Złote czasy salonów wideo przypadły na końcówkę lat 80. Wraz z popularyzacją stacjonarnych konsol zaczęły jednak tracić one swą pozycję, stając się raczej wirtualnym skansenem umożliwiającym powrót do przeszłości. Czy w obliczu premiery PS4 oraz Xbox One, ktoś będzie o nich w ogóle pamiętał?
Na początku lat 80. salony z grami wideo przyciągały do siebie tysiące młodych istnień. Nowojorski psycholog Mitchell Robin porównał obecną tam atmosferę połyskujących świateł, tajemniczych dźwięków i klekotu katowanych przez graczy przycisków do środowiska przypominającego macicę. Nie da się ukryć, że to dość intrygujące stwierdzenie, ale na pewien sposób oddaje ono specyfikę tego rodzaju miejsc.
Wrzucając żeton do jednego ze znajdujących się w salonie automatów, mogliśmy liczyć na średnio dwie lub trzy minuty rozrywki – czasami nawet i więcej, ale wiązało się to z posiadaniem niezłych umiejętności i kociego wręcz refleksu. Tego typu sposób na wirtualną zabawę odszedł jednak do lamusa w miarę wzrostu popularności konsol, które z racji swych kompaktowych wymiarów, oferowały tę samą rozrywkę w domowym zaciszu.
Były one także po prostu o wiele wygodniejsze w użytkowaniu, a gra na nich nie była ograniczona przez żadne żetony lub mięśniaków, którzy właściwą sobie perswazją wymuszali oddanie ostatniego coina. Zamieniliśmy więc „macicę” na sypialnię, a popularne niegdyś salony jeden po drugim zaczęły znikać z map wielu miast. W Londynie, będącym ostatnim europejskim bastionem sceny arcade, na przestrzeni minionych dwóch lat zamknięto Trocadero i Circus – jedne z ostatnich tego typu przybytków.
Kto wie, być może śmiertelny cios zadały smartfony? Gdy spojrzymy przecież na technologie zamknięte w maleńkim iPhonie, to od razu staje się jasne, że dla wielu ludzi granie na ogromnych automatach nie jest w żaden sposób atrakcyjne. Co ciekawe, są jednak osoby, które nie godzą się na taki stan rzeczy.
Randy White z londyńskiego Heart Of Gaming zgadza się z tym, że w dzisiejszych czasach rozrywka nie jest uzależniona od żadnego miejsca i można się nią cieszyć w domu czy w trakcie podróży po mieście. Chwilę potem dodaje jednak, że trudno jest mu zaakceptować ten stan rzeczy. „Zdecydowaliśmy się ponownie przyciągnąć ludzi do określonych miejsc pozwalających na wirtualną rozrywkę i choć mamy świadomość, że oderwanie ich od mobilnych ekranów może być trudne, to i tak gorąco wierzymy w sukces naszego projektu.”
W pewnym niezbyt atrakcyjnym wizualnie białym budynku znajdującym się w przemysłowej dzielnicy zachodniego Londynu, grupa młodych zapaleńców (co ciekawe, są wśród nich również i kobiety) w pocie czoła pracuje nad przedsięwzięciem, mającym przywrócić salonom gier ich dawno już zapomniany blask.
Heart Of Gaming, bo o tym projekcie wspominał White, ma jeden, jakże szlachetny cel: zbierać, odnawiać i udostępniać różnego rodzaju arcade’owe automaty, które z jakiegoś powodu zostały porzucone przez swoich właścicieli. Szef Heart Of Gaming, Mark Starkey, przez ponad 20 lat był zagorzałym salonowym graczem i w żadnym wypadku nie można mu odmówić braku doświadczenia bądź kwalifikacji do prowadzenia tego biznesu.
„Wielu z moich najbliższych przyjaciół poznałem właśnie w londyńskich salonach gier.” – mówi Starkey. „Kiedy zaczęto je zamykać, nie mogłem po prostu siedzieć i biernie na to patrzeć.”
Mark podjął błyskawiczną decyzję o skontaktowaniu się z właścicielami wspomnianych wcześniej salonów Casino i Trocadero. Za oszczędności całego życia oraz środki pozyskane od swej narzeczonej, zdążył zakupić od tych dwóch firm większość wyposażenia, które w niedalekiej przyszłości skończyłoby zapewne na skupie złomu. Na wieść o tym, wielu przedstawicieli arcade’owej sceny zaoferowało mu pomoc w transporcie automatów i w ten sposób zdołano uratować przed nieuchronną zagładą wiele wspaniałych urządzeń.
„Heart Of Gaming istnieje właśnie dzięki duchowi tej społeczności.” – stwierdza Starkey. „Ludzie pomagali nawet przenosić krzesła i stoły z Trocadero. Mieliśmy również do czynienia z graczami, którzy pokonywali wiele kilometrów, by przyczynić się do reanimacji tych urządzeń. Robili to, bo desperacko chcieli wcielić ten projekt w życie.”
Starkey sprzedał na eBay’u mniej popularne tytuły gier, a zgromadzone w ten sposób pieniądze użył do gruntownego odrestaurowania najbardziej legendarnych automatów.
„Moim pierwszym krokiem było oddanie wszystkich maszyn do gruntownego przeglądu serwisowego. Następnie kupiłem i zainstalowałem w nich nowe dżojstiki i przyciski, a każdy pokryty rdzą automat wysłałem do firmy zajmującej się jej usuwaniem. Heart Of Gaming ma być miejscem nostalgicznym, ale w żadnym wypadku zapuszczonym. Jeśli goście mają spędzać w salonie dużą ilość czasu, to trzeba im stworzyć do tego jak najbardziej komfortowe warunki.”
Kiedy wszystko było już gotowe, Starkey, który dla dzieła swego życia porzucił pracę na etacie, otworzył podwoje Heart Of Gaming dla klientów. Lokal czynny jest codziennie od godz. 16 do późnego wieczora i nawet w tak krótkim czasie przewija się przez niego masa gości.
Są tu niemalże wszystkie kultowe maszyny, z takimi grami jak Street Fighter, Donkey Kong czy Time Crisis, a w przypadku zainteresowania klientów jakimś mniej znanym tytułem, Starkey robi wszystko, by zdobyć go za pomocą internetu. Nowością w tego typu działalności jest jej interesujący model biznesowy.
Opłata wejściowa kosztuje tu 7 funtów. Po jej uiszczeniu, klienci mają możliwość nielimitowanego korzystania z każdej dostępnej maszyny, aż do wieczornego zamknięcia salonu. Taka formuła okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. „Mamy wielu stałych klientów, a oprócz nich co rusz widujemy nowe twarze. Sami jesteśmy graczami i potrafimy dobrze odgadnąć potrzeby naszych gości, co znajduje odbicie w popularności naszej firmy.”
Co ciekawe, Starkey jest zdania, iż projekt ten nie tylko zapewnia nowe schronienie dla automatów oraz ich wielbicieli, ale ma także wartość historyczną.
„Ważne jest, by pamiętać o tym, skąd biorą się różne rzeczy. Heart Of Gaming postrzegam jako interaktywne archiwum dla entuzjastów tego typu rozrywki. Obecnie gry wideo przestały kojarzyć się ze sceną undergroundową, a cała światowa branża jest w pełni skomercjalizowana. Istotne jest więc, by pielęgnować wspomnienia z czasów, gdy rynek gier przeżywał wczesną fazę rozwoju.” – mówi Starkey.
Chęć gamingowego powrotu do przeszłości realizowana jest także po drugiej stronie Atlantyku. Jeśli przypadkiem znaleźlibyście się w Nowym Jorku, wpadnijcie na Brooklyn, by odwiedzić założony przez grupę pasjonatów lokal o wszystko mówiącej nazwie Barcade. Powstał on w 2004 roku, a jego charakterystycznym elementem jest ustawiony pod ścianą rząd automatów z klasycznymi grami Atari. Barcade okazał się tak popularną miejscówką, że postanowiono utworzyć sieć tych lokali – drugi powstał w New Jersey, trzeci w Filadelfii, czwarty zaś już niebawem ma zostać otwarty na Manhattanie.
„Kiedy na początku wpadliśmy na pomysł, by połączyć browar z grami arcade, wszyscy wokół twierdzili, że nie ma to żadnego sensu” – wspomina Paul Kermizian, jeden z założycieli Barcade. „Sami także byliśmy targani wątpliwościami, ale okazało się, że projekt wypalił a jego popularność przerosła nasze oczekiwania. Jako zwyczajni ludzie, lubiliśmy grać i od czasu do czasu wypić dobre piwo. Pomyśleliśmy wtedy po prostu, że takich osób może być więcej i jak się okazało, ani trochę się w tej kwestii nie przeliczyliśmy.”
Jako dziecko Kermizian dużo czasu poświęcał na granie, ale będąc nastolatkiem przerzucił się na inne hobby. „Uprawiałem sport, kolekcjonowałem karty baseballowe, słuchałem muzyki. Zapomniałem o grach wideo do czasu, gdy trafiła mi się okazja kupna arcade’owego automatu w bardzo atrakcyjnej cenie.” – mówi Kermizian. Za maszynę z grą Mappy z 1983 roku zapłacił on zaledwie 200 dolarów.
„Kolejnymi grami, jakie kupiłem w niedalekim czasie, były Zaxxon, Tetris oraz zestaw Pac-Man/Ms. Pac-Man.” – śmieje się. „Moje mieszkanie było już wtedy zapełnione przeróżnymi automatami.”
Hobby Kermiziana zainspirowało jednego z jego przyjaciół, który zaproponował mu ideę stworzenia baru z grami z lat 80. Pomysł został podchwycony i w chwilę potem obaj panowie sporządzili listę gier, które chcieliby posiadać w swoim barze.
Początkowy koszt zakupu automatów, wynajęcia lokalu na Brooklynie oraz przygotowania wszystkiego pod względem technicznym opiewał na ćwierć miliona dolarów, co pochłonęło wszystkie ich oszczędności. To jednak nie było dla nich jedynym problemem – w 2004 roku bez znajomości w branży rozrywkowej, zdobycie upragnionych przez nich maszyn było nie lada wyzwaniem.
„Niemal wszystko kupiliśmy za pośrednictwem eBaya oraz Craigslist. Mogę powiedzieć, że przez około dwa lata po otwarciu, badaliśmy, które z automatów cieszą się popularnością, a które nie. Przed końcem 2006 roku mogliśmy stwierdzić, że posiadamy naprawdę solidną i atrakcyjną bazę sprzętową.”
Dzisiaj Barcade w każdym z trzech działających lokali posiada po około 40 maszyn, a kolejnych 100 jest zamkniętych w magazynie. Najbardziej popularne automaty, przy których można wypić piwko to Ms. Pac-Man oraz model z grą o Wojowniczych żółwiach ninja.
Od swego otwarcia, Barcade każdego roku generuje coraz większe przychody, a po uruchomieniu lokalu na Manhattanie, planowane jest uruchomienie dwóch kolejnych lokalizacji.
„Popularność tego pomysłu jest wręcz niesamowita.” – mówi Kermizian. „Według mnie niebagatelne znaczenie ma tu klimat, bo wejście do zadbanego pomieszczenia z kilkudziesięcioma automatami z pewnością można określić mianem unikalnego doświadczenia.” Według Kermiziana, ta unikalność wiąże się też charakterem gier retro.
„Klasyczne gry arcade były niesamowicie proste w swej konstrukcji, ale zarazem niewiarygodnie kreatywne. Niezwykłe postacie czy dziwaczne pomysły były wtedy na porządku dziennym. Hydraulicy walczący z żółwiami, magiczne niedźwiedzie unikające gigantycznych drzew czy barmani serwujący piwo kosmitom – po prostu jeden wielki miszmasz. Istotna była również prostota tych pozycji, bo każdy w miarę trzeźwy człowiek już po kilku próbach mógł próbować osiągać w nich naprawdę dobre wyniki.” – przekonuje założyciel Barcade.
Wiele osób uważa, że za długowiecznością gier retro (w stosunku do wielu współczesnych tytułów) stoi mniej rygorystyczna ocena ich ogólnego designu. Nolan Bushnell, założyciel firmy Atari, swój pierwszy automat z grą Computer Space zainstalował niedaleko uniwersytetu Stanford już w 1971 roku, a kilkanaście miesięcy później, do Tawerny Andy’ego Cappa wstawił kultowego Ponga, który nawet dziś daje właścicielowi baru 40 dolców dziennego zysku. Co ciekawe, do połowy lat 80. Atari testowało swoje produkty w pubach i innych tego typu lokalach.
Nowe tytuły umieszczano w popularnych barach i jeśli nie przyniosły określonego zarobku przez powiedzmy tydzień, były bez sentymentu wycofywane z produkcji. Z racji takiej formy marketingu, twórcy maszyn musieli być jak najbardziej pewni ich sukcesu. Dziś mamy kompletnie odmienną sytuację, bo każdy programista wyposażony w licencję deweloperską Apple może zaoferować swój produkt całemu światu za pomocą kilku kliknięć myszą.
Starkey zgadza się z Kermizianem, że jakaś część klimatu z okresu początków całej branży została bezpowrotnie utracona.
„Nowoczesne gry nie stanowią dla graczy takiego wyzwania, jak miało to miejsce 20 lat temu.” – stwierdza z żalem. „Obecnie bazują one na prawdziwych wydarzeniach, takich jak wojna lub przestępstwa, a z branży uleciały spore pokłady kreatywności, zwłaszcza w przypadku zachodnich twórców.”
Czy zatem jest szansa na choć chwilowy renesans salonów gier? A może opisane przypadki to nieliczne przykłady nostalgicznej pogoni za przeszłością, będące wysiłkiem paru trzydziestokilkuletnich maniaków? Liczba produkowanych współcześnie automatów z grami nie robi wrażenia, co więcej, jest także ograniczona w zasadzie do ekstrawaganckich maszyn, których duplikatu nie można stworzyć w domowych warunkach. Z drugiej strony barykady mamy też miejsca takie jak londyński Loading Bar, umożliwiający popijającym tam osobom rozrywkę z wykorzystaniem najnowszych konsol. Wszystko wskazuje więc na to, że gry arcade pozostaną jedynie w sferze zainteresowań wąskiej grupy osób.
„W ostatnim czasie daje się zauważyć wzrost zainteresowania arcade’owymi grami.” – mówi Kermizian. „Nie da się jednak ukryć, że dzieje się to udziałem niewielkiej liczby osób, co czyni tę branżę bardzo niszową. W głównej mierze nasi klienci chcą po prostu przeżyć ponownie tę niezapomnianą radość, jaką dawały im wtedy te gry.
Tu mogą bawić się ich oryginalnymi wersjami przy udziale wielu towarzyszących osób, co jeszcze bardziej podnosi jakość takiego doświadczenia.”
Starkey z kolei nie przejawia takiej nostalgii: „To nieuniknione, że z upływem czasu salony gier zostaną zapomniane. I mówię tu o sytuacji, gdy w kinach dalej puszczane są przedwojenne filmy, ludzie odrestaurowują stare samochody, a nocne kluby robią często imprezy w oldskulowym klimacie.”
„Dla mnie właściwym jest pytanie o przyszłość gamingu odbywającego się poza domem. Społecznościowe granie, jakie miało i nadal ma miejsce w salonach arcade, w mojej opinii jest o wiele zabawniejsze w stosunku do siedzenia z padem na kanapie. Ludzie pragną rozrywki w grupie, a gry arcade są naszym najlepszym wynalazkiem do zaspokojenia tych potrzeb.”
Barcade, Brooklyn: Wśród wielu automatów można znaleźć tu m.in. Final Fight czy Altered Beast.
„Klasyczne gry arcade były niesamowicie proste, ale zarazem niewiarygodnie kreatywne.”
RAJ ARCADE
Prawdziwi pożeracze żetonów…
Out Run
Kultowe wyścigi samochodowe. Kilka lat temu powstał ich remake, ale to już nie to samo…
Smash TV
Sequel gry o tytule Robotron, będący wciągającą i momentami bardzo frustrującą strzelanką.
Psychic 5
Rozbudowana, ale nieco dziwna platformówka, pozwalająca na grę pięcioma postaciami.
House of the Dead
Strzalanina „na szynach”, w której robiliśmy sieczkę z zombiaków i innego rodzaju paskudztwa.
Street Fighter II
Znają ją chyba wszyscy. Polecamy zwłaszcza edycję Turbo, w której można było odpalać super combo.
Heart Of Gaming:
7 funciaków za wejście i można grać do upadłego…
„Ludzie pragną rozgrywki, a gry arcade są naszym najlepszym wynalazkiem do zaspokojenia tych potrzeb.”
MASZYNY, KTÓRE WYRÓŻNIAJĄ SIĘ Z TŁUMU…
Super Table Flip
Japońska myśl techniczna na wyżynach – gra pozwalająca ciskać plastikowym stołem. Geniusz!
Boong-Ga Boong-Ga
Lekko niepokojąca koreańska gra pozwalająca nam molestować plastikowy tyłek…
Monkey Ball
Gra? Staramy się przedostać sympatyczną małpką przez labirynt. Streowanie? Za pomocą banana oczywiście.
Sonic Blast Man
Zrób zdjęcie swojego szefa, wprowadź do maszyny i wal co sił. Tylko w ferworze walki nie rozwal ekranu…
Tablecloth Hour
Wyciągnij obrus spod zastawy stołowej bez zbicia choćby jednego kieliszka. Bądź jak dr Venkman!