Niby w tej sytuacji nie ma nic specjalnego: obiekty znajdujące się w niskiej i średniej orbicie okołoziemskiej spadają w kierunku powierzchni naszej planety stosunkowo często. Dość rzadko mamy jednak do czynienia z niekontrolowanym spadaniem obiektu tak dużego, jak stacja kosmiczna Tiangong-1, która ma uderzyć w Ziemię w marcu tego roku. Mimo tego nie powinno dojść do żadnej tragedii.
Tiangong-1 (czyli „niebiańskie miejsce”) w kosmosie znajduje się od 2011 roku. Była to pierwsza załogowa chińska stacja kosmiczna i działała do 2016 roku. Po zakończeniu misji chińska agencja kosmiczna poinformowała, że utraciła komunikację z obiektem i że wkrótce spadnie on na Ziemię. Ze względu na dużą masę stacji kosmicznej przyjmuje się, że nie ulegnie ona spaleniu podczas ponownego wejścia w atmosferę. W powierzchnię planety uderzy od 10 do 40% obiektu, czyli od 900 do 3 600 kg „kosmicznych odpadów”, które w marcu spadną w miejscu znajdującym się pasie pomiędzy równoleżnikami 43°N i 43°S.
Chociaż wizja spadających elementów stacji kosmicznej pobudza wyobraźnię, największe niebezpieczeństwo związane jest nie z odpadkami, ale substancjami chemicznymi. Substancje takie, jak znajdująca się w paliwie rakietowym silnie toksyczna hydrazyna, mogą przetrwać wejście w atmosferę i zanieczyścić środowiska lądowe i wodne. Dlatego też niemal wszystkie agencje kosmiczne będą monitorowały jej spadanie tak, aby zapobiec skażeniu.