W początkowych latach gier wideo, gdy żeby zagrać trzeba było wrzucić monetę do automatu, wszystko było brutalnie trudne. Niekoniecznie do granic niesprawiedliwości – producenci nie chcieli, by gracz czuł się oszukany po każdej śmierci – ale na tyle podchwytliwe, by większość z nich musiała stale sięgać do kieszeni po kolejne monety, chyba że była wyjątkowo uzdolniona.
Gdy pojawiły się pierwsze konsole domowe, ta sama filozofia przetrwała – częściowo dlatego, że była to era przed punktami zapisu, więc każdą grę zaczynało się od początku. Po wprowadzeniu kart pamięci, dysków twardych i zapisów w chmurze, gry wideo stały się bardziej popularnym hobby, a deweloperzy celowo czynili je bardziej przystępnymi, by przemówić do odbiorców, którzy nie byli przyzwyczajeni do cyfrowej brutalności dla rozrywki.
Ponieważ historia jest cykliczna, a nadmiar dobrego może z czasem nudzić, w ostatniej dekadzie obserwujemy powrót do gier oferujących znacznie większy poziom wyzwania. Roguelike’i są jednym ze znaków, że trudność wróciła do łask, ale to gry z gatunku souls od FromSoftware stoją na czele ruchu, który przestał rozpieszczać graczy, traktując ich jak dorosłych – choć dorosłych w obozie szkoleniowym, mającym uczynić z nich lepszych graczy.
Bionic Bay nie wygląda ani nie brzmi jak gra od FromSoftware, ale inspirowana jest tym samym etosem – uczciwego, lecz bezlitosnego wyzwania. To złowieszczo wyglądająca platformówka 2D, natychmiast przywodząca na myśl takie gry jak Limbo i Inside. Podobnie jak one, Bionic Bay jest oszczędna w słowach – woli, by środowisko opowiedziało ci większość rzeczy, które musisz wiedzieć, zarówno o fabule, jak i o mechanikach, które możesz wykorzystać, by przedrzeć się przez jej gigantyczne, biomechaniczne krajobrazy.



Twój zestaw ruchów – sprint, skok i przewrót – może być łączony w różne kombinacje, by pokonać przepaści, które wydają się nieosiągalne, i wykonywać precyzyjne skoki przez tak wąskie szczeliny, że początkowo jesteś przekonany, że źle zinterpretowałeś kierunek, w którym powinieneś podążać. Otrzymujesz też teleporter, który można przymocować do przedmiotów i natychmiast zamienić się z nimi miejscami.
Bionic Bay nie wygląda ani nie brzmi jak gra od FromSoftware, ale inspirowana jest tym samym etosem – uczciwego, lecz bezlitosnego wyzwania
Ta łatwa do zrozumienia mechanika szybko zostaje wykorzystana w coraz bardziej złożony sposób – od umożliwienia ci przeskoczenia przez jeszcze większe przepaści przez teleportowanie wysp w odpowiednie miejsca, po budowanie – a następnie przemieszczanie – barier, które chronią cię przed skanującymi wiązkami laserowymi. Są sekcje, w których możesz na kilka sekund spowolnić czas, albo uderzyć obiekty z nieproporcjonalną siłą – i to wszystko dzieje się już w pierwszych kilku godzinach gry.
Każda nowa umiejętność jest starannie wprowadzana – gra daje ci czas, by przyzwyczaić się do jej działania, zanim zostanie rozwinięta w krótkie, ale absurdalnie złożone sekwencje, które trzeba będzie powtarzać dziesiątki razy, zanim w końcu uda się dotrzeć do następnego punktu kontrolnego. Wiele z tych punktów znajduje się zaledwie kilka sekund gry od siebie, ale może wymagać wielu minut powtarzających się śmierci, zanim nabędziesz wystarczających umiejętności, by przejść je za jednym podejściem.



Na szczęście punkty kontrolne są hojnie rozmieszczone – przynajmniej na początku. W miarę jak postępujesz w grze, coraz częściej trafiasz na sytuacje, które początkowo wydają się zupełnie niemożliwe – ich trudność tak ekstremalna, że żaden człowiek nie powinien być w stanie wykazać się takim poziomem precyzji i wyczucia czasu, nie mówiąc już o długiej sekwencji ruchów, w której porażka w jednym z nich skutkuje natychmiastową śmiercią.
Częścią magii Bionic Bay jest to, że nie tylko chętnie takie rzeczy robi – ale robi je regularnie. Oznacza to, że przyzwyczajasz się do sekcji, które na początku wydają się ślepymi zaułkami, ale po wielu próbach stają się niemal drugą naturą – i to, co kiedyś było nieprawdopodobnym marzeniem, staje się czymś, co po kilku próbach potrafisz wykonać stosunkowo łatwo. Gra uczy cię, jak być lepszym graczem – bez zbędnych gadżetów czy wydłużonych pasków energii.
Bionic Bay opiera się całkowicie na realistycznej fizyce – grawitacja działa, eksplozje rozrzucają luźne fragmenty otoczenia, a pęd zostaje zachowany podczas użycia teleportera, prowadząc do sytuacji w stylu Portal w 2D. Niespodziewanym efektem ubocznym tego wszystkiego jest fakt, że ruchy twojego mikroskopijnego bohatera po ekranie mają w sobie coś nieokreślenie „muppetowego”. Powstrzymuje to olbrzymie, zrujnowane przemysłowe tła przed zbytnią ponurością i nadaje całości dziwnie radosny charakter.
Jego fizyka szmacianej lalki sprawia również, że wiele z twoich częstych, przypadkowych śmierci staje się komicznych – podobnie jak efekty dźwiękowe, gdy zostaje zmiażdżony lub przypalony. Wesołe mlaśnięcia i dźwięki przypalenia dodają postaci charakteru, mimo że ma ona ledwie kilka pikseli wysokości na ekranie. Ale to wszystko to tylko dekoracja dla ciągu elegancko zaprojektowanych i lekko zwariowanych mikrozagadek, które trzeba rozgryzać, zagłębiając się coraz dalej w półmroczne biomy gry.
Bionic Bay bezlitośnie uczy zręczności i wyczucia czasu, nieustannie popychając cię do osiągania perfekcji w platformówkowej precyzji. Zachwyca pomysłowością swoich wyzwań i brakiem powtarzalności – każdy poziom to unikalna zagadka. Jeśli lubisz gry bez kompromisów, ale jednocześnie kreatywne i świeże – to będzie jedno z fajniejszych doświadczeń w ostatnim czasie.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Szybka i piekielnie trudna platformówka 2D, inspirowana Limbo i grami z gatunku souls, z własnym, niespokojnym duchem wynalazczości, który nigdy nie zawodzi.
Plusy
Ultraprecyzyjne sterowanie i przywiązanie do praw fizyki. Wspaniałe, cieniowane krajobrazy. Poziom trudności, który jest wymagający, ale nigdy niesprawiedliwy.
Minusy
Niezależnie od tego, jak dobrze wyważony, poziom trudności będzie zbyt wysoki dla niektórych. Oprawa graficzna bywa chwilami zbyt ponura.