Seria Ratchet & Clank sięga początków lat dwutysięcznych i PlayStation 2. Przygody tytułowych bohaterów stały się przebojem, dlatego studio Insomniac Games szybko wydało kolejną część, a potem jeszcze kolejną… Od tej pory sympatyczne duo pojawiło się na wszystkich konsolach Sony, w tym tych przenośnych. Nie mogło go zabraknąć także na PlayStation 5 i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to powrót w najlepszym stylu!
W tej odsłonie lombaks Ratchet i robot Clank biorą udział w zorganizowanym na ich cześć Festiwalu Bohaterów. Zwieńczeniem celebracji jest prezent dla Ratcheta – Wymiaromat; gadżet pozwalający na przeskakiwanie pomiędzy światami. Urządzenie zostaje jednak skradzione przez Doktora Nefariousa, który chce wysłać bohaterów do wymiaru, gdzie to on zawsze zwycięża. Seria wypadków doprowadza do rozdarcia czasoprzestrzeni i wrzuca bohaterów w sam środek totalitarnego uniwersum, rządzonego przez odpowiednika Nefariousa z innego wymiaru. W walce o przywrócenie porządku, Ratchet i Clank znajdują nieoczekiwanych sojuszników – Rivet i Kit, czyli… alternatywne wersje ich samych.
Rift Apart to pełna humoru i zwrotów akcji historia, zgrabnie poprowadzona i trzymająca w napięciu. Aby dobrze się bawić, nie trzeba znać poprzednich części cyklu, chociaż na fanów czekają liczne nawiązania i spotkania ze znanymi bohaterami. Najważniejsza rola przypadnie oczywiście Rivet – odpowiedniczka Ratcheta to bojowniczka ruchu oporu, której zachowawczy charakter i profesjonalizm kontrastują z bardziej luzackim, showmańskim podejściem lombaksa-mechanika. Kontrast pomiędzy tą dwójką stanie się jedną z najciekawszych stron opowieści, napędzając wiele scen i dodając historii głębi.
Rivet jest także jedną z grywalnych postaci. Pod tym względem nie uświadczymy żadnych różnic pomiędzy nią a Ratchetem – bohaterowie otrzymali nawet taki sam arsenał i gadżety specjalne – ale to żaden minus, ponieważ sama rozgrywka w Rift Apart okazała się wyborna. Sercem zabawy pozostaje klasyczna formuła trójwymiarowej platformówki ze strzelaniem: podróżujemy pomiędzy różnymi planetami, zbierając znajdźki, wykonując zadania poboczne i walcząc z siłami Nefariousa. W Rift Apart spory nacisk położono na eksplorację lokacji: zaglądanie w każdy kąt opłaca się, ponieważ złote śrubki, szpiegoboty i rarytanium otwierają nam dostęp do specjalnych broni, unikatowych ulepszeń i skórek.
Oprócz mechanizmów znanych z poprzednich odsłon (na przykład magnebutów, które pozwalają nam chodzić po pionowych, metalowych powierzchniach), gra dodaje także kilka nowości, wynikających z „międzywymiarowego” charakteru Rift Apart. Pojawiające się w różnych miejscach na mapie wyrwy czasoprzestrzenne służą do błyskawicznego przenoszenia się pomiędzy różnymi punktami lokacji, a czasem nawet pomiędzy alternatywnymi światami. Podczas eksploracji umożliwia to trafienie w sekretne miejsca, a w walce: szybkie wyrwanie się z otoczenia wrogów. Przeskoki pomiędzy uniwersami odbywają się w okamgnieniu, za co możemy podziękować dyskowi SSD w PS5 – na nośniku HDD takie szaleństwa byłyby niemożliwe.
System walki to kolejny aspekt, w którym Rift Apart w pełni wykorzystuje możliwości konsoli Sony. Adaptacyjne triggery zupełnie zmieniają sposób korzystania z niektórych broni – przykładowo, by rzucić granatem… pardon, Druzgobombą, należy najpierw przytrzymać przycisk wciśnięty do połowy. Gdy na ekranie pojawi się łuk celowniczy, wystarczy docisnąć trigger i cieszyć oczy widokiem zniszczenia. Kilka poziomów czułości zostało także wykorzystanych w broni o uroczej nazwie Egzekutor (ogromnym shotgunie). Gdy lżej wciśniemy trigger, będzie ona miotała pociskami z jednej lufy, a przy mocniejszym dotyku – z dwóch.
W ogóle arsenał Ratcheta i Rivet pełen jest szalonych akcesoriów. Moim osobistym faworytem stał się Pan Grzybek, czyli przenośna, automatyczna wieżyczka strzelnicza wyposażona w sztuczną inteligencję o imprezowym zacięciu. Bronie można ulepszać u sprzedawczyni za wspomniane już rarytanium; w praktyce najczęściej decydowałem się na zwiększenie magazynków, ponieważ na niektórych etapach bywa krucho z amunicją dostępną na mapie.
Rift Apart to przy tym jedna z najpiękniejszych gier na PlayStation 5. Już pierwsza lokacja, Nefarious City, zachwyca futurystycznymi, cyberpunkowymi klimatami. Kolorowe neony rozświetlają metalowe płytki chodnikowe, wypolerowane struktury pozwalają Ratchetowi oglądać swoje odbicie, a efekty świetlne wypełniają cały ekran wyrazistymi barwami. W skalowanej jakości 4K i 60 kl./s z obsługą ray-tracingu gra wygląda fenomenalnie: w trakcie rozgrywki niejednokrotnie zatrzymywałem się, by podziwiać modele postaci i przepiękny, dopracowany świat.
Równie dobrze wypada oprawa dźwiękowa, z polskim dubbingiem na czele. Sama lokalizacja stoi na wysokim poziomie: dowcipy zostały przełożone „na nasze”, a zabawne nazwy broni i ulepszeń zachowują ducha oryginału.
Ratchet & Clank: Rift Apart to kolejny rewelacyjny „ekskluziw” na PS5. Tytuł Insomniac Games podbił moje serce właściwie pod każdym względem: opowiedzianej historii, dopracowanej mechaniki rozgrywki i oprawy audiowizualnej. Wciągnie on nie tylko zdeklarowanych miłośników platformówek.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Marzyliście kiedyś o „zagraniu” w animacji Pixara? To wasza chwila.
Plusy
Zakręcona, pełna niespodzianek fabuła. Rozbudowane lokacje, które zwiedza się z przyjemnością. Fantastyczna oprawa audiowizualna.
Minusy
Natywne 4K tylko w 30 kl./s.