Przypomnij sobie jakikolwiek film o dalekowschodnich sztukach walki, w którym główny bohater przysięga zemstę swojemu wrogowi. Jego trening (obowiązkowo pod okiem starego, doświadczonego mistrza) najczęściej ujmowany jest w formie zgrabnego montażu, trwającego może dwie minuty, podczas którego nasz heros zdaje się w ogóle nie starzeć. Najnowszy tytuł studia Sloclap, Sifu, podchodzi do tej kwestii w zupełnie inny sposób.
W grze wcielamy się w dziecko starzejącego się mistrza sztuk walki. Nasze dojo zostaje zaatakowane przez jednego z dawnych uczniów, Yanga. Bohaterowi cudem udaje się uniknąć śmierci – ratuje go tajemniczy amulet, który potrafi leczyć nawet najpoważniejsze rany. Wojownik, świadom tego, że moc artefaktu nie jest wieczna, poprzysięga zemstę na Yangu i jego czterech potężnych pomocnikach.
Ta lekko sztampowa opowieść staje się kanwą naszej zabawy: gracz musi pokonać pięć długich poziomów, zakończonych walką z bossami. Lokacje są różnorodne i zapadają w pamięć: w trakcie gry zabierzemy naszego bohatera do tętniącego życiem klubu nocnego, muzeum sztuki nowoczesnej czy wieżowca potężnej korporacji. Chociaż prowadzi przez nie liniowa ścieżka, w trakcie eksploracji odkryjemy różne skróty i tajemne przejścia, ułatwiające nawigację w labiryncie korytarzy.
Sifu to tytuł z gatunku beat’em up, więc nie powinno nas dziwić, że w każdym zakątku mapy kryją się dobrze zaznajomieni z kung fu wrogowie. W arsenale naszego bohatera znajduje się mnóstwo uderzeń, kopnięć i bloków. Na początku dysponujemy niewielkim zestawem możliwości, ale wraz ze zdobywaniem doświadczenia, odblokowujemy kolejne umiejętności specjalne, w tym zabójcze kombosy.
Starcia wymagają od gracza stuprocentowego skupienia: nawet najlepszy blok nie zatrzyma butelki, ciśniętej w naszą stronę przez przeciwnika, którego nie zauważymy w porę. Działa to także w drugą stronę: bohater może kopnąć taboret prosto w nogi wroga, powalając go na podłogę, lub podnieść upuszczony kij bejsbolowy czy tanto. Poważnym minusem okazała się natomiast praca kamery; gra uwielbia wciskać gracza w ciasne korytarze, gdzie jedynym widocznym elementem jest tył głowy postaci, a nie nacierający przeciwnicy, co uniemożliwia wykonanie uniku i najczęściej kończy się śmiercią.
Skoro już przy śmierci jesteśmy: w Sifu nie oznacza ona końca rozgrywki. Przed tragicznym końcem ratuje nas wspomniany amulet. Korzystanie z jego mocy ma jednak swoją cenę – po każdym upadku wstajemy odrobinę starsi. To, o ile lat posuniemy się naprzód, zależy od liczby zgonów: im więcej razy zginiemy, tym szybciej zaczniemy dobijać wieku emerytalnego. Co dekadę postać traci odrobinę zdrowia, zwiększa się natomiast ilość zadawanych przez nią obrażeń. Osiągnięcie progu 75 lat oznacza automatyczny koniec gry, a wraz z nim – konieczność powtarzania poziomu.
Gra zresztą sama zachęca nas do powrotu do dawnych lokacji. Z jednej strony ponowne przejście daje nam szansę na poprawę umiejętności postaci i nauczenie się nowych ciosów (by odblokować je na stałe, trzeba poświęcić sporo punktów doświadczenia), zaś z drugiej – zakończenie ich z mniejszą liczbą śmierci i w młodszym wieku. W ten sposób również następny poziom zaczniemy z większym zapasem zdrowia.
To zaś będzie nam szczególnie potrzebne w starciu z bossami. Każdy z nich otrzymał swój własny zestaw trików, który ma za zadanie skutecznie uprzykrzyć nam życie, a także drugą fazę, nieprzewidywalną i odporniejszą na ciosy. Do ich pokonania niezbędne będzie dobre poznanie słabości każdego przeciwnika, ale trzeba przyznać, że ostateczne przełamanie ich obrony i zadanie śmiertelnego ciosu dostarcza niesamowitej satysfakcji. Walki z bossami wyróżniają się także pod względem oprawy graficznej, nawiązującej do pięciu żywiołów feng shui.
Pod względem audiowizualnym Sifu to naprawdę piękny tytuł. Unikatowy, lekko komiksowy styl graficzny, przywodzący na myśl krótkie pociągnięcia pędzlem po szorstkim płótnie, idealnie pasuje do dynamicznego klimatu gry. Podczas sprawiania bólu, bohaterowi przygrywa świetnie dopasowany soundtrack: przykładowo, starcie z minibossem na dyskotekowym parkiecie, okraszone jest DJ-skim występem.
Dzięki takim smaczkom Sifu to godny polecenia tytuł. Owszem, rozgrywka bywa trudna, a czasem nawet może stać się monotonna, ale miłośnicy technicznych bijatyk powinni poczuć się tutaj jak w domu.
Werdykt
Summary
Sifu to jedna z tych gier, które testują naszą cierpliwość, zwinność i wytrzymałość, niczym doświadczony mistrz kung fu.
Plusy
Starcia są dynamiczne i dają dużo satysfakcji. Przemyślane, świetnie zaprojektowane poziomy, do których chce się wracać. Przepiękna oprawa audiowizualna.
Minusy
Koszmarna praca kamery. Sztampowa fabuła.