Jeszcze kilkanaście lat temu koncepcja robotów mogących wyręczać nas z wykonywania codziennych domowych obowiązków funkcjonowała niemal wyłącznie w książkach oraz filmach science fiction. Dziś, kiedy automatyka jest jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi branży technologicznej, inteligentne maszyny coraz śmielej wkraczają w życie zwykłych ludzi i w przeciwieństwie do obrazów serwowanych nam w „Terminatorze”, nie myślą o tym (przynajmniej na razie), jakby tu pozbyć się swoich żywych panów. Jak zatem może wyglądać nasza wspólna koegzystencja? W odpowiedzi na to pytanie może pomóc relacja gościa, który spędził dobę w otoczeniu kilku najbardziej zaawansowanych technologicznie domowych gadżetów.
PORANNE LENISTWO
„Podobnie jak miliony osób na całym świecie, dzień rozpoczynam od wypicia mocnej, stawiającej na nogi kawy oraz zapoznania się z codzienną dawką porannych newsów. Do wykonania tej drugiej czynności mógłbym wprawdzie użyć telewizora, ale mówiąc szczerze cenię swój czas i jest mi go szkoda na przeskakiwanie kanałów do momentu trafienia na jakiś w miarę normalny program informacyjny. Z tego powodu postanowiłem skorzystać z Google Home, który może i nie jest robotem w klasycznym tego słowa rozumieniu, ale jak na tak niewielkie urządzenie może pochwalić się wyjątkową inteligencją. Po rzuceniu frazy „OK Google, przeczytaj mi newsy” dowiedziałem się o kolejnej kontrowersyjnej wypowiedzi Trumpa oraz o coraz gorszej sytuacji we wschodniej Azji i związanej z tym perspektywie nuklearnej wojny. „Dosyć tego” – pomyślałem. Krzyknąłem „OK Google, przestań” i nie chcąc dołować się od samego rana, poprosiłem głośnik o odpalenie jakiejś optymistycznej playlisty ze Spotify. W międzyczasie Home sprawdził dla mnie mój kalendarz i gdy okazało się, że nie mam dziś za wiele rzeczy do zrobienia, postanowiłem wziąć się za sprzątanie mieszkania.
Oczywiście nie miałem zamiaru robić tego samodzielnie – mój chytry plan zakładał bowiem przerzucenie pracy na robota Neato Botvac Connected, który nieświadomy jeszcze wagi postawionego przed nim zadania, spokojnie leżał przy swojej stacji dokującej. Sprzęt ten jest kompatybilny z asystentem Alexa, dzięki czemu wystarczyło, że wypowiedziałem do smartfona zdanie: „Alexa, poproś Neato, aby zaczął sprzątać”. Chwilę później odpowiedzialny za działanie Aleksy głośnik Amazon Echo, zaczął świecić się na niebiesko, dając tym samym sygnał odkurzaczowi, by wziął się za czyszczenie mojego dywanu. Poranna kawa? Tu również prawie nie kiwnąłem palcem dzięki Aleksie, która rozkazała znajdującemu się w kuchni ekspresowi Smarter Coffee Machine, by przyrządził dla mnie małą czarną.
NAJLEPSI PRZYJACIELE CZŁOWIEKA
Pogoda za oknem nie nastrajała do spaceru, a w wolnym dniu od pracy wypadałoby przecież choć trochę zadbać o zapewnienie sobie odrobiny ruchu. Postanowiłem więc poćwiczyć, ale nie miałem zamiaru robić tego sam. Podjąłem więc decyzję, że trenować będę wspólnie z Ubtech Alpha 1s – niewielkim humanoidalnym robocikiem, którego głównym zadaniem jest towarzyszenie ludziom w wielu codziennych sytuacjach. Uruchomiłem na iPhonie apkę sterującą i wybrałem program treningowy, po włączeniu którego Alpha 1s zaczął… robić pompki. Nie chciałem być od niego gorszy i też pompowałem ile sił, ale gdy robot rozpoczął wykonywanie tego ćwiczenia na jednej ręce, strzeliłem na niego focha i za pomocą smartfona rozkazałem mu tańczyć ku mojej uciesze. Ha!
Robot przypominający człowieka wystawił mnie na pośmiewisko (dobrze, że nikt tego nie widział!), dlatego też postanowiłem zamienić go na elektronicznego psiaka o wdzięcznym imieniu CHiP. Ten kontrolowany za pomocą aplikacji mobilnej czworonóg zamiast łapek ma co prawda kółka, ale pod względem zachowania bardzo mocno przypomina normalnego psa. Gdy mam na sobie specjalną opaskę Ipooh, CHiP może za mną podążać, rozpoznawać mnie i przyjeżdżać do mnie na moje zawołanie. Dla zabawy rzuciłem mu kilka razy piłkę do aportowania i kiedy zabawa ta nieco mi się znudziła, pogłaskałem go po głowie, za co odwdzięczył mi się szczeknięciem.
Kilka godzin później zobaczyłem, że obecna za oknem aura uległa znaczącej poprawie, co zachęciło mnie do zaczerpnięcia świeżego powietrza. Przy okazji przypomniałem sobie o konieczności zrobienia zakupów, w związku z czym powziąłem zamiar udania się do oddalonego o kilkaset metrów sklepu. Wyprawę tę zrealizowałem wskakując na Ninebota mini pro – dwukołowy pojazd typu segway, który w odróżnieniu od wielu konkurencyjnych modeli, może być sterowany za pomocą smartfonowej aplikacji. Dzięki niemu dotarłem do celu całkiem szybko, a cała ta eskapada kosztowała mnie minimum wysiłku, co pozwoliło mi zaoszczędzić siły na późniejszą aktywność w kuchni. Niedługo mieli mnie odwiedzić znajomi i chcąc ugościć ich czymś więcej niż sokiem z lodówki, musiałem na szybko zająć się pichceniem. Po skończonej pracy uruchomiłem robota Pepper, który w moim odczuciu otrzymał swe imię po postaci z filmów o Iron Manie. Dlaczego tak uważam? No cóż, Pepper, podobnie jak Pepper Potts pomaga swemu szefowi w organizacji jego dnia i pośredniczy w kontaktach między nim a jego biznesowymi partnerami. Z mającą mnie odwiedzić parą nie miałem co prawda zamiaru robić żadnych interesów, ale mimo to chciałem, aby przekraczając próg mego mieszkania, poczuli się jak po wejściu do jakiejś nowoczesnej japońskiej korporacji. Kosztujący prawie 85 000 PLN Pepper przywitał ich już w drzwiach i wykonując gesty swymi mechanicznymi rękoma, zaprosił ich do środka. Moi znajomi byli w szoku, co wspomniany wcześniej robot odnotował dzięki zaawansowanym algorytmom rozpoznawania ludzkich emocji. Pepper towarzyszył nam przez cały czas trwania spotkania, potańczył chwilę z koleżanką, a na końcu odprowadził mych gości do drzwi i pomachał im na pożegnanie.
Po tej wizycie rzuciłem się na kanapę i za pomocą Google Home odpaliłem Netflixa, by obejrzeć sobie jakiś film. Mój wybór padł na „Ex Machina” – jak widać, po całym dniu spędzonym z robotami, miałem ochotę na jeszcze…”