Z podinspektorem Mariuszem Sokołowskim i nadkomisarzem Zbigniewem Urbańskim z Komendy Głównej Policji rozmawia Piotr Perka.
Piotr Perka: Kiedy policja w Polsce zajęła się
przestępczością internetową?
Zbigniew Urbański: Początki przypadają na
1997 rok, jednak nasze działania nabrały rozmachu
w 2000 roku, gdy przeszkolono 50 policjantów
ze wszystkich komend wojewódzkich i miejskich
w całym kraju w ściganiu przestępczości internetowej,
odzyskiwaniu danych z zabezpieczonych
komputerów. Przez kilka miesięcy jeździliśmy
na szkolenia do wielu krajów i nie było praktycznie
policjanta, który nie zostałby przeszkolony
przez instruktora z Unii Europejskiej. Szkoliło
nas także FBI oraz Secret Service.
Mariusz Sokołowski: Pamiętajmy, że pod koniec
lat 90. internet był zupełnie innym tworem
niż jest obecnie.
Zbigniew Urbański: Początki naszych działań
polegały na wyszukiwaniu serwisów zawierających
nielegalne treści. Wówczas jak grzyby
po deszczu wyrastały strony zawierające pirackie
kopie oprogramowania, filmów czy muzyki.
Do 2000 je zlikwidowaliśmy. Teraz w polskim internecie
nie znajdziemy żadnej strony oferującej
tego rodzaju treści. Jednak wraz z rozwojem internetu
pojawiły się nowe wyzwania, z którymi
walczymy do dzisiaj.
PP:Czy oddział do walki z cyberprzestępczością
działa przy każdej komendzie?
ZU: Przy każdej komendzie wojewódzkiej,
przy wydziałach do walki z przestępczością gospodarczą.
Obecnie tworzymy drugą komórkę
przy wydziałach techniki specjalnej w każdym
województwie. Pracujący w niej policjanci będą
świadczyć usługi dla policjantów prowadzących
postępowania przygotowawcze, gdzie w sprawie
jednym z wątków będzie internet lub komputer.
Ich praca będzie polegać na badaniu twardego
dysku, badaniu adresu IP czy znalezieniu kogoś
w internecie. Oprócz tego sprawy operacyjne
będą prowadzić policjanci do walki z przestępczością
gospodarczą oraz policjanci kryminalni
w zależności od charakteru sprawy.
MS: Przez jakiś czas miało to charakter nieetatowy.
Dwa lata temu powołano zespół do
walki z handlem ludźmi, który zajmuje się przestępczością
internetową związaną z pornografią
dziecięcą i pedofilią. Pamiętajmy, że internet odgrywa
dużą rolę w handlu ludźmi. To m.in. za
jego pomocą handlarze kontaktują się ze sobą.
Zespół ten prowadzi szkolenia, w każdym województwie
mamy koordynatora, który zajmuje się
tego rodzaju informacjami i trzeba powiedzieć,
że struktury te są rozbudowywane, co związane
jest z rozwojem internetu i coraz większą liczbą
ludzi, którzy tutaj w Polsce mają do niego dostęp.
My nie możemy zostać z tyłu. W połowie
lat 90. mało kto był w stanie przewidzieć, że
przestępczość internetowa tak bardzo wzrośnie.
Weźmy chociażby sprawę prostytucji dziecięcej
na Dworcu Centralnym. Obecnie to już przeszłość.
Kontakty mają miejsce na forach internetowych
bądź za pośrednictwem poczty elektronicznej,
gdyż wydaje się, że jest to bezpieczniejsze. Wiele
osób liczy na to, że internet jest anonimowy, że
jest to zabawa, że mogą wejść na takie forum
i porozmawiać, ale okazuje się, że ta „zabawa”
kończy się kontaktem z policją.
PP: Czy policja monitoruje czaty i inne miejsca
spotkań w internecie?
MS: Niestety, nie mamy możliwości, by monitorować
wszystkie podejrzane czaty. Bazujemy
na informacjach przesyłanych do nas przez ludzi,
administratorów, z którymi współpracujemy,
i których jest coraz więcej. Jeżeli w danym kraju
administrator zauważa, że na serwerze dzieje się
coś niewłaściwego, zawiadamia policję, ta bada,
z jakich krajów pochodzą użytkownicy i za pomocą
Interpolu informacje są przesyłane do poszczególnych
policji krajowych.
PP: Których zgłoszeń jest zdecydowanie najwięcej?
ZU: W zasadzie jest to taki łańcuszek. Jeśli
przy prowadzeniu jakiejś sprawy wykrywamy, że
np. pliki były wysyłane do osób, które nie są objęte
śledztwem, bądź były pobierane z serwera,
którego jeszcze nie sprawdzaliśmy, idziemy tymi
tropami. Z każdej sprawy mamy zawsze jakiś odprysk,
mamy kolejną realizację. Bardzo dużo zgłoszeń
dostajemy z dyżurnetu. Przychodzą też do
nas e-maile ze zgłoszeniami.
MS: Nawet jeśli ktoś pisze e-maila z prośbą
o sprawdzenie, czy jakieś treści są zabronione
czy nie, to my to sprawdzamy. Żadnego e-maila
nie wyrzucamy do kosza.
PP: Jak Panowie oceniają, czy internet nasilił
zjawisko pedofilii? Czy tego rodzaju przypadków
jest odnotowywanych więcej niż kilka
lat temu?
MS: Internet dał nowe możliwości ludziom o tego
rodzaju zainteresowaniach. Wcześniej mieli
większe trudności z dotarciem do tego rodzaju
materiałów, gdyż konieczne było fizyczne nabycie
kasety VHS czy odbitek zdjęć. Teraz osoby przekazujące
sobie takie materiały praktycznie się nie
znają. Trzeba tutaj powiedzieć o istnieniu specjalnych
stron, na których trzeba samemu przysłać
jakieś zdjęcie, które ewentualnie skompromituje
wysyłającego. W ten sposób dana osoba
się uwiarygodnia i zyskuje dostęp do materiałów
na serwerze. Staramy się także docierać do tego
typu stron, choć środowiska te są hermetyczne.
Cechą internetu jest to, że czasami nieoczekiwanie
pojawiają się różne informacje, które do nas
trafiają. Korzystamy z jakiegoś drobnego sygnału
i sprawa się rozwija. Gdy już uda się potwierdzić
przestępstwo, a podejrzanych jest wiele osób,
policjanci jednocześnie wkraczają do wszystkich
podejrzanych. Wówczas minimalizujemy szanse,
że ktoś zostanie ostrzeżony, że wyrzuci dysk lub
komputer i nie będziemy mieć dowodów. Oczywiście
zdarza się, że nie znajdujemy dowodów
– zostały one wymazane i jedynym potwierdzeniem
jest to, że dana osoba pobierała plik, nie
mamy natomiast do czynienia z posiadaniem,
a to jest karalne.
PP: Czy to, że w jednej sprawie zatrzymywanych
jest wiele osób, nie wynika właśnie
z faktu korzystania z internetu? Medium, które
miało zapewnić anonimowość, przyczynia
się do ujawniania całych siatek?
MS: Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony
internet ułatwia wymianę, z drugiej pozwala
dotrzeć do większej liczby osób. Tak więc sam
internet pomaga nam w dokonywaniu zatrzymań.
Przy czym w grupie osób zatrzymywanych
często są też osoby, które wchodzą w nielegalne
działania w sposób nie do końca świadomy.
Wiodła ich ciekawość – pobrali pliki ze zdjęciami
czy filmami, obejrzeli je, a potem okazuje się,
że tego rodzaju treści mają w swoim komputerze,
a przypominam, że posiadanie jest karalne.
To nie jest zabawa. I nie pomaga tłumaczenie,
że byłem ciekaw, chciałem zobaczyć. Z punktu
widzenia prawa mam, a więc podlegam odpowiedzialności
karnej. Jeśli ktoś natrafi na takie
materiały przeglądając strony WWW, będziemy
wdzięczni za zgłoszenie. Problemy zaczynają się
wtedy, gdy pobieramy tego rodzaju materiały na
nasz komputer, bo to już jest posiadanie.
PP: Czy jednak nie jest tak, że aby dotrzeć
do zdjęć z pornografią dziecięcą, trzeba jej
szukać?
ZU: Zdarza się, że osoba pobiera plik, którego
nazwa nie sugeruje nielegalnych treści. Dopiero
po jego otwarciu może się okazać, że to nie
to, co chcieli pobrać. Wszystko zależy od tego,
co wówczas ta osoba zrobi. Jeśli zostanie to zachowane
na dysku i policja to namierzy, to taka
osoba może mieć problemy, jeśli nam to zgłosi,
sprawa wygląda inaczej. Przede wszystkim apeluję,
by ludzie nie bawili się w detektywów. Nie
gromadzili tego rodzaju materiałów na dysku,
tylko od razu powiadamiali policję.
PP: Jak wygląda kwestia oszustw?
ZU: Najwięcej oszustw jest przy zakupach.
I niekoniecznie odbywa się na aukcjach. Policja
współpracuje z działami bezpieczeństwa serwisów
aukcyjnych i ta współpraca układa się dobrze.
Scenariusz jest taki, że po aukcjach ludzie
się komunikują i wówczas dochodzi do oszustw.
Osoby zamieszczają ogłoszenia z nadzieją, że nawiążą
kontakt i sfinalizują transakcję bez udziału
portalu, już z inną ceną. Monitorując aukcje
zwracamy uwagę na podejrzane oferty. Przykładowo,
sprzedawany jest telefon komórkowy za
jedną czwartą ceny, bez ładowarki, bez pudełka
bez płyty instalacyjnej, a sprzedający twierdzi,
że został okradziony i tylko został mu telefon.
Sprawdzamy takie przypadki, zanim ktoś
zostanie oszukany. Pamiętajmy, że ten, kto kupi
może zostać paserem, bo kupuje coś, co może
pochodzić z nielegalnego źródła.
MS: Gdy rozbiliśmy jedną z większych dziupli
okazało się, że 2/3 ogłoszeń w internecie i prasie
dotyczyła właśnie kradzionych części samochodowych
pochodzących z tej dziupli. Pamiętajmy,
że nie ma superokazji. Spisujmy umowy cywilno-
-prawne, na kartce papieru spiszmy dane z dowodu,
weźmy podpis, jeśli do transakcji dochodzi
i odbieramy towar osobiście.
PP: Co policja obiecuje sobie po ostatniej kampanii
związanej z Dyżurnet.pl?
MS: Każda pomoc ze strony tego rodzaju instytucji
jest mile widziana. To więcej oczu otwartych
na to, co jest w internecie. Do części stron,
do których my nie dotrzemy być może dotrą pracownicy
Dyżurnet.pl. Czasem ludzie nie chcą kontaktować
się z policją, uważają, że mogą być
wmieszani w jakieś sprawy, więc zgłaszają się np.
do Dyżurnet.pl. Pamiętajmy też, że część zgłoszeń
do Dyżurnet.pl nie potwierdza się – po sprawdzeniu
okazuje się, że nie były to treści zabronione.
W tym przypadku Dyżurnet.pl pełni rolę sita, odciążając
policję. Pamiętajmy, że te wszystkie akcje
i działania mają służyć ochronie dzieci.
PP: Co z włamaniami?
ZU: Trzeba się zabezpieczać, nie można pracować
na komputerze niezabezpieczonym. Kiedyś
podłączyliśmy do internetu komputer z czystym
systemem. Już po 15 minutach zainstalowało się
na nim złośliwe oprogramowanie. Dostępnych
jest wiele bezpłatnych programów zabezpieczających,
także jeśli nie zdecydujemy się na komercyjne
oprogramowanie, przetestujmy to bezpłatne
i korzystajmy z niego. Natomiast samych włamań
jest stosunkowo mało, rocznie prowadzimy
około 200 spraw z tym związanych.
PP: Jak wygląda współpraca z policjami z innych
krajów?
ZU: Z krajami, z którymi mamy podpisane
umowy współpraca układa się dobrze. Jednak
pamiętajmy, że nie we wszystkich krajach coś nie
jest przestępstwem, np. treści faszystowskie. Jeśli
na przykład Polak coś umieszcza na serwerze
amerykańskim, na przykład wspomniane treści faszystowskie,
to Amerykanie nam nie pomogą, bo
nie mają do tego podstaw prawnych.
PP: Jak prezentuje się Polska pod względem
cyberprzestępczości względem innych krajów?
ZU: Dyżurnet.pl umieścił Polskę na trzecim
miejscu. Ja jednak będę się upierać, że jest to
miejsce bardziej odległe. Naprawdę nie znajdziemy
na polskim serwerze strony czy FTP-a z pedofilią.
PP: Co z programami P2P?
ZU: Wiele materiałów jest przesyłanych przez
sieci P2P. Jednak jeśli są przesyłane treści o charakterze
zabronionym, wystarczy sprawdzić adres
IP, by przekonać się, że nie jest to serwer
polski.
PP: Jak jest z wykrywalnością przestępstw
internetowych?
ZU: Możemy pochwalić się 90-procentową
skutecznością.