To koniec historii Final Fantasy XVI. Choć gra sama w sobie była zamkniętą całością, jej miłośnicy chcieli dodatków, które ostatecznie otrzymali. Jak istotny powinien być ich zakup dla fana?
Echoes of the Fallen to krótkie DLC, którego zadaniem jest wystawienie na próbę twoich umiejętności walki w końcówce rozgrywki. Zasadniczo dodaje do gry jeszcze jeden loch, który w pełni oczekuje, że będziesz w okolicach 50 poziomu i po opanowaniu wszystkich mechanik gry. Po spełnieniu wymagań dotyczących fabuły i zadań pobocznych (musisz ukończyć dwa łańcuchy z nich), droga prowadzi do Iglicy Mędrca, która jest prawdziwym celem DLC.
To dłuższy loch niż większość z gry podstawowej i zawiera także więcej bossów niż zwykle. Po drodze możesz walczyć także z wieloma klasycznymi wrogami. Pod tym względem jest tu wiele do polubienia, szczególnie spektakularny finałowy boss, ale jeśli jesteś tu dla historii, Echoes of the Fallen jest w dużej mierze płytkie i pozbawione jakiegokolwiek wpływu emocjonalnego.
Fani wyzwań będą jednak usatysfakcjonowani, bo te trzy godziny nie są relaksem, a jednym z trudniejszych momentów w całej grze. Bossowie mają szeroką gamę ruchów, które będą się rozszerzać w miarę postępu walki. Dużo frajdy sprawia wymyślanie, jak zareagować na każdy atak. Z kolei frustracja jest łagodzona dzięki kilku punktom kontrolnym.
Wizualnie jest nastrojowo, a architektura samej wieży o wiele bardziej interesująca niż typowe, surowe ruiny, które można zobaczyć w całym świecie gry. Wieża jest znacznie lepiej zachowana niż reszta ruin Upadłych, więc być może tak właśnie wyglądała ich cywilizacja… Muzyka jest zaś jak zawsze niesamowita.
Bardziej złożone jest DLC The Rising Tide. Dodatek podzielony został na dwie części: całą fabułę obejmującą nowy region z Lewiatanem, czyli nowym Eikonem, oraz tzw. Bramę Kairos, z których ta ostatnia stanowi wyzwanie końcowe.
Do wykonania są główne zadania oraz około 10 zadań pobocznych, które dodatkowo rozszerzają losy NPC i ludzi zamieszkujących region. Całość można przejść w cztery godziny, lub wyciskając wszystko do finału – w dziesięć. Największą atrakcją jest bez wątpienia sam Lewiatan, którego „eikoniczną” bitwę można uznać za jedną z najlepszych ze wszystkich w grze.
Warto wspomnieć o grafice, gdyż krajobrazy z DLC są być może najpiękniejsze do tej pory. Niestety droga przez nie jest bardzo krótka, ale za to widoków zapierających dech w piersiach nie brakuje.
Ostatecznie historia dodatku jest bardzo dobra i wydaje się mieć sens pominięcie jej w głównej kampanii. Ciekawe są także misje poboczne, odbiegające od podstaw RPG-ów.
Brama Kairos to w zasadzie seria wyzwań bojowych wykonywanych po kolei. W miarę postępów pojawiają się coraz bardziej wymagający wrogowie i zapewnianych jest więcej nagród. Na każdym etapie można „ewoluować” Clive’a. Istnieje również system punktacji, podobny do Arcade z gry podstawowej. To świetny format dla tych, którzy lubią walkę i chcą sprawdzić swoje umiejętności.
Biorąc pod uwagę, że bezpośrednia kontynuacja historii Final Fantasy XVI nigdy nie była brana pod uwagę, pożegnanie w obecnej formie jest prawdopodobnie najrozsądniejszym z możliwych. Nie zmienia to jednak faktu, że to pozycja tylko dla prawdziwych fanów tej odsłony, chcących jeszcze na chwilę przedłużyć tę przygodę.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Jeśli Final Fantasy XVI było jedną z twoich ulubionych gier ubiegłego roku, ta przygoda może jeszcze chwilę potrwać, nawet jeśli będzie ona dość krótka.
Plusy
Świeże, wysokiej klasy wizualia. Muzyka. Lewiatan. Trochę nowych historii i wyzwań.
Minusy
Nie wnosi wiele do gry jako całości. Zawartość tylko dla prawdziwych fanów.