Powyższy nagłówek brzmi jak żywcem wyciągnięty z filmu SF, nie? Niestety, problem, którego dotyczy jest jak najbardziej rzeczywisty. W coraz większej ilości robotów i urządzeń elektrycznych wykrywane są potencjalnie krytyczne luki w zabezpieczeniach.
O ile w przypadku przedmiotów codziennego użytku niedopatrzenia mogą skutkować głównie zirytowaniem i niedogodnościami, o tyle w przypadku sprzętu przemysłowego każda luka bezpieczeństwa może prowadzić do tragedii. Według opublikowanego wczoraj raportu firmy IOActive zajmującej się bezpieczeństwem sprzętów elektronicznych na ataki szczególnie narażone są tzw. koboty. Ta zbitka słów „kooperacja” i „robot” opisuje maszyny, które zoptymalizowane są do pomocy pracownikom firmy. Koboty wyposażone są w szereg funkcjonalności, które mają zwiększać wydajność ludzkich rąk – mogą one np. służyć jako dodatkowe ramię lub, dzięki wbudowanej kamerze HD, pełnić funkcję dodatkowej, bardziej dokładnej pary oczu.
Właśnie ta specyfikacja kobotów – praca w tym samym środowisku, co ludzie – stanowi główne zagrożenie. Zhakowane robotyczne ramię może bowiem zacząć wykonywać nagłe, niekontrolowane ruchy, które mogą poważnie zranić pracownika. Owszem, każdy sprzęt tego typu wyposażony jest w szereg zabezpieczeń przyjmujących formę np. nieedytowalnego pliku z zapisaną konfiguracją sprzętu, która ma zabezpieczyć użytkowników przed nieprzewidzianymi zdarzeniami. Sprawny haker może jednak ten plik podmienić i uzyskać dostęp do ustawień kobota, z poziomu których łatwo zmieni zasięg działania i kierunek ruchu sprzętu.
Raport podkreśla konieczność współpracy pomiędzy producentami robotów, specjalistami od zabezpieczeń oraz użytkownikami. Koboty to technologia znajdująca się dopiero na początkowym etapie rozwoju i przez to wrażliwa na wiele czynników zewnętrznych. Bez wspólnego działania nie można wyeliminować problemów i zapobiec wszystkim możliwym niebezpieczeństwom.