Zapoczątkowana w 1979 roku przez Ridleya Scotta i po mistrzowsku kontynuowana przez Jamesa Camerona w 1986 roku, saga o ksenomorfach, zalicza w ostatnich latach więcej upadków niż wzlotów, ale w świecie gier radzi sobie zaskakująco lepiej niż na kinowym ekranie.
Aliens: Dark Descent to taktyczny tytuł akcji dla jednego gracza w klimacie wieloletniej sagi science-fiction i horroru. Historia obejmuje dowództwo nad grupą kolonialnych marines wysłanych na księżyc Lethe w celu wyeliminowania kosmicznego ustrojstwa, co na pierwszy rzut oka nie jawi się jako wyróżniająca na tle innych przygoda. Ale Aliens: Dark Descent jest zaskakująco dobrze poprowadzone, a nawet oferujące przebłyski oryginalności. Tak, mogłaby dać z siebie więcej, zwłaszcza w zakończeniu, ale trzyma w napięciu, aby kontynuować chęć popychania fabuły do przodu.
Narracja prowadzona jest za pomocą dokumentów, dialogów i filmów. Kluczowa, strategiczna układanka, buduje na początku wrażenie skomplikowanej. Tindalos podsyca to uczucie przez prezentację ciągłych samouczków w pierwszych godzinach gry, z menu z mnóstwem informacji o tym, co trzeba zrobić lub jak uzyskać dostęp do umiejętności żołnierzy, aby jak najlepiej wykorzystać ich w walce. Ponadto istnieje ogromny indeks pełen szczegółów, które mogą pomóc w dowolnym momencie. Pod tym względem to zdecydowanie gra strategiczno-taktyczna, nawet jeśli element fabularny i symulacyjny nie są potraktowane po macoszemu.
W ramach misji musimy infiltrować czasem ogromne poziomy i wybierać trasy dla grupy do pięciu żołnierzy. Choć duża część misji jest mniej lub bardziej kierowana, i tak mamy dużą dowolność, jeśli chodzi o realizację celów i stawienie czoła przeciwnościom. Interfejs jest wbrew rozległości prosty, a wszystkie kontekstowe informacje pogrupowane. Nawet strzelanie z karabinów pulsacyjnych jest w pewnym stopniu automatyczne, jeśli znajdujemy się w oblężeniu przez ksenomorfy.
Trzeba zaznaczyć, że w Aliens: Dark Descent śmierć jest prawdziwie przerażająca, ponieważ nieodwracalna. Biorąc pod uwagę, że każdy z marines ma imię, specyficzne cechy, a nawet specjalne zdolności odblokowywane wraz z przechodzeniem poziomów, nie jest to drobiazg i świetnie buduje atmosferę napięcia i uważności. Każda decyzja, misja i działanie, które podejmujemy, ma bezpośrednie konsekwencje. Kosmici i wrogowie, których napotkamy, nauczą się z naszego sposobu gry, zwłaszcza jeśli jesteśmy w tym samym scenariuszu od jakiegoś czasu.
Poza personalizacją i rozwojem pięciu klas – medyk, strzelec, haker, zwiadowca i sierżant – musimy bardzo uważać na zdrowie i poziom stresu lub zmęczenia żołnierzy. Narażanie ich na sytuacje ciągłego zagrożenia, może być fatalnym błędem. Niejednokrotnie okaże się, że utrzymanie drużyny przy zdrowych zmysłach jest tak samo ważne, jak przeszukiwanie poziomów w poszukiwaniu celów, amunicji lub zasobów. To tak, jakby XCOM i Company of Heroes miały ksenomorficzne dziecko.
Choć czas działa na korzyść gracza, uczącego się szybko obsługi gry, nie zmienia to faktu, że Aliens: Dark Descent to trudna gra, nawet na średnim poziomie trudności, a czasem nawet niesprawiedliwa. Nie brakuje momentów, w których wejście w pętlę śmierci jest frustrujące i bliższe poczuciu złego zaprojektowania przez twórców niż słabości gracza.
Z drugiej strony sztuczna inteligencja ksenomorfów jest imponująca. Wiedza, jak patrolować, zastawiać pułapki lub reagować na dźwięki, które wydajemy – robi wrażenie. Podwójne, gdy porówna się ją z humanoidalnymi syntetykami, stanowiącymi mięso armatnie dla żołnierzy. To jednak nie wszyscy przeciwnicy w grze, a znający uniwersum będą usatysfakcjonowani mnogością wrogów, których napotkają.
Estetycznie nienaganna i klimatyczna, Aliens: Dark Descent to zarazem gra, która nie wyróżnia się technicznie. Kamera z reguły obserwuje wydarzenia z pewnej odległości od akcji, aby zaoferować pełną wizję ustawienia. Niestety animacje ludzi i kosmitów, zwłaszcza twarze głównych bohaterów, nie stoją na wysokim poziomie, gdy widok zaczyna zbliżać się do akcji.
Aliens: Dark Descent ma godną uwagi obsadę głosową. Do tego jest dobrze udźwiękowione, ze szczególnym uwzględnieniem filmowych efektów dźwiękowych. Muzycznie to hołd partyturom Jerry’ego Goldsmitha czy Jamesa Hornera.
Aliens: Dark Descent to bardzo interesująca gra, ale czegoś brakuje w kilku jej sekcjach. Ma bardzo ciekawą historię, poważnie traktuje swoje uniwersum i wie, co zaoferować graczom. Znajdziemy również wciągające podejście, zakorzenione w działaniach taktycznych w czasie rzeczywistym i zarządzaniu zasobami. W ciągu 15 godzin głównej fabuły wiele jest jednak skoków jakościowych, które sprawią, że najbardziej grą zainteresują się fani świata Obcego, w którym jak wiemy od dekad: nikt nie słyszy naszych krzyków.
NASZYM ZDANIEM...
Ciekawa pod względem mechaniki gra dobrze traktująca uniwersum Obcego, która jednak nie została dopracowana pod niektórymi aspektami.
Plusy
Taktyczna i wciągająca. Oddaje napięcie z pierwszych filmów. Pełna wyzwań. Daje swobodę. Oprawa dźwiękowa.
Minusy
Graficznie mogłaby być lepsza. Poziom trudności bywa frustrujący. Skradanie się nie działa prawie w żadnej sytuacji.