Minął ponad rok od światowej premiery Diablo IV. Do tego kilka sezonów, które były równoznaczne z aktualizacjami, poprawkami i balansowaniem, dzięki czemu gra stała się tytułem pasującym do wszystkich typów graczy. Dzieło udoskonaleń i dostosowań, które ma symbolizować Vessel of Hatred, jego pierwsze duże DLC, zawiera nową klasę, zawartość i sposoby dostosowywania. Idealny czas, aby sprawdzić, czy Sanktuarium, pomimo swojego piekielnego wyglądu, nadal pozostaje tak przyjazne.
Diablo IV: Vessel of Hatred kontynuuje wydarzenia, które miały miejsce pod koniec głównej gry. Neyrelle, jedna z naszych towarzyszek podróży, wybrała się w podróż. Przed nią stoi trudne zadanie przeciwstawienia się Mefisto, zamkniętemu w kamieniu duszy i desperacko pragnącemu odzyskać wolność. Wystarczająco, aby nadwyrężyć zdrowie psychiczne Neyrelle, ale także integralność Sanktuarium. Zły wpływ Mefisto przenika przez kryształ i alienuje cały kontynent.
To właśnie w tym kontekście rozgrywa się przygoda Naczynia nienawiści. Całkiem udana kampania, nawet jeśli z konieczności jest krótsza (od 10 do 15 godzin gry, w zależności od poziomu trudności i upodobań), nie jest wcale mniej rytmiczna. Mała liczba wprowadzonych postaci pozwala im mieć dodatkowy czas ekranowy. Ich hojne opisanie pozwala nam wyrobić sobie o nich opinię. Wzmacnia to immersję, która jest jedną z mocnych stron tej kampanii, z kilkoma znakomitymi filmami, a także oryginalną ścieżką dźwiękową przypominającą każdemu o spustoszeniu panującym w Sanktuarium. Tylko niejednoznaczny wniosek z tej podróży psuje obraz całości.
Szósta klasa w grze, Spirytysta, to gatunek mnicha z dżungli charakteryzujący się najbardziej płynną rozgrywką, z akrobatycznymi ruchami i sposobami użycia broni inspirowanymi sztukami walki. Jest on podzielony na cztery specjalizacje, z których każda jest reprezentowana przez zwierzę totemiczne: stonogę, jaguara, orła i goryla.
Najemnicy z kolei to partnerzy, których można odblokować podczas wykonywania głównego zadania dodatku. W sumie jest ich czterech i każdy z nich ma swoją specyfikę. Pozwalają oni nie być już samotnym na polu bitwy i wyświetlają własny pasek rozwoju. Najemnicy pogłębiają pole możliwości w zakresie synergii, ale pozostają marginalni, nawet jeśli czerpiemy pewną przyjemność z ich awansowania.
Poprzez wątek główny gracz zbiera runy inwokacyjne i rytualne, aktywujące bonusy. System jest tak skonstruowany, by pozwolić nie tylko na dodanie warstwy refleksji w kwestii wyborów, ale także na urozmaicenie stylów gry, gdyż możemy uzyskać zdolności innych klas. Na razie, w przeciwieństwie do najemników, naprawdę różnicują one możliwe synergie, a czasem nawet rozgrywkę.
Diablo IV: Vessel of Hatred jest dobrym rozszerzeniem do gry. Nie rewolucjonizuje oryginału, jak zrobił to Reaper of Souls w swoim czasie z Diablo III, ale wnosi solidne dodatki i jest doskonałym pretekstem do powrotu do gry dla tych, którzy porzucili ją po ukończeniu fabuły lub znudziły się powtarzalnością.
Jednak nowa zawartość może być zbyt mała, aby zachęcić graczy amatorów do uruchomienia kampanii. Widać, że producent skupia się na utrzymaniu fanów przy tytule, niż próbie rozszerzenia ich grupy. Z drugiej strony istnieje ryzyko, że dodatek będzie zbyt lekki dla weteranów, którzy być może oczekują więcej w zakresie nowych funkcji i dostosowywania.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
W Sanktuarium poczujesz się jak w domu. Czy tego oczekiwałeś?
Plusy
Ciekawa kampania. Doskonała ścieżka dźwiękowa. Nowa klasa.
Minusy
Najemnicy dodani trochę na siłę. Konkluzja fabuły. Ogólnie zbyt bezpieczne rozszerzenie.