Wielu miłośników muzyki uważa strumieniowanie dźwięku za ten „gorszy” sposób dystrybucji w porównaniu z fizycznymi nośnikami – w końcu na jakość utworu, który usłyszymy w naszych głośnikach lub słuchawkach, wpływa znacznie więcej czynników, niż gdy mamy do czynienia z samą płytą CD lub winylem. Ostatnimi czasy na rynku pojawiło się jednak mnóstwo high-endowych streamerów audio, udowadniających, że „muzyka z internetu” może brzmieć zachwycająco. Jednym z najciekawszych jest Masters M10 od NAD, odtwarzacz i wzmacniacz strumieniowy, który kompletnie odmieni twój domowy system audio.
Chociaż sprzęt należy do tych kompaktowych, jego minimalistyczny design od razu przykuwa wzrok; obudowa wykonana została z czarnego, szczotkowanego aluminium i właściwie pozbawiona ozdobników. Przód sprzętu zajmuje duży, kolorowy wyświetlacz dotykowy, czytelny nawet z odległości kilku metrów i idealnie responsywny. Umożliwia on sterowanie większością dostępnych funkcji odtwarzania oraz zmianę ustawień M10, chociaż do tego celu najczęściej wykorzystywałem aplikację BluOS Controller, przyjemnie intuicyjną i stabilną.
Apka jest kompatybilna z najpopularniejszymi serwisami streamingowymi (Spotify, TIDAL, Deezer, radio TuneIn), a dzięki wsparciu dla AirPlay 2, użytkownicy iOS również nie poczują się poszkodowani. Do kompletu brakuje jedynie Chromecasta. Aplikację możemy pobrać także na Windowsa i macOS; szczególnie przyda się ona, jeśli dysponujemy domowym serwerem z plikami muzycznymi.
Z tyłu Masters M10 znajduje się natomiast pokaźny wybór portów. Oprócz standardowego zestawu wejść cyfrowych i analogowych, do dyspozycji otrzymujemy także złącze sieciowe, podwójne wyjście subwoofera, port USB-A i pojedynczy HDMI/eARC, dzięki któremu odtwarzacz możemy podłączyć bezpośrednio do telewizora.
Zdziwił mnie jedynie brak złącza słuchawkowego; jeśli chcemy posłuchać muzyki bez przeszkadzania innym domownikom, możemy skorzystać z Bluetooth aptX HD, acz osoby, które akurat nie mają pod ręką bezprzewodowych słuchawek dobrej jakości, mogą być zawiedzione.
Mój osobisty maestro
W trakcie pierwszego uruchomienia Masters M10 skorzystałem z technologii Dirac Live, która koryguje brzmienie odtwarzacza w oparciu o warunki akustyczne pomieszczenia; niezbędny do pomiarów mikrofon jest dołączony do urządzenia. Sam proces zajmuje dosłownie kilka chwil, ale daje wyraźne efekty – muzyka brzmiała soczyściej i pełniej w porównaniu z tą odtwarzaną bez uprzedniej korekty.
Największym atutem M10 jest wspaniałe wyczucie dynamiki utworów, co daje efekt jednoczesnej głębi i lekkości. Na pierwszy ogień poszedł nowy krążek Nightwisha: odtwarzacz przepięknie oddał subtelne przejścia rytmu w otwierającym go Music, powermetalowy rytm Noise i szorstką atmosferę Tribal. Urządzenie bardzo dobrze radzi sobie z reprodukcją monumentalnych, orkiestrowych aranżacji, pozwalając swobodnie wybrzmieć każdemu instrumentowi i chóralnym zaśpiewom; mają one swój ciężar, ale jest on precyzyjnie wyważony, dzięki czemu podczas odsłuchu nie miałem wrażenia „przygniatającego”, pozbawionego finezji dźwięku.
Następnie przerzuciłem się na kolejną premierę – najnowszą płytę Boba Dylana Rough and Rowdy Ways. M10 i tutaj zagrał wzorowo, podkreślając harmonię pomiędzy głębokim wokalem Roberta i rytmicznymi aranżacjami gitarowymi. Brzmienie odtwarzacza jest naturalne, pozbawione zbędnych koloryzacji, nastawione przede wszystkim na balans i precyzję; wszystkie pasma są wyraźne i szczegółowe, a jednocześnie żadne z nich nie dominuje nad innymi.
Pod względem technicznym najwięcej przyjemności dostarczyło mi oczywiście strumieniowanie muzyki z TIDAL HiFi, gdzie dostępne są utwory w jakości MQA – Masters M10 jest z nimi kompatybilny. Ponadto potrafi on odtwarzać pliki FLAC, WAV i AIFF, jak również DSD, chociaż by posłuchać tych ostatnich, konieczny będzie wybór odpowiednich ustawień w aplikacji.
Urządzenie może zostać podłączone do systemu multiroom BluOS (obsługiwanym także przez wybrane produkty Bluesound i Dali) oraz do większości ekosystemów smart home. Ciekawą funkcją jest też dostępna w BluOS obsługa głosowa, dzięki której możemy sterować pracą urządzenia za pomocą Alexy lub Asystenta Google.
Podczas kilku dni spędzonych w towarzystwie NAD Masters M10 zakochałem się w jego brzmieniu i prostocie obsługi. Koniecznie polecam przetestować go samodzielnie, najlepiej słuchając ulubionych utworów, które znasz na pamięć – będziesz zdziwiony, jak wiele nowych szczegółów odkryje przed tobą ten niepozorny odtwarzacz.
Specyfikacja
- Cena 13 000 PLN
- Moc wyjściowa >100 W
- Łączność 2x wejście RCA, IR, koaksjalne, optyczne, USB-A, HDMI/eARC, Ethernet, 2x sub, Bluetooth aptX HD, BluOS, AirPlay 2
- Wymiary 260 x 215 x 100 mm
- Waga 5 kg
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
NAD M10 udowadnia, że urządzenia hi-fi nastawione na streaming mogą rywalizować ze swoimi analogowymi konkurentami.
Plusy
Niepowtarzalne, fascynujące brzmienie o wyczuwalnej głębi i wadze. Możliwość korekty dźwięku. Prosta obsługa w intuicyjnej aplikacji. Minimalistyczne, modne wzornictwo.
Minusy
Brak wejścia słuchawkowego. DSD jedynie przez aplikację mobilną.