Jakiś czas temu Ubisoft określił Assassin’s Creed: Shadows jako początek trzeciej fazy serii. Pierwsza miała obejmować wszystkie gry od pierwszego Assassin’s Creed z 2007 roku do Assassin’s Creed Syndicate z 2015 roku. Druga – produkcje oparte na mechanikach RPG, czyli Origins, Odyssey i Valhalla, a także nowszy Mirage. Jednak Shadows wydaje mi się raczej zwieńczeniem drugiej fazy niż początkiem trzeciej.
Po uruchomieniu gry trafiłem do Animus Hub, nowego głównego menu serii, wcześniej nazywanego Assassin’s Creed Infinity. To ekran, który pozwala wybierać posiadane gry z serii i uruchamiać je bezpośrednio, niczym fragmenty wspomnień w Animusie. Można tu także akceptować specjalne misje do wykonania w grach (obecnie obsługiwane jest tylko Shadows), w zamian za punkty wymieniane na dokumenty pełne informacji fabularnych oraz unikalne bronie i zbroje dla bohaterów.
Historia Assassin’s Creed: Shadows zaczyna się pod koniec XVI wieku, w czasach ekspansji Nobunagi Ody – potężnego daimyō i słynnego wodza, który w okresie Sengoku prowadził wojny o dominację nad Japonią. W grze mamy dwóch bohaterów: Diogo – potężnie zbudowanego mężczyznę pochodzenia afrykańskiego, schwytanego przez Portugalczyków i oddanego Odzie jako trybut w zamian za swobodny handel w Japonii, oraz Naoe – fikcyjną córkę słynnego jōnina Nagato Fujibayashiego, wychowaną w prowincji Iga, na którą Oda przeprowadza atak na początku gry.
Przez pierwsze 10-15 godzin rozgrywki kierujemy tylko Naoe. Dziewczyna dorasta pod opieką ojca, ale jej życie zmienia się dramatycznie, gdy armia Nobunagi dokonuje masakry na jej bliskich. Podczas ataku zostaje poważnie ranna przez grupę 12 zamaskowanych postaci – Shinbakufu, którzy upokarzają jej rodzinę i zabierają cenny przedmiot powierzony jej przez ojca. Od tego momentu Naoe wyrusza na misję zemsty, by zidentyfikować i wyeliminować tych tajemniczych ludzi oraz odzyskać skradziony artefakt.



Diogo, drugi protagonista, zostaje po latach niewoli zrekrutowany przez Nobunagę, który jest pod wrażeniem jego budowy ciała i umiejętności bojowych. Po sześciu miesiącach szkolenia Diogo przyjmuje imię Yasuke i staje się samurajem lojalnym wobec Ody, który ocalił go od życia w niewoli. Yasuke jest pierwszą postacią w serii Assassin’s Creed opartą na autentycznej postaci historycznej. Po wstępie, który ukazuje motywacje obojga bohaterów, gracz przejmuje kontrolę nad Naoe, która ściga Shinbakufu, wspierana przez nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Po około 15 godzinach gry Naoe i Yasuke spotykają się i, mimo sprzecznych przekonań, łączą siły przeciwko tajemniczej organizacji. Motywacja ich współpracy jest dobrze uzasadniona fabularnie.
Fabuła trwa około 30-35 godzin, ale jej długość może się podwoić, jeśli zdecydujemy się wykonywać misje poboczne, np. eliminować korumpowanych daikanów czy członków gildii Żelaznej Dłoni. Ostatecznym celem jest wyeliminowanie Shinbakufu. Niektórzy przeciwnicy muszą zostać pokonani w określonej kolejności, ale innych można eliminować w dowolnym momencie, co daje graczowi dużą swobodę.
W Assassin’s Creed: Shadows to gracz decyduje o tempie fabuły – można skupić się na głównych celach lub eksplorować świat, rekrutować sojuszników i zbierać zasoby. System skalowania poziomu wrogów zapobiega sytuacji, w której bohater staje się zbyt potężny, przez co każda walka pozostaje wyzwaniem.
To gracz decyduje o tempie fabuły – można skupić się na głównych celach lub eksplorować świat, rekrutować sojuszników i zbierać zasoby
Choć historia Assassin’s Creed: Shadows nie wprowadza rewolucji, duet Naoe i Yasuke wypada lepiej, niż się spodziewałem. Misje osobiste bohaterów dodają im głębi, a system wyborów pozwala wpływać na losy niektórych postaci. Niestety, narracja traci impet w środkowej części gry, a niektóre postacie poboczne nie wnoszą nic istotnego do fabuły. Zakończenie również pozostawia niedosyt, sugerując kontynuację w DLC lub kolejnej grze.
Ku mojemu zaskoczeniu Ubisoftowi udało się dość dobrze zbalansować oboje bohaterów. Naoe jest najlepszym wyborem do infiltracji zamków i misji, w których trzeba zlikwidować pojedynczy cel, natomiast Yasuke sprawdza się w bezpośrednich walkach z bossami i zadaniach wymagających eliminacji wielu przeciwników. Przeciwnicy w walce zachowują się lepiej niż w przeszłości – atakują wspólnie, wspierają się na dystans i próbują uruchamiać alarmy w celu wezwania posiłków. Jednak po odpowiednim ulepszeniu Yasuke staje się niemal niepokonany, więc dopóki nie wybierze się wyższego poziomu trudności, trudno jest zobaczyć ekran śmierci.




Jednym z największych atutów gry jest przepiękny otwarty świat. Japonia okresu Sengoku zachwyca krajobrazami, od bujnych lasów Kii po monumentalne zamki i świątynie w Kyoto. Modele postaci mogłyby być lepsze, ale ogólny poziom detali jest imponujący.
Niestety, po kilkunastu godzinach gra zaczyna tracić świeżość, a powtarzalność misji przypomina problemy z Origins, Odyssey i Valhalla. Ubisoft obiecywał, że ograniczy zbędne ikony na mapie, ale nadal mamy do czynienia z nadmiarem powtarzalnych aktywności.
Sztuczna inteligencja przeciwników jest na tyle przeciętna, że większość z dostępnych mechanik okazuje się zbędna. Na średnim poziomie trudności strażnicy wydają się wiecznie niedowidzący, a nawet, gdy znajdą ciało, nie zmieniają swojego schematu patrolu w sposób, który zmusiłby gracza do zmiany strategii. Można nawet gwizdać, by zwabić wrogów i eliminować ich jednego po drugim z tego samego krzaka.







Mimo niezbyt zaawansowanej AI, ogromnej siły Yasuke i szerokiego arsenału Naoe, niektóre sytuacje mogą być problematyczne, głównie z powodu dużej liczby przeciwników patrolujących określone miejsca na mapie. Z tego względu warto ukończyć sporo zadań pobocznych, aby zdobywać punkty doświadczenia, które zwiększają poziom postaci, podnosząc ich podstawowe atrybuty, a także gromadzić punkty mistrzowskie potrzebne do odblokowania różnych umiejętności.
Warto pochwalić Ubisoft za optymalizację gry. Podczas mojej rozgrywki, nie napotkałem poważnych problemów – wręcz przeciwnie, byłem pozytywnie zaskoczony stabilnością doświadczenia, biorąc pod uwagę ogromny świat gry.
Assassin’s Creed: Shadows to gra, która mimo prób wprowadzenia nowości, w każdym aspekcie wydaje się znajoma. Fabuła, o ile nie podchodzi się do niej z nadmiernymi oczekiwaniami, jest przyjemna, choć momentami nieco fragmentaryczna, a to głównie dzięki dobrze napisanym bohaterom. Gameplay zawiera kilka interesujących pomysłów, lecz powtarzalność zadań i przestarzała AI sprawiają, że poszczególne mechaniki nie mogą w pełni rozwinąć swojego potencjału. Niemniej jednak gracze zafascynowani japońskim klimatem oraz fani typowych, otwartych światów w stylu Ubisoftu znajdą tu długą i bogatą w treści przygodę.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Ogromna gra, piękna dla oka i bogata w treść, ale jej wadą są powtarzalność i przestarzała sztuczna inteligencja.
Plusy
Dwa różne i uzupełniające się style gry. Wciągająca narracja i piękna sceneria. Dużo treści, ale bez bałaganu charakterystycznego dla Valhalli. Wysoka stabilność.
Minusy
Sztuczna inteligencja wroga nadal jest bardzo słaba. Niski poziom wyzwania. Monotonia przy dłuższej grze (to wciąż Ubisoft na autopilocie).