O przyszłości robotyki oraz jej potencjalnym wpływie na nasze codzienne życie rozmawiamy ze Sławomirem Radackim – prezesem zarządu firmy DLF Sp. z o.o., będącej największym polskim dystrybutorem robotów domowych.
Skąd wzięło się u Pana zamiłowanie do robotów?
Czas wolny jest momentem, kiedy to najczęściej rozwijamy swoje zainteresowania. Nie inaczej było w moim przypadku, gdyż jako młody człowiek lubiłem w wolnych chwilach czytać m.in. fantastykę naukową. Stanisław Lem, Frank Herbert, Herbert George Wells i inni pisarze rozwijali moją wyobraźnię oraz zainteresowania. Na moją przyszłość szczególny wpływ miała jednak inna, podarowana mi przez mojego ojca książka pod tytułem „Elektroniczne zabawki”. Rozbudzała ona moją wyobraźnię, zafascynowała technologią i sprawiła, że postanowiłem rozwijać się w kierunku inżynieryjnym.
Dlaczego zainteresowały Pana akurat roboty sprzątające?
W swojej pracy zawsze poszukiwałem praktycznych rozwiązań, które są w stanie poprawić jakość życia. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem sprzątającego robota Roomba, widziałem w nim ogromny potencjał. Odkurzanie i mopowanie są czasochłonnymi i nielubianymi obowiązkami – często nie mamy świadomości, że na te czynności poświęcamy ponad 50 godzin rocznie. W tym właśnie leży sens oraz cel stawiany przed robotyką i innymi inteligentnymi rozwiązaniami – mają one oszczędzić nasz czas, jaki jest potrzebny na wykonywanie różnych codziennych prac.
Dziś robotyka jest powszechna. Jaką drogę przeszła ona od czasów, gdy istniała w sferze fantastyki?
Kulturowe wyobrażenie robota sprowadza się najczęściej do jego humanoidalnej postaci. Kiedy w 1920 roku Karel Čapek po raz pierwszy użył terminu robot, określał nim zbudowaną na podobieństwo człowieka istotę, której celem było zastąpienie ludzi w pracy. Na przestrzeni dziesięcioleci pisarze i scenarzyści filmowi przedstawiali nam własne, autorskie wizje. Część z nich pokazywała roboty jako złowieszcze maszyny, które dążą do przejęcia kontroli nad światem, jak w „Terminatorze”, inni prezentowali je jako sprzymierzeńców, pomocników, oddanych ludziom. Znane z „Gwiezdnych wojen” C-3PO czy R2-D2 są popkulturowymi synami opracowanych w 1942 roku przez Isaaca Asimova trzech praw, które regulowały stosunki na linii człowiek – robot. Patrząc na współczesne prototypy robotów można stwierdzić, że podejście Isaaca Asimova i George’a Lucasa jest tym, które obecnie dominuje.
Czyli przyszłość będzie należeć do robotów humanoidalnych?
Nie sądzę. Owszem, powstają roboty o kształcie człowieka czy zwierząt i są one fascynujące, jednak jest szereg czynników ograniczających je pod kątem funkcjonalnym. Przede wszystkim chodzi o poziom ich skomplikowania oraz wierność odwzorowania mechaniki ludzkich ruchów. „Konstrukcja”, jaką zostaliśmy obdarzeni przez naturę sprawia, że uosobienie robotów jest bardzo kosztowne, a humanoidalność nie okazuje się niezbędna do wykonywania przez nie powierzonych im zadań. Obecna technika pozwala już na stworzenie robotów służących do praktycznie wszystkich czynności. Przykładowo, możliwym byłoby wykonanie robota, który mógłby odkurzyć, pozmywać podłogę, umyć okna, a do tego skosić trawnik i oczyścić rożen grilla. Są to rozwiązania, jakie funkcjonują już na rynku. Połączenie ich w jedno urządzenie byłoby jednak niezwykle kosztowne, porównywalne z ceną bardzo dobrego samochodu. Nie znalazłoby ono wielu nabywców, a dodatkowo byłoby wysoce niepraktyczne, ponieważ pięć robotów jest w stanie wykonywać swoje obowiązki w tym samym czasie zdecydowanie szybciej niż jeden robot, który będzie wykonywać je kolejno. I to jest właśnie droga, którą podąża dzisiejsza robotyka.
W najnowszym robocie Roomba zapożyczono z robotów zwiadowczych technologię wizualnej lokalizacji i mapowania vSLAM.
Roboty nie mają zastąpić człowieka – mają przy pomocy nowoczesnych rozwiązań wykonywać ściśle określone zadania i na nich się skupiać. Technologia z założenia ma pomagać człowiekowi, dlatego mamy różnorodne roboty domowe, tworzone są egzoszkielety, a profesjonalne drony wykorzystuje się do ochrony ludzi, zabezpieczenia mienia, czy też w logistyce. Idziemy w kierunku oszczędności czasu oraz zwiększenia efektywności i elastyczności rozwiązań, dlatego też coraz bardziej popularne są rozwiązania oparte na aplikacjach mobilnych – dzisiaj możliwe jest rozpoczęcie odkurzania, gdy jesteśmy daleko od domu, a nawet zarządzanie urządzeniami kuchennymi, np. lodówkami.
Firma iRobot produkowała wcześniej urządzenia dla wojska. Czy tego typu działalność ma wpływ na produkcję robotów, jakie mają nam służyć do wykonywania codziennych prac?
Transfer technologii z wojska do zastosowań cywilnych jest rzeczą naturalną. Powszechnie używany przez nas system GPS ma swój wojskowy rodowód, co więcej jest utrzymywany i zarządzany ze środków Departamentu Obrony USA. Wspomniane wcześniej egzoszkielety i drony również nie powstały przecież jako pomysł na komunijny prezent. Gdy były w fazie projektowania i pierwszych testów, pieczę nad nimi trzymało wojsko. Firma iRobot rozpoczynała swoją działalność od tworzenia robotów militarnych, taktycznych oraz tych przewidzianych do eksploracji kosmosu. Przedsiębiorstwo to dostarczyło kilka tysięcy robotów zwiadowczych, saperskich czy nawet służących do badania stref przybrzeżnych. To militarne doświadczenie wykorzystywane jest przy tworzeniu robotów domowych.
Jakiś ciekawy przykład?
Proszę bardzo. W najnowszym robocie Roomba zapożyczono z robotów zwiadowczych technologię wizualnej lokalizacji i mapowania vSLAM. Dzięki niej robot nie tylko widzi, ale również interpretuje przeszkody – wie pod który mebel może wjechać. Dodatkowo tworzy sobie mapę mieszkania, dzięki czemu pamięta, gdzie zakończył pracę oraz gdzie jeszcze powinien wrócić. Gdyby przeanalizować codziennie używane przez nas technologie, to okazałoby się, że bardzo wiele z nich ma wojskowy rodowód. Internet, cyfrowe kamery, wspomniane drony, a nawet terenowe Jeepy. Wszystkie powstawały na zlecenie wojska, by w późniejszym czasie możliwe było wykorzystanie ich potencjału na rynku komercyjnym.
Jak ocenia pan rozwój technologii związanych z robotyką i jaką widzi Pan dla nich przyszłość?
Zawsze z dużym zaciekawieniem obserwuję to, co prezentowane jest na imprezach targowych. Rozwiązania z zakresu robotyki podążają w kierunku realizacji określonych celów i rozwiązywania określonych problemów. Jednym z nich jest starzejące się społeczeństwo. Patrząc na kierunek rozwoju, widzę, że w niedalekiej przyszłości będzie realne stworzenie robota np. na bazie platformy AVA, mającego służyć do opieki nad osobami w podeszłym wieku. Taki robot będzie poruszać się po mieszkaniu autonomicznie, będzie w stanie samodzielnie zbierać dane na temat aktualnego stanu zdrowia człowieka oraz otoczyć go opieką. Przykładowo, mając dostęp do danych pogodowych z internetu, maszyna taka będzie w stanie zasugerować odpowiedni ubiór, dzięki danym od lekarza zadba o odpowiednie zażywanie leków, a w razie potrzeby zaalarmuje odpowiednie służby. Tego typu rozwiązania są już stosowane w placówkach służby zdrowia, jak w przypadku RP-VITA, który powstał we współpracy firmy iRobot i InTouch Health. Ciekawym kierunkiem są również opracowywane obecnie roboty zmiennokształtne, adaptujące się do otoczenia. Mogą się one przystosowywać do powierzchni wielu rożnych przedmiotów, a następnie zmieniać swoją formę skupienia na bardziej stabilną, aby np. poprawić swoją przyczepność i efektywniej wykonać postawione przed nimi zadanie. Roboty adaptujące potrafią również dopasowywać się do ciasnych przestrzeni, dzięki czemu mogą poruszać się w trudno dostępnych obszarach. Będą mogły przedostać się tam, gdzie dla człowieka byłoby to niemożliwe lub niebezpieczne, np. w ruinach po trzęsieniu ziemi, aby w odpowiednim momencie powrócić do swojej poprzedniej formy. Rozwiązanie to mogłoby również zostać użyte w robotycznych ramionach – zastąpić dłoń. Wówczas przykładowy robot do opieki nad osobami starszymi lub chorymi mógłby podawać przedmioty, rozpoznając je i dostosowując do tego swoje zachowania – np. zwiększenie ostrożności przy podawaniu szklanki z ciepłym płynem. Moim zdaniem w przyszłości roboty będą powstawały więc z myślą o rozwiązywaniu konkretnych problemów, do wykonywania prac, które są dla człowieka niebezpieczne, jak również i tych, których wykonywaniem człowiek nie jest w ogóle zainteresowany. Robot stanie się dla nas partnerem, umożliwiającym normalne, komfortowe funkcjonowanie. Myślę, że przyszłość ma szansę wyglądać tak, jak nakreśla to jeden z wizjonerów robotyki Colin Angle. Rolą człowieka będzie wskazanie robotom zadań do zrobienie w ciągu dnia. Zanim wrócimy z pracy zostaną one wykonane, dom będzie dla nas miejscem odpoczynku i regeneracji, a nie wykonywania kolejnych obowiązków.