Wyobraź sobie następującą scenę: twój ukochany smartfon wyślizguje ci się z rąk, a ty możesz tylko patrzeć, jak zbliża się w kierunku ziemi niczym w slow motion. Taka sytuacja przydarzyła się chyba każdemu spośród nas, a diagnoza nie zawsze dobrze rokuje – w najlepszym wypadku telefon wciąż działa, ale z pękniętym ekranem, wgniecioną obudową lub nie do końca responsywnymi przyciskami. W najgorszym trzeba zapłacić potężny rachunek za naprawę lub ubiegać się o zamianę telefonu u producenta. Całe szczęście, na rynku dostępne są superwytrzymałe urządzenia przeznaczone dla osób z przysłowiowymi „dziurawymi rękami” – sprawdzimy, czy rzeczywiście potrafią wytrzymać niejeden upadek.
Z LOTU PTAKA
Założenie testu jest bardzo proste – gadżety zostaną zrzucone na ziemię z maksymalnej wysokości, którą producent określa jako bezpieczną, a następnie ocenione pod względem odniesionych obrażeń. Nie do końca podoba mi się perspektywa zmiatania kawałków nowego smartfona z podłogi, dlatego mam szczerą nadzieję, że producenci nie przesadzali.
Zespół badawczy wciska się w stroje ochronne i kalibruje zaawansowany sprzęt pomiarowy złożony z drabiny i taśmy mierniczej. Pierwszy na warsztat idzie dysk twardy LaCie Rugged 2TB Thunderbolt USB C. Gruba, wykonana z antypoślizgowego materiału osłona, dobrze wróży jego przetrwaniu. Na początku testuję go w nieco bardziej konwencjonalny sposób, korzystając z szybkości transferu przez łącze Thunderbolt rzędu 130 MB/s, i zapisuję kilka plików wideo. Tak przygotowany dysk zrzucam z wysokości dwóch metrów – uderza w podłogę z ogłuszającym trzaskiem. Nie brzmiało to dobrze, ale kiedy schodzę z drabiny i przyglądam się sprzętowi z bliska, okazuje się, że nie ma na nim nawet jednego zarysowania. LaCie Rugged ma być także odporny na zgniecenia do wagi jednej tony, dlatego dodatkowo parę razy nadeptuję na dysk. Po podłączeniu do iMaca Pro okazuje się, że wszystko działa jak należy. Pliki odtwarzają się bez problemu, a przesyłanie danych nie zostało w jakikolwiek sposób uszkodzone. To naprawdę twardy dysk.
FOTOGRAF EKSTREMALNY
W kolejce czeka już Nikon Coolpix W300, przez producenta nazywany „idealnym kompanem podróżnika”. Według specyfikacji może on przetrwać upadek z wysokości 2,4 m i nie przerywać pracy nawet w momencie upadku. Odpalam tryb nagrywania w jakości 1080p i 60 kl./s. W oczy od razu rzuca mi się obraz wyświetlany na trzycalowym ekraniku pokrytym materiałem antyrefleksyjnym. Czas sprawdzić czy tak jak z nagrywaniem, równie dobrze poradzi sobie w teście wytrzymałości. Wspinam się na drabinę i sprawdzam, czy sprzęt znajduje się na wysokości 2,4 metra. Wypuszczam aparat z dłoni; w kontakcie z ziemią wydaje z siebie bardzo głośny trzask, jednak nie przestaje nagrywać. Test powtarzam kilkukrotnie z podobnymi wynikami. Co prawda raz Coolpix W300 wyłącza się w momencie uderzenia bez zapisania nagranego materiału, ale po ponownym uruchomieniu aparatu, wszystko działa tak, jak powinno.
Przechodzę do nowiuteńkiego GoPro HERO6, mistrza filmów akcji nagrywanych w 4K i 60 FPS-ach, zamkniętego dodatkowo w obudowie Super Suit. GoPro nie określiło bezpiecznej wysokości „zrzutu” kamerki, ale zamiast niego zrobili to YouTuberzy. Według ich ustaleń HERO6 działa nawet po upadku z 300 metrów. Co prawda nie mieliśmy drabiny tej wysokości, ale kilka upadków z dwóch-trzech metrów na pewno nie stanowi problemu dla urządzenia.
SPARTAŃSKIE WYCHOWANIE
Dobry smartwatch powinien spełniać szereg funkcji fitnessowych i użytkowych, a na dodatek fajnie wyglądać. Jeśli ktoś prowadzi aktywny tryb życia, w wygląd wliczają się także pęknięcia szkiełka i uszkodzenia koperty. Suunto Spartan Ultra Stealth Titanium ma łączyć właśnie wytrzymałość i wszechstronność. Smartwatch waży jedynie 73 g i raczej nie zrobi krateru w miejscu uderzenia, ale jego kolorowy, ostry ekran dotykowy, może nie przetrwać upadku z drabiny. Na szczęście moje obawy okazały się bezzasadne – powłoka z szafirowego szkła i tytanowo-stalowa koperta ochroniły smartwatcha przed rozpryśnięciem się na milion kawałków. Cóż, tak powinno być w przypadku zegarka za ponad trzy tysiaki.
UŻYJ MOCY
„Rzut smartfonem” jeszcze nie załapał się na listę oficjalnych dyscyplin olimpijskich, ale zdarza się on tak często, że nie zdziwi mnie, jeśli tam w końcu trafi. Bezramkowe ekrany i szklane tyły obudów są piękne, ale podczas upadku raczej nie ustrzegą się uszkodzeń. Propozycję na rozwiązanie tej plagi ma Motorola – jej telefon Z2 Force Edition to modułowy smartfon odziany w dodatkową zbroję z aluminium i ekran wykonany w odpornej na pęknięcia technologii Moto ShatterShield. Brzmi intrygująco, dlatego upuszczam telefon ekranem do dołu – żadnych uszkodzeń. Ośmiela mnie to, dlatego ponawiam test z coraz większej wysokości. Niezależnie od tego, czy Motorola Z2 Force uderza w podłogę ekranem, tyłem czy krawędziami, telefon znosi to bez żadnego uszkodzenia.
Nadszedł czas na ostateczny test. Drżącymi dłońmi rozpakowuję nowiuteńkiego iPhone’a X i zastanawiam się, czy właśnie nie popełniam bardzo kosztownego błędu. W końcu koszt wymiany 5,8-calowego ekranu Super Retina to kwestia ponad tysiąca a nie kilkudziesięciu złotych. Aby zapobiec natychmiastowej konieczności udania się do serwisu, opakowuję telefon w obudowę Tech21 Evo Check z ochraniaczem ekranu Evo Glass. Obudowa Evo Check wykonana jest z trzech warstw – zewnętrzna absorbuje energię upadku, zaś dwie środkowe odprowadzają ją w taki sposób, aby smartfon nie uległ najmniejszemu uszkodzeniu.
Tech21 zapewnia, że tak zabezpieczony iPhone X (są także obudowy dla Samsungów Galaxy i Pixeli) wytrzyma upadek z wysokości trzech metrów. Wolę zacząć nieco bardziej ostrożnie – pierwszy test przeprowadzam na wysokości 1,5 metra. Telefon wciąż wygląda jak nowy. Podobnie sprawa wygląda podczas zrzutu z dwóch metrów. Nerwowo przełykam ślinę i wspinam się po drabinie jeszcze wyżej. Lot z wysokości trzech metrów zdaje się trwać wieczność, ale po wylądowaniu okazuje się, że iPhone X nie odniósł żadnych szkód.
Obudowy chroniące przed upadkiem może i są drogie, ale w przypadku jeszcze droższych flagowców stanowią uzasadniony wydatek. Kto wie, może w przyszłości odporność na upadki z wysokości przestanie być domeną jedynie wybranych sprzętów i będzie tak powszechna jak wodoodporność? Raczej nie nastąpi to prędko, dlatego warto zainwestować w jakieś wytrzymałe „plecki”.