Możesz śledzić każde kliknięcie czytelników twojej strony. Za darmo dowiesz się, co użytkownicy uznają za hiperłącza i czy agencje reklamowe poprawnie zliczają akcje.
Śledzenie rozkładu kliknięć na stronie pozwala zoptymalizować układ treści i reklam. Dzięki temu dowiemy się, które elementy strony są najbardziej efektywne, w które miejsca najczęściej klikają odwiedzający i jakie obszary są zupełnie ignorowane. Poznamy również elementy, które według użytkowników wyglądają na hiperłącza, chociaż wcale nimi nie są.
Śledzenie kliknięć a eye tracking
Śledzenie rozkładu kliknięć przypomina nieco tworzenie map cieplnych za pomocą badania ruchu gałek ocznych, ale nie wymaga stosowania specjalistycznego sprzętu. W przypadku map cieplnych kilkudziesięciu użytkowników siada przy testowym stanowisku komputerowym, do którego dołączona jest kamera śledzi ruch gałek ocznych badanego (tzw. {link_wew 5280}eye-tracking{/link_wew}). Dzięki temu można stwierdzić na jakie fragmenty strony patrzy badany i jednocześnie jakie elementy najbardziej skupiają jego uwagę. Po przeprowadzeniu testu na wielu użytkownikach tworzy się obrazy „gorących” i „zimnych” obszarów strony. Ich obraz przypomina nieco mapę, stąd też nazwa. To bardzo skuteczna metoda, która w dodatku stosowana jest również w innych miejscach niż strony internetowe, np. do śledzenia zachowania klienta przed półką w supermarkecie, na której z wielu podobnych produktów trzeba wyeksponować jeden konkretny.
Niestety tworzenie mapy cieplnej jest czasochłonne i kosztowne, gdyż trzeba zaprosić dużą liczbę osób do badań przy testowym stanowisku wyposażonym w eye tracker: urządzenie przypominające monitor, ale z wbudowaną kamerą działającą w podczerwieni. Ponadto może się okazać, że zdjęcie, które przyciągnęło spojrzenie użytkownika wcale nie przekłada się na konwersję.
Śledzenie kliknięć jako uzupełnienie eye trackingu
Zamiast eye trackingu można jednak wykorzystać skrypt instalowany na stronie, który przeanalizuje miejsca, w które klika internauta i w których zatrzymuje kursor myszy. Największe zalety tego rozwiązania to niski koszt i możliwość dotarcia do tysięcy internautów w krótkim czasie. Mówiąc precyzyjniej, docieramy do znacznej części zwykłych użytkowników strony (zwykle poza tymi, którzy blokują skrypty), którzy podczas normalnego surfowania są „śledzeni” przez niewidoczny dla nich skrypt. Dostępne są darmowe skrypty służące do tego celu.
Śledzenie kliknięć jest więc tańsze i szybsze, a także mnie inwazyjne niż eye tracking. Niestety nie da się w ten sposób zbadać niektórych czynników, jak na przykład zdjęcia, tytuły czy fragmenty tekstu, które najbardziej przykuły uwagę internautów, gdyż nie są to elementy, w które się klika. Najefektywniejsze jest więc połączenie badania eye trackingowego na małej grupie badanych i śledzenia kliknięć na tysiącach użytkowników.
Więcej niż tania alternatywa
Warto zauważyć że śledzenie kliknięć jest również stosowane przez duże serwisy, a nie tylko małe, dla których badania eye trackingowe są za drogie. Z tej samej metody korzysta Facebook, który według anonimowej pracownicy firmy monitoruje każde kliknięcie na stronie. Ma to na celu optymalizację serwisu. Dzięki badaniu kliknięć stwierdzono, że użytkownicy serwisu często klikają w prawą górną część zdjęcia. Łatwo było ustalić, że jest to dla nich bardziej naturalne niż klikanie w napis „Dalej” kiedy chcą przejść do kolejnej fotografii. Facebook wprowadził więc taką funkcję.
Śledzenie kliknięć można więc wykorzystać do przeprowadzenia badania na olbrzymiej liczbie użytkowników. Zalety dla dużych firm to duża grupa kontrolna, niski koszt, bez względu na to, czy przeprowadzamy badanie na 100 czy 10000 użytkowników i szybko uzyskane wyniki.
Jak to działa?
Śledzenie odbywa się na różnych zasadach. Najwydajniejszym rozwiązaniem byłaby modyfikacja silnika serwisu w taki sposób, aby przy każdym kliknięciu dopisywał do bazy danych informację o akcji. Taki sposób ma dwie wady: po pierwsze, zmierzy tylko kliknięcia w odnośnik (nie zmierzy np. kliknięć w tło strony), a po drugie wymaga wdrożenia usługi już na etapie projektowania aplikacji.
Wadę tę eliminuje zastosowanie technologii AJAX. Mamy tu parę skryptów: jeden działa na serwerze niezależnie od silnika witryny i zarządza bazą danych, a drugi to skrypt w JavaScripcie działający po stronie użytkownika. Kolejna, często stosowana opcja, to przeniesienie skryptu i panelu administracyjnego na serwer firmy dostarczającej rozwiązanie. W badanej witrynie umieszcza się wyłącznie skrypt JS. Z jednej strony pozwala to zredukować transfer, ale z drugiej może spowolnić komunikację – nie mamy wpływu na szybkość komunikacji użytkownika z serwerem, a często będzie się on znajdować w dużej odległości od polskiego użytkownika. Takich systemów nie można jednak wykluczać, ze względu na wygodę. Zwykle wystarczy tylko wkleić prosty kod, a jeśli nie zbieramy zbyt dużej liczby informacji, szybkość nie wpłynie negatywnie na odczucia internautów.
Clickheat – mapa kliknięć za darmo
Możliwość zmodyfikowania CMS-a zależy od jego architektury. Przykładowo popularny system WordPress można rozbudować o wtyczkę Easy Clickheat (http://wordpress.org/extend/plugins/easy-clickheat-intergration-plugin/), która pozwala na integrację strony z darmowym systemem Labs Media Clickheat. Zobaczymy dzięki temu klasyczną mapę kliknięć pokazującą gorące i zimne obszary strony. System jest dostępny również dla pozostałych stron, o ile korzystają z serwera Apache i kilku bibliotek. Szczegóły opisano na stronie projektu (http://www.labsmedia.com/clickheat/index.html). Ten system pozwala w pełni cieszyć się z mapy cieplnej utworzonej na podstawie kliknięć, ale jego instalacja jest stosunkowo trudna, a pełna mapa nie musi być każdemu potrzebna.
A może wystarczy Click Tracker?
Jeśli wystarczą nam informacje o samych linkach, w które klikają użytkownicy, wystarczy proste narzędzie o nazwie Click Tracker (http://www.php-development.ru/php-scripts/click-tracker.php). To zestaw skryptów PHP i JavaScript, które możemy dołączyć do dowolnej istniejącej strony bez modyfikowania jej silnika. Click Tracker wykorzystując AJAX śledzi kliknięcia w poszczególne linki i umieszcza je we własnej bazie danych (wymagany MySQL). Nie tworzy prawdziwej mapy cieplnej, ale pokazuje statystyki kliknięć w odnośniki. Jego zaletą jest to, że dane nie są udostępniane żadnej zewnętrznej firmie, a cała komunikacja użytkownika może się odbywać z jednym serwerem.
Clickdensity- prościej się nie da
Jeśli chcemy jeszcze bardziej uprościć instalację, skorzystajmy z Clickdensity (http://http://www.clickdensity.com/). W tym przypadku wystarczy wkleić na stronę kod w JavaScript. Umożliwia to pracę nawet na stronach, przy których nie mamy dostępu do serwera. System generuje prawdziwą mapę cieplną. 30-dniowe demo umożliwiające prześledzenie 5000 kliknięć na jednej stronie jest darmowe. Za bardziej rozbudowane wersje zapłacimy od 2,5 do 200 funtów miesięcznie, przy czym w najwyższym abonamencie możemy obsłużyć naprawdę duży serwis, przechowując 5 milionów kliknięć z dowolnej liczby podstron.
Czy mapa cieplna jest mi potrzebna?
Bez względu na to, z jakiego narzędzia skorzystamy, najważniejsze jest wyciągnięcie wniosków. Interesującą opcją w typowych systemach tworzących mapę kliknięć jest odróżnienie kliknięć w linki od tych pustych. Pozwala to łatwo znaleźć miejsca, które internauci uznali za hiperłącza i ich eliminację. Można również oszacować, czy kliknięcia w reklamę albo link partnerski są zliczane prawidłowo – liczba wyświetlana w panelu partnera czy wydawcy powinna być podobna do wskazanej przez skrypt śledzący kliknięcia. Możemy również sprawdzić, czy teoria mówiąca o tym, że „najgorętszym&”; obszarem strony jest lewy górny róg sprawdza się również na naszej stronie.
Bez zastanowienia się, co tak naprawdę chcemy zbadać, nawet najlepsze narzędzie do analizy kliknięć da tylko kolejne liczby, które utrudnią wyciągnięcie wniosków z tego jak działa witryna.