Premiera Canona EOS R6 była nie tyle samodzielnym wydarzeniem, co uzupełnieniem oficjalnej prezentacji bardziej zaawansowanego modelu R5. Aparat od początku był reklamowany jako stosunkowo niedroga, praktyczna propozycja dla amatorów fotografii i filmowców, którzy chcą rozpocząć przygodę z rozdzielczością 4K. Sprawdźmy zatem, czy te zapewnienia są prawdziwe.
Aparat charakteryzuje się lekkim, wytrzymałym korpusem z ergonomicznym uchwytem i wygodnymi pokrętłami i przyciskami. Sprzęt został wyposażony w elektroniczny wizjer OLED – obraz był leciutko rozmyty wzdłuż krawędzi, ale nie przeszkadzało mi to w robieniu zdjęć. Trzycalowy ekran LCD okazał się dość ciemny, ale ostry; miłośników selfie ucieszy możliwość wysunięcia i obrócenia wyświetlacza. Po włączeniu aparatu przywitało mnie natomiast przejrzyste, rozbudowane menu.
Trzeba przyznać, że specyfikacja EOS R6 wygląda ubogo jak na obecne standardy – pełnoklatkowa matryca CMOS ma rozdzielczość efektywną rzędu zaledwie 20 Mpix. Daje nam to ograniczone możliwości kadrowania ujęcia podczas jego późniejszej obróbki, ale jednocześnie zmniejsza rozmiary plików. Osobom, które rzadko edytują zdjęcia, raczej nie będzie to przeszkadzało, ale dla wielu użytkowników to poważne niedociągnięcie.
Mimo niskiej rozdzielczości jakość wykonanych fotek okazała się naprawdę niezła: aparat potrafi uwiecznić dużo szczegółów nawet w wysokich przedziałach ISO, zachowując przy tym naturalną kolorystykę uwiecznianych obiektów. Podczas fotografowania w słabym świetle przydaje się system stabilizacji obrazu, wzorowo eliminujący wszystkie przypadkowe drgnięcia ręki.
Na pochwałę zasługuje także autofokus ze specjalnym trybem wykrywania zwierząt: system automatycznie rozpoznaje, że rozpoczęliśmy fotografowanie fauny, po czym ustawia ostrość na poruszającym się obiekcie. Maksymalna liczba ujęć to nawet 20 kl./s (12 kl./s podczas korzystania z mechanicznej migawki).
Niestety, sytuacja komplikuje się, gdy zaczynamy nagrywanie filmów. Canon EOS R6 potrafi kręcić klipy w jakości 4K 60 kl./s z nieznacznym obcięciem kadru i Full HD w maksymalnie 120 kl./s. Wideo prezentuje się nieźle, ale długie nagrywanie powoduje poważne przegrzewanie się urządzenia. Po około 30 minutach kręcenia, korzystanie z aparatu okazało się wręcz niekomfortowe: sprzęt rozgrzał się na tyle, że w obawie o jego uszkodzenie musiałem przerwać pracę.
Nowy aparat od Canona nie jest złym urządzeniem, ale zbyt drogim i nie do końca przemyślanym. 20 Mpix będzie niewystarczające dla wielu fotografów, a problemy z nagrzewaniem się korpusu zdenerwują vlogerów i filmowców. EOS R6 może spodobać się osobom lubiącym fotografować zwierzęta i sceny akcji, ale przecież na rynku znajduje się sporo tańszych modeli, które jeszcze lepiej spełnią ich oczekiwania.
Specyfikacja
- Cena Od 12 000 PLN (sam korpus)
- Rozdzielczość efektywna 20,1 Mpix
- Matryca pełnoklatkowa CMOS
- Wizjer elektroniczny
- Ekran 3 cale, ruchomy
- Łączność microHDMI, USB-C, 3,5 mm, gorąca stopka, Wi-fi, Bluetoot
- Pamięć SD
- Waga 598 g
- Wymiary 134,8 x 97,5 x 88,4 mm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Canon EOS R6 miał być hitem, a okazał się drogim niewypałem. Szkoda – z matrycą o większej rozdzielczości mógłby być naprawdę ciekawą propozycją dla fotografów.
Plusy
Kompaktowa, lekka i solidna obudowa. Bardzo dobra praca w słabych warunkach oświetlenia. Inteligentny autofokus.
Minusy
Jedynie 20 Mpix rozdzielczości efektywnej. Wyraźne przegrzewanie się podczas kręcenia filmów. Cena w stosunku do możliwości.