Gry z gatunku metroidvanii przeżywają swój renesans. Zgrabny mariaż platformówki z grą akcji, w którym poruszamy się po połączonych ze sobą mapach, pozostawał przez pewien czas zapomniany, ale teraz tryumfalnie powraca na konsole i komputery. Stworzona przez chińskie studio TiGames F.I.S.T.: Forged in Shadow Torch to dowód na to, że prosta forma metroidvanii może być wykorzystana do opowiedzenia niebanalnych historii.
Gra osadzona jest w fikcyjnej metropolii Torch City, ciemnym i brudnym mieście mechanicznych wież i ślepych zaułków. Władzę nad nim sprawuje Legion i jego mechaniczni wojownicy, a mieszkańcy – antropomorficzne zwierzaki – za wszelką cenę starają się przetrwać w nieprzyjaznych warunkach. Wśród nich jest królik Rayton, zmęczony walką weteran pierwszej wojny z maszynami, szukający celu w życiu. Dopiero aresztowanie jego najlepszego kumpla, zmusza go do przywdziania bojowego kombinezonu i ponownego stawienia oporu najeźdźcom.
Zwierzęcy bohaterowie to ostatnio popularne zjawisko w świecie gier, ale F.I.S.T. przedstawia ich w niecodzienny sposób: bliżej im do postaci z CP 2077 czy Shadowrun niż uroczych stworków z Biomutanta. Dieselpunkowe inspiracje widoczne są na każdym kroku: oświetlone neonami, industrialne dzielnice Torch City tworzą wyjątkowy klimat, a ich pnące się w górę, rozgałęzione struktury kryją mnóstwo miejsc do odkrycia i wrogów do pokonania. Miasto jest naprawdę duże i skomplikowane; na szczęście gra udostępnia nam mapę świata, dzięki której mniej więcej wiemy, gdzie co jest.
Wraz z postępami w grze Rayton uczy się nowych sztuczek, pozwalających na zmianę sposobu eksploracji i walki. Chociaż na początku dysponujemy tylko jednym rodzajem broni, gigantyczną pięścią przymocowaną do bojowego egzoszkieletu bohatera, nasz arsenał szybko powiększy się o dwa kolejne gadżety.
Tytuł daje nam swobodę w ich wykorzystywaniu, chociaż do najskuteczniejszego wykańczania żołnierzy Legionu niezbędne będą kombosy, łączące kilka ciosów różną bronią; nowych ataków nauczymy się wraz z rozwojem drzewka umiejętności. F.I.S.T. to wymagająca, ale sprawiedliwa gra – bez poznania słabych stron przeciwników bardzo szybko zostaniemy wgnieceni w ziemię, ale mnogość dostępnych ciosów pozwala nam wdrożyć piekielnie skuteczne (i satysfakcjonujące) strategie walki. Czasami tylko w rozgrywkę wkradają się drobne, ale wkurzające bugi.
Dzieło TiGames zwraca uwagę także oprawą graficzną i dźwiękową. Wspominaliśmy już o klimatycznych lokacjach, ale na pochwałę zasłużyły również prześlicznie animowane modele postaci, minimalistyczna ścieżka dźwiękowa czy udany, angielski dubbing.
F.I.S.T. mocno nas zaskoczyło – kto by pomyślał, że tytuł indie będzie mógł pochwalić się tak dojrzałą fabułą, wciągającą mechaniką i dopracowaną oprawą audiowizualną?
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Czy platformówka z puchatym królikiem w roli głównej może wciągnąć dorosłego gracza na wiele godzin? Tytuł TiGames pokazuje, że może.
Plusy
Dopracowana mechanika eksploracji i walki. Wciągająca fabuła. Unikatowy klimat, także w kwestii graficznej i dźwiękowej.
Minusy
Od czasu do czasu pojawiają się irytujące, utrudniające rozgrywkę bugi.