wprowadzało do wnętrza urządzenia zaledwie 0,6 l, a mocne – 1,1 l.
Alkomat okazał się również dość wrażliwy na „zanieczyszczenie” sensora innymi wynikami pomiarowymi, chociaż w nieporównywalnie niższym stopniu niż tańsze propozycje; problem szczególnie mocno był zauważalny przy niskich odczytach, które po jednorazowym wprowadzeniu większego stężenia alkoholu do systemu wzrosły ponad trzykrotnie.
Na dodatek nie przeszedł on testu niskich temperatur – po kilku godzinach w laboratoryjnej „zamrażarce” czujnik zaczął podawać fałszywie negatywne wyniki, co mogłoby zagrozić naszym prawom jazdy. Nie pomylił się on za to przy teście dla diabetyków, gdzie udało mu się odróżnić etanol od roztworu ketonów.
550 PLN, www.fitalco.pl
OCENA 71/100
SPRZĘT 06: ALCOVISOR MARS
Na wstępie musimy nadmienić, że Mars dostarczył nam sporo problemów w trakcie testów – alkomat okazał się bardzo wrażliwy na to, w jaki sposób wprowadzaliśmy do niego powietrze. Podczas delikatnego dmuchania w ustnik, uzyskaliśmy znacznie niższy wynik, niż w przypadku mocnego wdmuchnięcia próbki, co oznacza, że podczas badania w warunkach polowych moglibyśmy łatwo uzyskać zaniżoną wartość.
Przy bardzo słabym przepływie powietrza sprzęt miał pewne problemy z zarejestrowaniem pomiaru, chociaż dysza z powietrzem skierowana była wprost do ustnika. To dziwne, w szczególności, że pobieranie powietrza trwa tutaj 5 sekund, czyli nieco dłużej niż w większości konkurencyjnych rozwiązań.
Do zakupu zniechęcił nas także fakt, że wraz z przeprowadzaniem kolejnych testów odczyty stawały się coraz mniej dokładne, w szczególności po pierwszej ekspozycji sensora na alkohol o wyższym stężeniu – „zanieczyszczenie” towarzyszyło nam odtąd aż do samego końca badania. Różnica ta najmocniej dała się nam we znaki przy niskich stężeniach alkoholu; prawidłowe wykrycie poziomu 0,2 promila stało się właściwie niewykonalne. Mimo tego pod względem powtarzalności wyników urządzenie naprawdę nie wypadło najgorzej, acz miało swoje lekkie zawahania.
Po raz kolejny sprzęt nie poradził sobie również z niskimi temperaturami, wskazując zerowe stężenie alkoholu w próbce zawierającej zarówno 0,2, jak i 0,5 promila. Szkoda, ponieważ pod względem obsługi to jedno z wygodniejszych urządzeń w teście – przejrzysty interfejs i duże, szerokie cyfry ułatwiają odczytanie wyniku. Cóż, widać fajny design to nie wszystko…
600 PLN, www.alcovisor.com
OCENA 59/100
SPRZĘT 07: ALCOLIFE F5 PRO
Trzeba przyznać, że AlcoLife F5 Pro okazał się największą niespodzianką testu; niestety, niezbyt pozytywną. Za prawie tysiąc złotych otrzymaliśmy bowiem niedokładne, koszmarnie trudne w obsłudze urządzenie, które na dodatek ze wszystkich stron stara się uprzykrzyć nam życie.
Na przykład, przed wykonaniem jakiegokolwiek pomiaru, alkomat chce, żebyśmy wpisali imię i nazwisko badanej osoby; do dyspozycji otrzymujemy malutki ekranik i wirtualną klawiaturę. Konia z rzędem temu, komu będzie się chciało bawić z tą funkcją.
Kuleje także sam wyświetlacz, dość ciemny i mało kontrastowy; w dobrze oświetlonym pomieszczeniu laboratoryjnym naprawdę trudno było nam się dopatrzeć wyniku pomiaru. Gdy alkomat zarejestruje wartość powyżej progu bezpieczeństwa, cyfry wybarwiają się na czerwono – są one właściwie nie do zobaczenia przy ostrym świetle.
Dokładność to kolejna słaba strona AlcoLife F5 Pro. W testach urządzenie regularnie pokazywało wyniki zaniżone o 20-25% w stosunku do prawdziwych wartości, było koszmarnie wrażliwe na zanieczyszczenie sensora i uzależnione od mocy, z jaką wdmuchiwaliśmy doń powietrze – przy szczególnie słabym podmuchu w ogóle nie rejestrowało ono wprowadzenia próbki.
Test w temperaturze -10°C potwierdził nasze obawy. Po kilku godzinach na zimnie sprzęt kompletnie zgłupiał, przestając w ogóle reagować na obecność alkoholu w roztworach testowych; mimo wielokrotnego powtórzenia próby, uparcie wskazywał on 0,0.
Przyznamy, że nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Alkomat jest estetyczny, kompaktowy i wygląda solidnie, ale w praktyce wypadł bardzo słabo nawet na tle swojego tańszego odpowiednika, AlcoLife F3 – to naprawdę niewyjaśnione zjawisko.
900 PLN, www.alcolife.pl
OCENA 48/100
Werdykt
ZWYCIĘZCĄ ZOSTAJE…
ALCOSENSE EXCEL
ALCOSENSE EXCEL
Plusy To jedyny alkomat w teście, który pomyślnie przeszedł wszystkie próby. Jego sensor okazał się dokładny i precyzyjny, a na dodatek niewrażliwy na wyniki poprzednich pomiarów. To także jedyny sprzęt, który precyzyjnie mierzy objętość wdmuchiwanego powietrza, pilnując, żebyśmy na pewno wprowadzili doń miarodajną próbkę.
Minusy Cena rzędu 550 złotych nie jest szczególnie wygórowana, ale należy pamiętać, że podwyższają ją wymienne ustniki – najlepiej korzystać z nich tylko raz.
Podsumowując Spośród testowanych alkomatów, to AlcoSense Excel wydaje się najrozsądniejszym wyborem dla kierowców w naszej strefie klimatycznej. Urządzenie potrafi sobie radzić w warunkach skrajnie niskich temperatur, daje miarodajne i powtarzalne wyniki, a na dodatek jest łatwe w obsłudze i czytelne. Szczerze polecamy!