Dawno nie miałem tak ambiwalentnych odczuć, jak przy okazji bawienia się Steam Deckiem. Z jednej strony jest to spełnienie moich marzeń. Od dawna pragnąłem, by stworzona została mobilna konsola, na której można by było grać w tytuły PC towe, instalować emulatory i korzystać ze wszelkich dobrodziejstw, znanych nam z klasycznych komputerów. Załamany wywieszeniem białej flagi w temacie kieszonsolek przez Sony oraz rozczarowany (mimo że zgodnie z przewidywaniami) wąskością oferty Nintendo, byłem już bliski pogodzenia się z tym, że mobilne granie będzie się już kojarzyło tylko z odpalaniem gierek na smartfonach.
Zmianę tego stanu rzeczy po cichu wieściły chińskie konsole przenośne, jednak to dopiero zapowiedź Steam Decka od słynnego Valve sprawiła, że boom na poważne narzędzie do tego typu grania miał nadejść. I faktycznie zamówień na Steam Decka jest tyle, że bez względu na moment jego składania, czas oczekiwania na przesyłkę wynosi od kilku miesięcy do pół roku. Gdy już produkt do nas trafia, pojawia się druga strona. Zabawa urządzeniem, które jest wyraźnie nieskończonym produktem — wadliwym, niestabilnym i traktującym klienta jak betatestera, który wydał przecież na niego, w zależności od wariantu pojemnościowego, od 1 900 do 3 100 PLN.
Patrząc na Steam Decka na wczesnych prezentacjach, wyobrażałem sobie Switcha, na którym gram w pokaźną bibliotekę gier z PC. Nawet jeśli jednak ta fantazja staje się rzeczywistością, to konsola od Valve na każdym kroku każe wybaczać jej wczesne stadium rozwoju, na którym nie powinna być, trafiając do rąk klientów.
Trudno jednak nie zachłysnąć się w pierwszych chwilach tym, co oferuje urządzenie. Układ AMD z grafiką RDNA 2 faktycznie jest w stanie wyciągnąć znacznie więcej z gier niż dużo droższe, chińskie mini-komputery. Gdy uruchomiłem remake Resident Evil 2 i zobaczyłem, że mogę grać w średnich ustawieniach z 60 fps, czułem ekscytację, której dawno nie było mi dane przeżyć z urządzeniem gamingowym. Starsze lub mniej wymagające tytuły, jak odnowiona trylogia Mass Effect, działały na najwyższych ustawieniach.
W grach sterować można za pośrednictwem wbudowanych przycisków, a jeśli domyślnie tytuł nie obsługiwał padów, da się utworzyć niestandardowy schemat sterowania. Z 20 programowalnych elementów dostępne jest nawet tworzenie makr i kombinacji. Oczywiście nie zawsze jest to dobry pomysł, ale należy pamiętać, ze Steam Deck jest oparty na Linuxie — podpięcie do niego klawiatury, myszy i monitora w przypadku chęci kompletnej zmiany trybu rozgrywki, jest czymś przewidzianym przez autorów. Warto to czasami rozważyć, bo trzymanie 669 g gadżetu w dłoniach jest na dłuższą metę męczące, zwłaszcza bez podparcia pod przedramionami.
Grając we wspomniane Resident Evil 2 w 60 fps i przy 50% jasności, konsola wytrzymała na baterii niewiele ponad dwie godziny. Dwukrotne zmniejszenie liczby klatek linearnie wydłużyło ten czas. Ładowanie baterii do pełna zajmuje trzy godziny.
Wrażenia z zabawy psują bezustannie różne problemy. Pobieranie gier na tyle obciąża system, że praktycznie niemożliwe jest jednoczesne granie w cokolwiek poza prostymi tytułami. Bardzo głośny jest system chłodzenia, a komunikaty o błędach i zawieszanie się systemu to codzienność użytkownika. Co więcej, przy notorycznych problemach z Bluetoothem, Wi-Fi czy kartą SD, jedynym sposobem na naprawienie sytuacji jest restart systemu. Dziwne sytuacje ze znikającymi na jakiś czas folderami, komunikaty o uszkodzonych plikach, problemy ze skalowaniem obrazu i arcydługie przenoszenie plików między kartami SD a dyskiem wewnętrznym, frustrowały i powodowały, że rozrywka potrafiła zamienić się w stracony czas.
Stracony, bo baza danych z potencjalnymi problemami w części gier jest słabo prowadzona, a informacje tam podane często nie pokrywały się z moimi doświadczeniami. Deathloop działał wbrew przychylnym zapewnieniom bardzo źle, a Cyberpunk 2077 działał stosunkowo dobrze, by po paru dniach przestać się uruchamiać. Ciągłe aktualizacje i poprawki systemowe może będą zmieniały tę sytuację, ale jest to raczej wróżenie z fusów. Anticheaty stosowane w popularnych grach online działają na platformie Windows, co oznacza konieczność instalacji tego systemu na Decku. Jednak z jakiegoś powodu niektóre gry na Windowsie nie zapisywały swoich stanów gry, a ich odpowiedniki na Linuxie już tak. Sprawia to, że praktycznie każdą grę trzeba samodzielnie przetestować, by przekonać się, czy jest grywalna i w jakim stopniu.
Steam Deck cały czas się rozwija i kiedy grałem bez problemów w God of War i Sifu na 7-calowym ekranie w rozdzielczości 1280×800 px, czułem wielką satysfakcję i wzdychałem z zachwytem. Cóż jednak z tego, skoro po pół roku od premiery mamy do czynienia z platformą, której działanie jest w pokaźnej mierze loterią. Potencjał w produkcie Valve jest ogromny, ale czy do czasu jego uwolnienia nie okaże się, że potrzebujemy mocniejszej, drugiej jego iteracji?
Specyfikacja
- CENA Od 1 900 PLN
- PROCESOR APU AMD — 4-rdzeniowy Zen 2 2,4-3,5 GHz, GPU — osiem jednostek RDNA 2 1-1,6 GHz
- RAM 16 GB LPDDR5
- PAMIĘĆ 64 GB eMMC / SSD 256 GB NVMe / SSD 512 GB NVMe
- ROZDZIELCZOŚĆ 1280×800 px (16:10)
- ROZMIAR WYŚWIETLACZA 7”
- JASNOŚĆ 400 nt
- CZĘSTOTLIWOŚĆ ODŚWIEŻANIA 60 Hz
- ROZMIAR 298 x 117 x 49 mm
- WAGA 669 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Steam Deck to genialny koncept, którego betatesty przypadły kupującym.
Plusy
Innowacyjność. Mocny sprzęt w atrakcyjnej z tego punktu widzenia cenie. Konfiguracja elementów sterujących.
Minusy
Ekstremalnie wadliwe oprogramowanie. Bardzo głośne chłodzenie. Niejasna kompatybilność. Bateria nie pozwala na wiele.