Sportowe crossovery budzą w kierowcach sporo emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i mieszanych. Z jednej strony zawsze miło jest wejść za kierownicę autka z dużym, dynamicznym silnikiem, ale z drugiej rodzi się wątpliwość – czy wysoko zawieszony, pudełkowaty samochód może dostarczyć wyścigowych wrażeń podczas jazdy? W poszukiwaniu odpowiedzi na to palące pytanie, udałem się w towarzystwie nowego Volkswagena T-Roca R najpierw na tor, a potem – już bardziej statecznie – na ulice Warszawy.
Samochód ten dostępny jest z jedną jednostką, dwulitrowym silnikiem benzynowym 300 KM sprzężonym z automatyczną, siedmiostopniową skrzynią oraz napędem na obydwie osie. Dwa litry pod maską auta z segmentu B to rzadkość, i to nie bez powodu: tak wyposażony T-Roc R mknie do przodu niczym błyskawica. Samochód przyspiesza bez najmniejszego zająknięcia, co najwyraźniej odczułem na torze: te 4,9 sekundy „od zera do setki” to rzeczywisty osiąg! Skrzynia wrzucała biegi w odpowiednim tempie i z wyczuciem, za co należą się pochwały; nie znoszę, gdy w usportowionych samochodach automat pełni funkcję „elektronicznej niańki”, ograniczającej przyjemność z jazdy.
T-Roc R otrzymał napęd na obydwie osie, dzięki czemu nie jest jedynie autem na tor. Do dyspozycji otrzymałem kilka trybów jazdy, z czego większość przeznaczona została właśnie do codziennego poruszania się po mieście. Na ulicach nie ma miejsca na prędkościowe ekscesy, ale crossover Volkswagena zapewnia przyjemne manewrowanie w ruchu drogowym, jak również możliwość wyjazdu w lekki teren – raczej nie wespniemy się nim na piaszczystą łachę, ale też nie zakopiemy w błocie.
Spalanie w T-Rocu R zależy w dużej mierze od stylu jazdy. Przy maksymalnie konserwatywnym prowadzeniu w trybie ECO rzeczywiście mogłem zobaczyć na cyfrowych zegarach obiecywane przez producenta 8,9 l/100 km, ale wystarczyła odrobina fantazji w trasie, by ekran wyświetlił dwucyfrową wartość. Z takim zużyciem trzeba się liczyć, gdy pod maską znajdziemy aż dwa litry.
Testowy T-Roc R został bogato wyposażony. Oprócz tego co znajdziemy w podstawie (w skład pakietu bazowego wchodzą m. in. cyfrowy kokpit, reflektory LED z przodu i z tyłu, aktywny tempomat, system wykrywania pieszych i ochrony pasażerów czy asystent rozpoznawania zmęczenia kierowcy), do zabawy dostałem także kilka funkcji dodatkowych, w tym system monitorowania martwego pola, kamerę cofania, system nawigacji Discover Media z CarPlay/Androida Auto czy adaptacyjne zawieszenie. Na przyjemność z jazdy miało wpływ tylko to ostatnie – z uwagi na bardzo dobrą widoczność i uniwersalny sposób prowadzenia auta, z dodatkowych funkcji korzystałem dość rzadko.
Propozycja Volkswagena wypada nieźle pod kątem wygody. Co prawda jakość materiałów wykończeniowych nie zachwyca (na desce rozdzielczej i drzwiach dominuje twardy plastik, który po dopłacie może mieć kolor lakieru), jednak do dyspozycji otrzymujemy sprężyste i miło wyprofilowane fotele z regulacją odcinka lędźwiowego, a wszystkie schowki i przyciski sterowania znajdują się w zasięgu ręki. Volkswagen zdecydował się na zamontowanie w T-Rocu R klasycznego systemu inforozrywki z fizycznymi pokrętłami i osobnym panelem klimatyzacji. To akurat niezłe rozwiązanie: interfejs jest przejrzysty i intuicyjny, a na dodatek działa tak sprawnie, że nie ma mowy o lagach.
W drugim rzędzie dysponujemy ograniczoną przestrzenią na nogi (za maksymalnie odsuniętym fotelem kierowcy wygodnie usiądzie co najwyżej małe dziecko), za to wysoko poprowadzona linia dachu ograniczy uderzanie głową w podsufitkę. Kufer ma pojemność 392 l, niezbyt imponującą, ale nie odbiegającą od standardów segmentu B. Po złożeniu tylnych siedzeń, przestrzeń załadunkowa powiększy się do 1 237 l.
W trakcie jazdy usportowionym crossoverem Volkswagena, na myśl przychodził mi tylko jeden potencjalny konkurent dla T Roca R – jego kuzyn, Golf R. O ile ten drugi to przede wszystkim gratka dla osób, którym zależy przede wszystkim na zabawie na torze, o tyle nasz „mini-SUV” wydaje się doskonałą propozycją dla statecznych ojców rodzin, marzących o odrobinie szaleństwa. Owszem, T-Roc R to droga impreza (ceny zaczynają się od 183 090 PLN, a pakiety dodatkowe nie należą do najtańszych), jednak jeśli spojrzenie na jego osiągi wywołuje u ciebie szybsze bicie serca, być może warto zaprosić go na twoje miejsce parkingowe?
Specyfikacja
- CENA 213 880 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 250 km/h
- 0-100 KM/H 4,9 sekundy
- SILNIK 2.0 TSI
- MOC 300 KM
- MOMENT OBROTOWY 400 Nm
- ŚREDNIE ZUŻYCIE PALIWA (WG PRODUCENTA) 8,9 l/100 km
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
T-Roc jak najbardziej zasłużył na legendarne oznaczenie „R” – to zwinne auto, które sprawdzi się także na co dzień.
Plusy
Fantastycznie szybka i dynamiczna jazda. Bogate wyposażenie. Stylowe wzornictwo.
Minusy
Koszmarnie wysokie spalanie. Bagażnik nie należy do najbardziej praktycznych.