Sytuacja prezentera radiowego, Forresta Nasha, jest coraz gorsza. Niegdyś DJ popularnej stacji radiowej w dużym mieście, przyciągającej miliony słuchaczy podczas każdego programu, teraz mieszkaniec Gallows Creek, małego miasteczka, w którym każdej nocy tylko garstka mieszkańców słucha jego talk-show na nocnej zmianie. W Killer Frequency bohater odbiera niezwykły telefon, dowiadując się, że lokalny szeryf został zamordowany, a wszystkie rozmowy będą tymczasowo kierowane do niego.
To ciekawe założenie. Wiedząc, że na wolności grasuje morderca – w zasadzie potencjalny seryjny morderca – masz nadzieję, że nikt nie zadzwoni do ciebie ze szczegółami makabrycznych morderstw, które odkrył. To, co dzieje się zamiast tego, jest w rzeczywistości znacznie gorsze: w ciągu nocy odbierasz wezwania ludzi w niebezpieczeństwie. Gdy tajemniczy morderca ich ściga, twoim zadaniem jest pomóc im i poprowadzić w bezpieczne miejsce. Zrób to dobrze, a zostaniesz bohaterem. Popełnij błąd, a możesz poczuć się, jakbyś sprowadził na nich śmierć.
Są zatem emocje. Co więcej, musisz także prowadzić swój program radiowy między wszystkimi wezwaniami. Oznacza to wybieranie kawałków i ogłaszanie ich słuchaczom, puszczanie reklam i zajmowanie się innymi telefonami. Na szczęście Killer Frequency nie przytłacza cię wszystkimi rzeczami, którymi musisz zarządzać. W końcu to nie jest symulator stacji radiowej (choć przydałby się taki!). Oprócz niektórych odpowiedzi opcji dialogowych, które są ograniczone w czasie, jest to gra, która porusza się w twoim tempie.
Wezwania o pomoc od mieszkańców są główną atrakcją Killer Frequency. Każde z nich w zasadzie przedstawia zagadkę, którą trzeba rozwiązać, jeśli chce się zapobiec morderstwu. Czasami wystarczy znaleźć dokument w budynku rozgłośni i przekazać informacje rozmówcy. Jednak w niektórych przypadkach potrzeba znacznie więcej. Próba ustalenia, kogo zabójca zamierza wybrać jako ofiarę spośród wielu możliwości, zmusi cię z kolei do przeczytania wielu wycinków i poskładania ich w całość.
Równie ważna jest narracja. Fajnie jest odkrywać ciekawostki o Forreście i jego asystentce Peggy. Szybko można polubić też niektórych dzwoniących. Elementy humorystyczne dobrze balansują te pełniejsze grozy. Nawet jeśli nie lubisz horrorów, istnieje duża szansa, że polubisz Killer Frequency, o ile cenisz sobie dobrą historię i rozwiązywanie zagadek.
Dzięki rozgałęzionym ścieżkom dialogowym i różnym zakończeniom do odkrycia możesz pokusić się o wielokrotne granie w tytuł. Będziesz jednak musiał znosić wiele takich samych sytuacji i działań, co będzie bez wątpienia nużące. Mimo to z pewnością jest tu co najmniej jedna porywająca rozgrywka, w której warto spróbować uratować wszystkich mieszkańców małego miasteczka Gallow’s Creek, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie.
Można śmiało powiedzieć, że Killer Frequency zaskoczyło mnie. Tak naprawdę nie wiem, czego się po nim spodziewałem, ale wciągnęło mnie od samego początku i sprawiło, że chciałem grać dalej. Wielowarstwowa historia i szukanie rozwiązań w nietypowych sytuacjach, w których znaleźli się rozmówcy, to świetna zabawa. Ci, którzy lubią narracyjne przygody i wciągające łamigłówki, powinni sięgnąć po ten tytuł.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Odświeżająca gra logiczna w stylu slashera z lat 80.
Plusy
Dobra równowaga między zabawą i horrorem. Fantastyczna estetyka lat 80. Obsada. Unikalne rozwiązywanie zagadek.
Minusy
Łamigłówki są dość proste. Wiele zbyt dużych spowolnień akcji.