Nasłuchiwanie rozmów przez wirtualnych asystentów to nic nowego – Google, Apple i Amazon wykorzystują urywki konwersacji i wydawanych poleceń, aby ulepszyć rozpoznawanie różnych języków. Po ostatnich wyciekach medialnych Unia Europejska postanowiła przyjrzeć się praktykom najbardziej rozpowszechnionego asystenta w Europie.
Inspektorat Ochrony Danych Osobowych w Hamburgu oficjalnie rozpoczął śledztwo w sprawie słuchania i transkrybowania rozmów zarejestrowanych przez Asystenta Google w celu poprawy systemów rozpoznawania mowy. Działanie zostało podjęte w wyniku niedawnego ujawnienia 1 000 prywatnych konwersacji zarejestrowanych przez Google na terenie Belgii i Holandii, które następnie trafiły do pracowników zajmujących się ich transkrypcją. Wśród nagrań znalazły się 153 przypadki, w których Asystent Google nie został uprzednio przywołany, w tym takie, gdzie użytkownicy znajdowali się w prywatnych momentach lub nawet w niebezpieczeństwie.
W odpowiedzi na śledztwo Google zgodziło się na tymczasowe zawieszenie programu na okres trzech miesięcy i podjęcie współpracy z niemieckim inspektoratem. Zostanie on zatrzymany na terenie wszystkich krajów Unii Europejskiej. Jednocześnie Google podkreśliło, że proces transkrypcji nagrań obejmuje jedynie 0,2% wszystkich zarejestrowanych klipów, a wszystkie nagrania są przekazywane pracownikom losowo, bez połączenia ich z niczyim kontem Google. Niewykluczone, że organy UE przyjrzą się także pozostałym dwóm asystentom. Dyskusja z Apple może być zadziwiająco prosta: po ujawnieniu informacji dotyczących odsłuchiwania rozmów nagranych przez Siri, firma bez oficjalnych nacisków z zewnątrz postanowiła tymczasowo zatrzymać program ulepszania rozpoznawania mowy.