Wraz z mijaniem dekad i przychodzeniem kolejnych generacji graczy, nagle okazało się, że w przeciwieństwie do książek, muzyki i filmów, nie wszystkie historyczne gry dostępne są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy przywołać chociażby przykład trylogii otwierającej Silent Hill, której stracony kod źródłowy spowodował, że poprawnych jej remasterów być może nie uświadczymy nigdy.
Square Enix jest jedną z firm, która o swoje dziedzictwo i przy okazji nabijanie kabzy dba regularnie poprzez kolejne kolekcje, przeróbki i remastery. I choć nie każdy może niektórym jej intencjom przyklaskiwać, trudno nie czuć podziwu nad serią, która uratowała firmę przed bankructwem i podniosła do statusu jednej z ikon całej branży. A mowa oczywiście o Final Fantasy.
Final Fantasy Pixel Remaster to zestaw pierwszych sześciu części cyklu z lat 1987-1994, który miał swoją premierę w 2021 roku na pecety i urządzenia mobilne. Teraz dostępny jest również na PS4 i Switcha. Gry można kupić pojedynczo lub w pakiecie, jednak zdecydowanie się na tę drugą opcję nie jest w żaden sposób premiowane rabatem.
Ważną częścią nazwy jest użycie słowa „piksel”. Pierwotnie wydane jakieś 30 lat temu gry otrzymywały już bowiem różne wersje. Te bieżące to faktycznie remastery oryginałów, a nie różnych odmian udostępnianych przez lata na Game Boy Advance, PSP, smartfony czy PC-ty. W związku z tym nie ma tu całej zawartości dodanej przez dziesięciolecia, którą Square Enix retuszował te gry, takiej jak lochy dodane w FF 1&2: Dawn of Souls, przerywniki filmowe FMV z Final Fantasy Origins, klasy w Final Fantasy V Advance i tak dalej.
Cały sens Final Fantasy Pixel Remaster polega na tym, aby te ponadczasowe klasyki jak najbardziej zbliżyć do ich oryginalnych wersji dla nowej generacji graczy, po prostu poddając estetycznej korekcie i dołączając kilka zmian, mających sprawić, by były bardziej przystępne dla współczesnej wrażliwości.
Co ciekawe, wydanie na konsole wzbogacone jest o pewne korekty. Niektóre krytyczne uwagi dotyczące wersji na komputery PC zostały uwzględnione, takie jak rozmiary czcionek i obramowanie tekstu w ramkach. To powiedziawszy, być może najlepszą i najbardziej użyteczną funkcją remasterów jest możliwość dostrojenia gier. Wzorując się trochę na innych tytułach Square Enix, można nie tylko opcjonalnie przyspieszyć ruch i rytm walki, ale także dostosować zdobywane doświadczenie i Gil w grach, korzystając z mnożników. Jest to bardzo przydatna adaptacja dla współczesnych graczy, którzy nie chcą poświęcać godzin na grindowanie, a skupić się na fabularnej części rozgrywki.
Grę uprzyjemnia muzyka, która dostępna jest teraz w dwóch odsłonach: oryginalnym chiptune i zorkiestrowanej. Przy tej okazji warto wspomnieć, że ścieżka dźwiękowa do szóstej odsłony to jeden z najlepszych soundtracków gamingowych wszech czasów.
Najważniejszym punktem kolekcji są jednak oczywiście same gry, zajmujące legendarne miejsce w panteonie gier wideo za wpływ, jaki wywarły na kształtowanie jednego z ich głównych gatunków.
Pierwsze trzy części Final Fantasy nie wytrzymały dobrze próby czasu. Dzisiejszy gracz na pewno będzie narzekał na brak rozbudowanej narracji czy wskazówek dawanych przez grę w kontekście dalszych poczynań. Z drugiej strony ulepszenia sprawiają, że bawić można się nieźle.
To jednak tylko przedsmak przed skokiem jakościowym wykonanym przez Final Fantasy IV. Ten wręcz graniczy z absurdem i łatwo zrozumieć, dlaczego Square Enix zdecydowało się od razu wypuścić grę na Zachodzie jako… drugą odsłonę serii. Dramatyczna historia Cecila i Kaina jest jedną z najbardziej pamiętnych i wpływowych w całej historii gier wideo i zestarzała się jak wino. Przy okazji wprowadzenie takich elementów jak Active Time Battle, zdefiniowało franczyzy kilku gier na lata do przodu. W „piątce” ujmuje z kolei swoboda eksplorowania rozbudowanego systemu klas. Kolekcję zamyka oczywiście Final Fantasy VI, jedna z najlepszych gier RPG wszech czasów. 29 lat po premierze wciąż trzeba w nią zagrać, aby uwierzyć, jak bezbłędnie została przygotowana, jednocześnie podważając wszystko, co ustanawiały poprzednie części. Łatwo zrozumieć, że po jej wydaniu seria musiała odbić w zupełnie innym kierunku, by nie podejmować się konkurowania z nią.
Warto zaobserwować, jak deweloperzy czują się z biegiem lat coraz bardziej komfortowo, eksplorując dodawanie różnych elementów takich jak specjalne zdolności zależne od kontekstu. Widać to również w tym, jak ewoluuje ścieżka dźwiękowa, jak projekt świata i postaci stają się bardziej wyjątkowe, a przede wszystkim jak system walki, mimo że przez lata pozostaje „tylko” turowym RPG, rozwija się, dodaje nowe strategie oraz doskonali się w sposób, który sprawia, że gracz czuje się zniewolony i zafascynowany możliwościami, jakie oferuje mu gra.
Oczywiście to wciąż mniej niż to, jak seria przechodzi od praktycznie braku narracji, czy wręcz „usprawiedliwiania” podróży legendarnych bohaterów światła do poruszania ciężkich tematów, takich jak to, co jest ważne a co nie na wojnie, walki klas w obliczu dyktatury wojskowej i eksploatacja zasobów naturalnych na rzecz osiągnięcia moralnie wątpliwych celów ludzkości.
Kolekcja Final Fantasy Pixel Remaster jest więcej niż uzasadniona i warta zakupu dla fanów serii, a zwłaszcza dla fanów gier RPG, którzy być może nie mieli doświadczenia z grą w te ponadczasowe tytuły. Czy występują w nich wewnętrzne problemy? Tak. Czy zwracają uwagę braki? Również. I być może nawet bardziej niż inne części, niektóre z nich wyraźnie zasługują na prawdziwe remake’i. Mimo to gry te zasługują na ponowne wydanie w tym formacie, abyśmy ich nigdy nie zapomnieli.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Bezsprzecznie najlepsze wydania pierwszych sześciu części cyklu.
Plusy
Trzy gry, które pozostają pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika gatunku. Pieczołowicie przygotowane unowocześnienia rozgrywki.
Minusy
Dla większości lepsze będzie kupienie wyłącznie części IV-VI. Cena.