Dotychczas linia Surface spotykała się z ciepłymi, chociaż rzadko kiedy entuzjastycznymi recenzjami, co nakłoniło Microsoft do wykonania odważnego ruchu – premiery nie jednego, ale trzech nowych urządzeń – Surface Laptop 3, Surface Pro X i Surface Pro 7. To aż dwa tablety, z czego każdy przeznaczony jest dla nieco innego użytkownika – Pro X jest modną, nowoczesną propozycją do zabawy. Pro 7 miał pełnić rolę jego służbowej alternatywy, lecz w praktyce to jednak to samo urządzenie, które poznaliśmy w szóstej generacji, na dodatek gorzej opakowane.
Podobieństwo wizualne sięga nawet dalej wstecz – tablety Surface Pro prawie wcale nie zmieniły się od czasów czwartej odsłony. Ich ekran otoczony jest zbyt szerokimi jak na obecne standardy ramkami; nawet podstawka, chociaż stabilniejsza, prezentuje się identycznie. Gdy porównamy go z nowoczesnym Surface Pro X, aż trudno uwierzyć, że te urządzenia dzielą jedynie tygodnie, a nie całe lata. Owszem, sprzęt został wykonany solidnie i z dbałością o szczegóły, ale trudno pozbyć się wrażenia, że Microsoft poszedł na łatwiznę.
Tył i krawędzie Surface Pro 7 pokryte są gładkim metalem. Dzięki temu tablet jest przyjemnie ciężki, ale także narażony na przypadkowe zadrapania podczas upadku. Jedną z jego najmocniejszych stron okazał się ekran: jasny i kolorowy jak we wszystkich urządzeniach z serii.
Do Pro 7 można dokupić wiele dodatków, ale jeden z nich jest wręcz obowiązkowy – etui z klawiaturą. W testowanym egzemplarzu otrzymałem do dyspozycji Signature Type Cover w rudawobrązowym kolorze Czerwony Mak. Przymocowuje się ją do tabletu za pomocą magnetycznego zapięcia. To najlepszy gadżet, w jaki można wyposażyć propozycję Microsoftu – owszem, tablet współpracuje również z klasycznymi klawiaturami Bluetooth, ale są one mało poręczne i nie chronią ekranu.
Pro 7 to elegancki sprzęt, utrzymany w klasycznej czerni; z kolorowym akcentem prezentował się całkiem nieźle. Rozbroił mnie natomiast napis na opakowaniu klawiatury, podkreślający, że współpracuje ona z modelami Surface Pro 5, 6 i 7; Pro X otrzymał oczywiście zupełnie nową wersję. Oznacza to ni mniej ni więcej, że technologia ta nie została udoskonalona od trzech generacji. Widać Microsoft wyszedł z założenia, że jeśli coś działa, nie warto tego ulepszać na siłę – może to słuszne, ale w świecie technologii niezbyt chwalebne.
Pod maską
Jednym z najważniejszych usprawnień wprowadzonych w tej odsłonie Surface Pro są oczywiście nowe podzespoły. Tablet otrzymał procesory Intel Core 10. generacji – szybsze i wydajniejsze od poprzedników, a na dodatek wyposażone w ulepszony układ graficzny Iris Plus. Oczywiście w wersji ze słabiutkim Core i3 nawet on nie ratuje sytuacji. Ja miałem okazję pobawić się najmocniejszym wariantem, z czterordzeniowym i7-1065G7 i 16 gigabajtami RAM-u. Może on zostać wyposażony w maksymalnie 1 TB pamięci wewnętrznej; w egzemplarzu testowym było to 256 GB. Ten model kosztuje obecnie 7 300 PLN – zapamiętajmy tę kwotę, jeszcze do niej wrócimy.
Nowe procesory oferują 20% wzrost wydajności w stosunku do poprzedniej generacji. Dzięki temu praca biurowa i podstawowa edycja zdjęć i filmów to sprawne, przyjemnie płynne zajęcie. Oczywiście urządzenie nie nadaje się do niektórych szczególnie wymagających zadań, na przykład modelowania 3D czy obróbki nagrań w 4K – tutaj niezbędny będzie laptop z dedykowaną kartą graficzną. Układ Iris Plus działa całkiem dobrze. Potrafi on nawet udźwignąć niektóre starsze gry w rozdzielczości 1080p – co prawda w stosunkowo niskich ustawieniach graficznych, ale to zawsze coś. Gry pokroju Portal, Dirty Bomb czy Everspace działały stosunkowo płynnie.
Niestety, w parze z wyższą wydajnością nie idzie pojemniejsza bateria. Surface Pro 7 wypada pod tym względem nawet gorzej od swojej poprzedniej generacji. Obiecany przez producenta 10,5-godzinny czas pracy był osiągalny tylko wtedy, gdy korzystałem z tabletu jedynie do pisania w edytorze tekstu, a ekran był lekko przyciemniony. Jakiekolwiek bardziej zaawansowane zadanie drastycznie skracało czas pracy – edycja zdjęć, przeglądanie internetu i strumieniowanie z Netflixa obcinały ten czas przynajmniej o połowę, a czasami jeszcze poważniej.
W szczególności ta ostatnia czynność potrafiła wystawić moją cierpliwość na próbę. Owszem, Pro 7 odtworzył cały film bez konieczności podłączania go do prądu, ale w okolicach napisów końcowych bateria była na wyczerpaniu. To niezbyt dobra wiadomość dla osób, które szukają podróżnego narzędzia pracy i rozrywki – w drodze pojemna bateria to podstawa, a tablet od Microsoftu pod tym względem zawodzi na całej linii. To bardzo słaby wynik jak na urządzenie z tej półki cenowej.
Otwarte okno
Tablety Surface są interesujące także ze względu na system operacyjny. Do dyspozycji dostałem czyściutkiego Windowsa 10, bez żadnych śmieciowych aplikacji i interfejsów udających te mobilne. Połapanie się w nim trwa dosłownie chwilkę, do wyboru jest mnóstwo programów, a na użytkownika nie czekają żadne irytujące niespodzianki. Nie zabrakło miejsca dla najważniejszych dodatków: Windows Hello do automatycznego logowania, trybu tabletu i funkcji Your Phone służącej do synchronizacji urządzenia ze smartfonem z Androidem.
Włączanie Pro 7 przebiegało sprawnie, w szczególności w połączeniu z Windows Hello – system odblokowywał się w momencie otwarcia etui. Po raz pierwszy w linii Surface Pro znalazł się tu port USB-C, z którym kompatybilnych jest coraz więcej gadżetów: myszy, słuchawki czy nośniki danych. Zapewnia on nieco niższe prędkości transferu niż pokrewny Thunderbolt 3, ale to wciąż wyraźne udogodnienie.
Pro 7 otrzymał także wsparcie dla Pióra Surface i systemu gestów, które znalazły się już w poprzednich generacjach. Podobnie jak w przypadku klawiatury, wszystkie akcesoria są wstecznie kompatybilne. To w ogóle ciekawy przypadek: jeśli design Pro X zyska popularność, być może Microsoft na dobre zapomni o starym rozwiązaniu, a Pro 7 pozostanie ostatnim urządzeniem wykorzystującym stary typ klawiatury i rysika – ten kompatybilny z nowym tabletem jest smuklejszy i ładuje się bezprzewodowo, a etui ma zupełnie inny kształt.
Problem leży w cenie akcesoriów, które jak zawsze u Microsoftu są koszmarnie drogie. Za Pióro Surface musimy obecnie zapłacić 500 złotych, czyli nawet więcej od porównywalnego rysika Apple Pencil 1. generacji; wersja dla Pro X jest natomiast jeszcze droższa. Owszem, jest ono funkcjonalne i wygodne, ale potraktujmy je raczej jako przydatną ciekawostkę niż pełnoprawne narzędzie pracy. Artyści cyfrowi powinni raczej wybrać dedykowany tablet graficzny, który oferuje mniejszą latencję i lepszą precyzję rysowania – w Pro 7 tragedii nie ma, ale profesjonaliści na pewno nie pójdą na kompromisy, gdy na rynku są dla nich, może mniej atrakcyjne wizualnie, ale pewniejsze rozwiązania.
Etui Type Cover to sympatyczny dodatek, z miłym w dotyku wykończeniem z Alcantary (chociaż potrafi się ono nieestetycznie wycierać) i delikatnym, białym podświetleniem, ale moim zdaniem nie jest warte 800 PLN. To trochę za dużo jak na poprawną klawiaturę: szybką, responsywną i cichą, ale nie wyróżniającą się na tle setek innych gadżetów tego typu.
Prawdziwą porażką okazała się natomiast „artystyczna” mysz Arc Mouse. Podłącza się ona bezprzewodowo do Surface Pro 7 automatycznie po jej rozłożeniu. Niestety, zakrzywiony kształt nie należy do najbardziej ergonomicznych, a prawy i lewy przycisk nie zostały wyraźnie rozdzielone, przez co zdarzało mi się wykonać nie tą czynność, którą chciałem. Zamiast wydać na nią 350 złotych, lepiej kupić dowolną myszkę Bluetooth – będzie tańsza i wygodniejsza.
Lista życzeń
W zamyśle Surface Pro 7 miał być odpowiedzią na iPada Pro – funkcjonalnym urządzeniem do pracy mogącym zastąpić laptopa (chociaż ze względu na typ podstawki niemożliwe jest wygodne rozłożenie go na kolanach). Sztuka ta udała się Microsoftowi dość średnio: użyteczność tabletu została poważnie ograniczona przez jego słabą baterię, nie wszystkie drogie dodatki okazały się funkcjonalne, a staromodny design w dodatku tylko z dwoma portami USB (bez Thunderbolta) raczej nie podbije niczyjego serca.
Co wybrać zamiast Pro 7? Jeśli dysponujemy większym budżetem, warto rozważyć zakup jednej z wyższych wersji iPada Pro – równie wydajnego i bogatego w aplikacje, ale wyposażonego w pojemniejszą baterię. Osoby, którym jednak zależy na posiadaniu urządzenia z Windowsem, powinny wybrać starszego Surface Pro 6.
Najnowsza generacja urządzenia od Microsoftu to poprawny tablet, ale pod każdym względem ustępujący innym propozycjom dostępnym na rynku. Nieważne, czy szukamy sprzętu do pracy czy do relaksu – na pewno znajdziemy coś lepszego od Surface Pro 7.
Specyfikacja
- Cena Od 3 900 PLN
- Procesor Intel Core i7 1,3 GHz (3,9 GHz turbo)
- Ekran 12,3 cala 2736×1824 px
- RAM 16 GB
- Pamięć wewnętrzna 256 GB
- Bateria do 10 godzin
- System operacyjny Windows 10
- Aparat 5 Mpix przedni, 8 Mpix tylny
- Łączność USB-C, USB, 3,5 mm, microSD, Wi-fi 6, Bluetooth 5.0
- Wymiary 292 x 201 x 8,5 mm
- Waga 790 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Surface Pro 7 nie jest ani dobrym tabletem, ani funkcjonalnym zamiennikiem laptopa.
Plusy
Wydajny procesor. Dużo kompatybilnego oprogramowania.
Minusy
Słaby czas pracy na baterii. Drogie, mało funkcjonalne akcesoria. Staromodny design.