Pierwsze Chromebooki pojawiły się na rynku latem 2011 roku i początkowo nie zachwyciły klientów – użyteczność malutkich laptopów, które nie działały bez połączenia z internetem, była wtedy mocno ograniczona. Od tego czasu wiele się zmieniło: swobodny dostęp do sieci Wi-fi czy używanie w smartfonie funkcji routera nie jest już rzadkością, a system operacyjny Chrome OS otrzymał wsparcie dla aplikacji stworzonych na Androida. Niemal każda apka, którą znamy z naszych urządzeń mobilnych, może zostać pobrana prosto ze Sklepu Play i zainstalowana na komputerze.
Dzięki tej prostej funkcji przed Chromebookami otwierają się możliwości nieosiągalne dla laptopów: otrzymujemy dostęp do programów nieobecnych na systemach stacjonarnych (na przykład Instagrama czy Snapchata) oraz funkcji, których nie znajdziemy w Windowsie czy na macOS (w tym możliwości ściągnięcia filmów i seriali VOD do oglądania offline). Ponadto Chrome OS daje nam wybór: możemy korzystać z wersji przeglądarkowych lub z mobilnych aplikacji, niezależnie od tego, czy jest to Twitter, Spotify, Google Docs czy inna usługa. Dzięki temu Chromebooki są użyteczne nawet bez połączenia sieciowego.
Więcej mocy
Przez dziewięć ostatnich lat zupełnie zmienił się nie tylko Chrome OS, ale także sposób działania aplikacji sieciowych. Nie trzeba długo się zastanawiać, by wymienić użyteczne programy, z których możemy korzystać bezpośrednio w przeglądarce: Spotify, Google Docs, Microsoft Word, Slack, Twitter, Skype, HBO GO i wiele innych. Coraz więcej osób używa głównie narzędzi w chmurze, co czyni z Chromebooków kuszącą alternatywę dla większych, droższych i szybciej zużywających baterię laptopów. W oknie przeglądarki możemy zrobić naprawdę sporo (nawet w sytuacjach, gdy zabraknie połączenia z internetem), a jako backup służą aplikacje na Androida.
Od samego początku Chromebook-om towarzyszyło mnóstwo wątpliwości: po co kupować laptopa, którego jedyną funkcją jest otworzenie przeglądarki internetowej, skoro równie dobrze możemy skorzystać z Google Chrome na urządzeniach z Windowsem i macOS? To w dużej mierze kwestia preferencji: jeśli do pracy potrzebujemy jedynie przeglądarki i kilku aplikacji, Chrome OS okazuje się prostszy, sprawniejszy i bezpieczniejszy od stacjonarnych systemów operacyjnych, wypakowanych setkami programów i skomplikowanych w obsłudze.
Jeśli na urządzeniu znajduje się jedynie Chrome i kilka apek, nie musimy martwić się o regularne aktualizacje: Chrome OS robi to automatycznie w tle. Korzystanie z przeglądarkowych aplikacji utrudnia także pracę hakerom – trudniej włamać się na urządzenie, na którym nie są instalowane żadne nowe programy (chociaż nie warto lekceważyć, czekających na nas w internecie zagrożeń).
Wszystkie zmiany przekazywane są automatycznie do chmury, więc odpada ich ręczne zapisywanie co pięć minut i backup plików na wypadek nagłego wyłączenia się urządzenia lub wylania kawy na klawiaturę. Na dodatek niewielka liczba programów oznacza, że system nie będzie z czasem spowalniał działania.
Te zalety towarzyszą Chrome OS nie od dziś, ale z każdym rokiem stają się wyraźniejsze: w końcu teraz prawie każda funkcja dostępna jest w przeglądarce, a z darmowego Wi-fi można skorzystać na dworcu kolejowym, w kawiarni, hotelowym lobby czy centrum handlowym. Na dodatek same aplikacje sieciowe lepiej tolerują utratę połączenia z internetem, nie przerywając nagle pracy, lecz dyskretnie informując użytkownika o braku łączności.
Chromebooki zyskują coraz większą popularność wśród… deweloperów
Bez dostępu do internetu pierwsze Chromebooki mogły służyć co najwyżej jako przyciski do papieru, ale dziś katalog usług dostępnych offline wielokrotnie się powiększył. Przykładowo, do tworzenia i edycji dokumentów na Dysku Google nie potrzebujemy połączenia, a Gmail umożliwia przygotowywanie nowych wiadomości i przeglądanie skrzynki poza siecią.
Co ciekawe, Chromebooki zyskują coraz większą popularność wśród… deweloperów. Uruchomimy na nich niektóre dystrybucje Linuxa i kompatybilne z nimi aplikacje programistyczne. Na dodatek urządzenia wspierają także inne przeglądarki internetowe. Jako przykład weźmy Firefoxa, który dostępny jest w wersji na Androida lub jako program działający na Linuxie.
Chrome OS korzysta z technologii odseparowywania apek mobilnych i zewnętrznych instalacji od jądra systemu operacyjnego, dzięki czemu urządzenie będzie chronione przed próbami przejęcia kontroli z zewnątrz – zresztą, jeśli pamiętamy o instalacji programów jedynie ze sprawdzonych źródeł, prawdopodobieństwo ataku jest bardzo małe.
System otrzymał także wsparcie dla narzędzi zdalnego sterowania. W praktyce oznacza to, że jeśli na komputerze z Windowsem lub macOS zainstalujemy Google Chrome, będziemy mogli sparować ją z naszym Chromebookiem za pomocą kilku kliknięć. Warto również pamiętać, że jeśli korzystamy z przeglądarki na innych urządzeniach, Chrome OS automatycznie zsynchronizuje wszystkie hasła, dzięki czemu nie będziemy musieli ręcznie logować się do Spotify, chmury Office czy HBO GO – wystarczy podać hasło do konta Google.
Chrome OS stanowi odejście od wielu komputerowych standardów: lokalnych dysków, aplikacji desktopowych, pracy offline. W 2011 roku było to nie do pomyślenia, ale od tego czasu usługi online zaczęły stopniowo wkradać się w nasze łaski, nie tylko w dziedzinie narzędzi biurowych. Spójrzmy na przykład na Microsoft xCloud czy Nvidia GeForce Now (Google Stadia pomińmy na razie łaskawym milczeniem), stawiające na granie w chmurze. Streaming zmienił sposób, w jaki słuchamy muzyki, czy oglądamy filmy i seriale, więc nie powinno nas dziwić, że trafił także do świata gier.
Skupienie się na usługach online ma szereg zalet: nieważne, jak dużej mocy obliczeniowej i pamięci wewnętrznej potrzebujesz, to nie twoje urządzenie musi ją mieć, ale chmura. Dzięki temu Chromebooki nie wymagają zaawansowanych podzespołów, a to obniża ich cenę. Istnieje wielu użytkowników, którzy na co dzień niemal nie wychodzą z przeglądarki – zamiast zastanawiać się, czy powinni kupić laptopa z samym Google Chrome, powinni oni zadać sobie pytanie, po co kupować laptopa z większą liczbą funkcji. Telekonferencje, strumieniowanie muzyki, edycja plików tekstowych, rozmowy online… wszystkie te czynności można wykonać z poziomu kilku kart.
Co ważne, Chrome OS regularnie otrzymuje nowe funkcje. W ostatniej aktualizacji do dyspozycji dostaliśmy wirtualne pulpity, na których możemy grupować konkretne aplikacje (na przykład te służbowe i rozrywkowe). Podobnie jak w przypadku Chrome’a, system nie stoi w miejscu, ale rozwija się, na dodatek bez znaczącego wzrostu zapotrzebowania na moc.
Chrome OS stanowi odejście od wielu komputerowych standardów
Oczywiście Chromebook nie jest uniwersalnym narzędziem dla każdego użytkownika. Jeśli potrzebujemy zaawansowanych narzędzi do edycji wideo i zdjęć, rozbudowanych edytorów tekstu i dostępu do lokalnie zapisanych filmów, muzyki i obrazów, okaże się on właściwie bezużyteczny; nie skorzystają z niego także gracze. Przypadnie on natomiast do gustu osobom, które często pracują zdalnie i szukają poręcznego sprzętu o mocnej baterii.
Do wyboru mamy najróżniejsze konstrukcje i rozmiary Chromebooków – obok klasycznych minilaptopów znajdą się urządzenia przypominające tablety z odłączanymi klawiaturami, modele typu 2-w-1 i wiele innych propozycji. Nie musimy się przy tym martwić o specyfikację, ponieważ wymagania sprzętowe Chrome OS są na tyle niskie, że system działałby nawet na kamieniu.
Oczywiście więcej pamięci RAM i lepszy procesor przyspieszą pracę, w szczególności multitasking w kilku kartach, ale to raczej kosmetyczna różnica, znacznie mniejsza niż w przypadku tanich i drogich konfiguracji Windowsa i macOS. Google opracowało swój system operacyjny we współpracy z producentami płyt głównych i sterowników sprzętowych, zapewniając im pełen dostęp do Chrome OS. Dzięki temu wszystkie Chromebooki charakteryzują się wydajnością umożliwiającą płynną pracę.
Jeśli wykonujemy większość zadań w aplikacjach przeglądarkowych, w szczególności tych należących do ekosystemu Google, warto rozważyć zakup tego typu urządzenia. To także bardzo dobry system dla dzieci: szybki, bezpieczny, funkcjonalny. Na dodatek jeśli jeden komputer się zepsuje, możemy natychmiast odpalić inny i kontynuować pracę od tego miejsca, w którym ją przerwaliśmy.
W 2011 roku Chromebooki były eksperymentem, który nie miał szans się udać, ale teraz nadszedł ich czas. Co najlepsze, Chromebook jest gotowy do pracy w kilka sekund po uruchomieniu – tak, nawet taki dziewięcioletni…