Jeśli przez lata znajdowałeś się w czyimś cieniu, może być dość trudne, gdy nagle skupią się na tobie światła reflektorów. W Gotham Knights nie tylko czterech nowych Strażników Gotham zmaga się ze swoim nowym statusem. Deweloper WB Games Montreal również dowiaduje się, że wejście na szczyt wymaga prób i błędów.
Jest prawie niemożliwe, aby nie porównywać Gotham Knights do serii Arkham. Podczas gdy kultowa trylogia została opracowana głównie przez siostrzane Rocksteady Studios, WB Games Montréal przygotowało jedynie poprawny prequel Arkham Origins. Rycerze Gotham nie są jednak kontynuacją „Arkhamverse”, ale oferują własną, niepowtarzalną historię. Bez Batmana.
Krzyżowiec w Pelerynie odgrywa jednak oczywiście swoją rolę w Gotham Knights. Na początku gry człowiek-nietoperz zostaje zabity, a kontynuowanie jego pracy zależy od jego czworga podopiecznych. Nightwing, Batgirl, Robin i Red Hood łączą siły w sprawie dotyczącej największego ówczesnego detektywa na świecie. Założyli kwaterę główną w dzwonnicy, starej wieży zegarowej, i stąd każdej nocy walczą z przestępczością w Gotham. Namierzają Trybunał Sów, tajne stowarzyszenie, które od wieków pociąga za sznurki za kulisami miasta.
Brzmi to jak wylęgarnia interesującej fabuły z innymi wrogami niż standardowy Joker lub Dwie Twarze, zwłaszcza, że sam Trybunał Sów jest jednym z lepszych wg mnie komiksów o Batmanie. Jednak Gotham Knights nigdy tak naprawdę nie ma pomysłu, jak zaskoczyć. Gra posłusznie podąża za standardowym schematem opowieści o superbohaterach. To samo w sobie nie jest katastrofą, ponieważ fabuła oferuje mocny powód, by stanąć do walki z przeciwnikami.
Walczyć niestety trzeba głównie z rutyną. System ten w Gotham Knights jest bardzo prosty i nie ma w nim mechanizmów blokujących, ani kontrujących. Wszystko sprowadza się do atakowania i uników, co jest dość prymitywnym rozwiązaniem. Często dyskutowana bolączka gry pod postacią jedynie 30 klatek na sekundę animacji nie jest dla mnie na tym tle szczególnie dotkliwa; w końcu w gry Arkham grało się przednio nawet na PlayStation 3.
Wielu wrogów wygląda podobnie i można ich pokonać tą samą taktyką. Dla urozmaicenia da się wybrać innego superbohatera do każdej misji, ale nie należy spodziewać się, że po zmianie nagle zagra się w zupełnie inną grę. Różne style walki są głównie kosmetyczne; w końcu wszyscy mają mniej więcej takie same ataki. Na przykład, gdy Red Hood strzela ze swoich (nieśmiercionośnych) pistoletów, Batgirl rzuca batarangiem.
Wrogowie w dalszej części gry nadal wyglądają dokładnie tak samo, ale ze względu na ich wyższy poziom, starcia trwają dłużej. Szczególnie frustrujące jest to, że system poziomów odpowiada tak mocno za postępy w grze. Niektóre misje poboczne rozgrywają się we własnym wątku fabularnym z własnym złoczyńcą, ale trzeba je rozegrać w prawie całkowicie ustalonej kolejności. W przeciwnym razie albo postać będzie za słaba na główną historię, albo zbyt silna na misję poboczną, jeśli wybierze się ją później. Dlatego też Gotham Knights ma dość niechlujną strukturę – na przykład widowiskowe walki z bossami skupiają się na ostatnich godzinach gry.
Problemem jest również dość bezużyteczny system łupów i rzemiosła. Cały czas odblokowuje się nowe elementy, ale system praktycznie zmusza do ślepego wyboru najmocniejszego sprzętu. Na szczęście czwórka bohaterów awansuje jednocześnie, więc nie trzeba ich szkolić jeden po drugim. Misje główne i poboczne razem dają wystarczająco dużo XP, aby pchać fabułę do przodu, więc nie trzeba grindować, zwiedzając miasto. Inna sprawa, że czynności w Gotham są tak samo powszechne jak wrogowie. Przestępstwa mają miejsce w różnych miejscach mapy. Są to rabunki, branie zakładników czy handel organami. Czterech strażników może rozwiązać te zbrodnie oczywiście poprzez standardową walkę. Od czasu do czasu można również rozpocząć pościg, ale dostępny jednoślad jest stosunkowo powolny i zatrzymuje się przy najmniejszym błędzie kierowania.
Miasto potrafi być bardzo klimatyczne, ale tylko w określonych okolicznościach. Kiedy chmury się rozpościerają, a srebrne światło księżyca na mokrych ulicach łączy się z czerwono-fioletowym neonem nocnych klubów i billboardów, ray tracing, wolumetryczne oświetlenie i rozdzielczość 4K harmonijnie tworzą piękny krajobraz. W takich chwilach zrozumiałe jest, że Gotham Knights jest zablokowane na 30 fps.
Mimo to miasto pozostaje puste. Z punktu widzenia fabuły logiczne jest, że mieszkańcy Gotham nie mają odwagi chodzić nocą po ulicach, ale jaka jest w tym przypadku wartość dodana otwartego świata? Warto też zauważyć, że przy każdym przejściu do i z niego mamy (na krótko) do czynienia z tradycyjnym ekranem ładowania. Nie widzimy tego zbyt często, odkąd pojawiły się konsole nowej generacji. Tryb kooperacji też niewiele wnosi. Nie ma dodatkowych ataków specjalnych dla dwóch graczy; pozostaje ta sama monotonna walka, ale z dwoma superbohaterami na ekranie.
Gotham Knights z pewnością ma kilka zalet, będąc fajną rozrywką dla fanów uniwersum Gotham, ale gra zbyt często razi, zamiast cieszyć. Tytułowi Rycerze Gotham zdecydowanie nie stanęli na własnych nogach po śmierci swojego przełożonego.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Gotham Knights opiera się na dziwnych wyborach projektowych. Niezależnie od tego, czy jest to otwarty świat, system walki, czy nawet kooperacja: pomimo potencjału wszystko po prostu nie jest wystarczająco dopracowane.
Plusy
Garść niezapomnianych chwil, pięknych i klimatycznych w odpowiednich okolicznościach.
Minusy
Walka szybko staje się monotonna. Zbyt radykalne wymuszanie kolejności zadań. Pusty otwarty świat gry. Doładowywanie poziomów.