Beat’em-upy, takie jak seria Streets Of Rage czy Teenage Mutant Ninja Turtles powracają do łask, ale niezależna gra Midnight Fight Express to coś więcej niż tylko ukłon w stronę klasycznego gatunku.
Produkcja zasadniczo jest dziełem trzech osób, a przede wszystkim jednej, Jakuba Dzwinela. Historia jest autorstwa Fernando Jay Huerto, znanego z Destiny 2: The Witch Queen, ale biorąc pod uwagę jej treść, mogę tylko powiedzieć, że Jakub mógł się odezwać do mnie — przygotowałbym mu na kolanie coś lepszego.
Mamy tu do czynienia z typowym arcade’owym nonsensem — jesteś byłym członkiem gangu cierpiącym na amnezję, który został zwerbowany przez drona, by powstrzymać gang przed przejęciem miasta. Mamy tu nieco dialogów, ale głównie istnieją one by gra mogła pozwolić sobie na denne odniesienia do filmów i innych gier. Wyraźnie w projekcie zabrakło kogoś, kto powiedziałby: „to nie jest dobry pomysł”.
Na szczęście jedyna rzecz, która naprawdę ma znaczenie w grze, czyli walka, jest o wiele bardziej interesująca. W dużej mierze przypomina ona serię Batman: Arkham w innej przestrzeni. Przeciwnik prawie zawsze ma przewagę liczebną i należy szybko przeskakiwać między wrogimi jednostkami, ostrożnie dzieląc swój czas między każdą osobę w grupie — wykonując uniki, parowania i oczywiście ataki.
Zakres ruchów jest na początku stosunkowo ograniczony, ale w Midnight Fight Express dostępne jest spore drzewko umiejętności do odblokowania, które dodaje np. ataki obszarowe czy mocniejsze ciosy. Zachowując motyw superbohatera, jest też fajne lasso, którego możesz użyć do chwytania wrogów lub obracania ich wokół siebie.
Akcja gry ma fajną dynamikę, zwłaszcza gdy pojawia się urozmaicenie w postaci korzystania z broni białej, ołowianych rur, a nawet broni palnej. Ta ostatnia nie zamienia jednak Midnight Fight Express w strzelankę — nie ma na to wystarczającej ilości amunicji.
To, co obniża noty gry poza okropnymi dialogami, to rosnąca niespójność w reakcjach wroga, im dalej robisz postępy. Istnieje imponująca różnorodność wrogów, ale bez oczywistego powodu wiele ruchów wydaje się na nich nie działać. W rezultacie musisz odblokować określone warianty, szczególnie dla parowania, aby móc ich efektywnie pokonywać. Nie ma możliwości, aby wiedzieć o tym z wyprzedzeniem, co może czasami sprawić, że poczujesz się frustrująco bezsilny i zmusi cię do wracania w odwiedzone już miejsca i dalszego rozwoju postaci. Ten styl postępu może działać w grze RPG, ale tutaj rujnuje tempo zabawy.
To nie wystarczy, aby zepsuć całe doświadczenie, ale jest to frustrująca usterka, biorąc pod uwagę, że gra w dużej mierze unika bardziej tradycyjnego problemu gatunkowego, związanego z powtarzalnością. To prawdopodobnie też dobry pomysł, że gra nie jest dłuższa niż jest w rzeczywistości (jej przejście zajęło mi pięć godzin, a odhaczenie wszystkiego dziewięć).
W czasach, gdy oldschoolowe bijatyki dostają spóźnione sequele, trzymające się zbyt blisko starych zasad, to ekscytujące spojrzenie na bardziej nowoczesne podejście do tej samej koncepcji. Ma pewne problemy, ale gdyby sequel je rozwiązał, Midnight Fight Express miałby szansę zająć należne mu miejsce jako nowoczesny klasyk zręcznościowy.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
W większości udana aktualizacja koncepcji przewijanego beat’em-up, z doskonałą walką i imponującym zakresem ruchów, broni i niebezpiecznych wrogów.
Plusy
Fajna, nawet jeśli nie oryginalna walka. Duża różnorodność. Styl.
Minusy
Fabuła i dialogi lepiej jak by nie istniały w ogóle. Odblokowywanie ruchów jest totalnie niespójne.