Konsumenckie drony DJI cieszą się opinią idealnych produktów dla osób rozpoczynających przygodę z lataniem – lekka konstrukcja ułatwia ich transport, a system wykrywania przeszkód dba o to, żeby ta kosztowna zabawka nadawała się do wielokrotnego użytku. W najnowszej generacji Mavic Air coś jednak nie zagrało, a przemierzanie przestworzy okazało się trudniejsze, niż się tego spodziewałem.
Druga generacja popularnego drona jest większa i cięższa od poprzednika, acz wciąż potrafi złożyć się do kompaktowych rozmiarów. Większa masa to zaleta, ponieważ dzięki temu urządzenie lepiej opiera się bocznym ruchom powietrza. Do sterowania dronem służy kontroler, do którego podłączamy smartfona. W nowej generacji DJI nareszcie pomyślało o przeniesieniu zacisku na telefon na jego górną część, chociaż wciąż trudno nazwać kontroler ergonomicznym – podczas lotów wiele razy niebezpiecznie przesuwał się on w moich dłoniach, grożąc upadkiem wraz z podłączonym do niego iPhonem.
W Mavic Air 2 pojawiły się trzy odświeżone tryby śledzenia obiektu. Pierwszy z nich, Spotlight 2.0, ustawia kamerę na wybranym obiekcie, pozwalając skupić się jedynie na pilotowaniu drona. ActiveTrack 3.0 to klasyczne automatyczne śledzenie, a POI 3.0 wybiera ścieżkę, po której dron może zataczać koła wokół ruchomych lub nieruchomych obiektów.
Funkcje te, jakby stworzone z myślą o filmowcach-amatorach, to jak zwykle najmocniejsza strona urządzeń od DJI. Tym razem dron dodaje również coś miłego dla fotografów: 12-calowa matryca została wyposażona w tryb pozwalający na robienie pojedynczych zdjęć o rozdzielczości 48 Mpix. Tak powiększona fotka charakteryzuje się nieco rozmytymi krawędziami obiektów, chociaż widać to dopiero w sporym przybliżeniu.
Bardziej niepokojącym zjawiskiem okazały się natomiast problemy z wykrywaniem niektórych obiektów na trasie drona. System automatycznego unikania przeszkód działa w oparciu o czujniki z przodu, tyłu i na spodzie obudowy, ale jej boki i wierzch pozostają „ślepe”. Podczas korzystania z trybu POI kilka razy zdarzyło się, że skupione na obiekcie urządzenie nie wykryło znajdującej się z boku lub nad nim przeszkody i się z nią zderzyło – co prawda nie skończyło się to zniszczeniem drona, ale w tak drogim sprzęcie tego typu problemy są niedopuszczalne.
Szkoda, bo pod względem specyfikacji Mavic Air 2 oferuje naprawdę sporo. Na jednym ładowaniu potrafi on latać około pół godziny, w ciągu których wykona wideo w jakości 4K i 60 kl./s (30 kl./s przy włączeniu trybu HDR), slow-mo 1080p/240 kl./s oraz tryb Hyperlapse, umożliwiający stworzenie efektownego wideo poklatkowego.
Owszem, bardziej doświadczeni operatorzy dronów nie będą mieli problemów z zapanowaniem nad Mavic Air 2, ale początkujący mogą szybko przekonać się, że automatyczne systemy wykrywania przeszkód nie zastąpią doświadczenia w pilotowaniu dronów.
Specyfikacja
- Cena Od 4 000 PLN
- Prędkość maksymalna 19 m/s
- Pułap lotu 5000 m n.p.m.
- Czas lotu 34 minuty
- Pamięć microSD
- Kamera 12 Mpix 1/2 cala CMOS, nagrywanie 4K 60 kl./s lub 1080p 240 kl./s
- Wymiary po złożeniu 180 x 97 x 84 mm, po rozłożeniu 253 x 183 x 77 mm
- Waga 570 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Następca Mavic Air miał zrewolucjonizować rynek dronów komercyjnych, ale pod wieloma względami okazał się gorszy niż poprzednia generacja.
Plusy
Możliwość nagrywania filmów 4K HDR, Full HD slow-mo i klipów poklatkowych. Zdjęcia do 48 Mpix. Długi czas lotu. Wiele automatycznych trybów.
Minusy
Sprzęt ma problemy z wykryciem przeszkód znajdujących się z boku i nad nim. Niezbyt wygodny, wyślizgujący się z rąk kontroler.