Odświeżenie wyglądu i zwiększenie momentu obrotowego – czy do tego można sprowadzić lifting testowanej Fiesty? Na pewno Ford rozsądnie powstrzymał się od zbytniego majstrowania przy tym, co jest już bardzo dobrze sprawdzoną formułą. Z drugiej strony wyraźne jest poczucie zwiększonej dojrzałości, ponieważ nawet ta najbardziej zadziorna Fiesta jest teraz tylko pięciodrzwiowa… Trochę szkoda, ale dopóki Ford jest w stanie budować ST z tak żywiołową osobowością, niech będzie, że dyktuje, ile jest sposobów na dostanie się do kabiny.
Bazowo Fiestę można kupić już za 84 500 PLN, ale do testów przeskoczyłem kolejne dwie wersje, sięgając po najwyższą ST X, w dodatku z paroma dodatkowymi pakietami (systemem antykolizyjnym, pakietem zimowym i Performance z mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu oraz nawigacją z nagłośnieniem B&O). W sumie zmiany podniosły cenę auta o ponad 40 tysięcy złotych.
Na zewnątrz sporo zmian dzieje się od frontu. Najnowsza Fiesta otrzymuje podniesioną i powiększoną osłonę chłodnicy, co skutkuje lekko spłaszczonym profilem. W połączeniu z dodatkowymi otworami wentylacyjnymi i wlotami powietrza charakterystycznymi dla stylizacji ST, nadaje to wersji hot hatch lekko zadziornego charakteru. Brzmi szorstko, ale lepiej niż opisanie go jako wściekłego suma.
Choć testowa Fiesta udostępniona została w jedynym bezpłatnym kolorze Race Red, absolutnie fantastycznie prezentuje się w malowaniu Mean Green, które ułatwia identyfikację modelu na odległość.
Warte wzmianki są fotele – teraz będąc wewnętrznym projektem Ford Performance, są bardziej hojne w wyposażeniu niż Recaros. Prawdopodobnie będą pasować większej liczbie osób przez dłuższy czas, nawet jeśli przy mojej szczupłości tęskniłem nieco za przylegającą do ciała naturą poprzedników.
Czerwone akcenty są trochę zbyt oczywiste dla hot hatcha. Średnio też spodobało mi się wykończenie folii z efektem włókna węglowego. Auto obejmuje normalny tryb jazdy, sportowy i na tor, cyfrowy zestaw wskaźników o przekątnej 12,3 cala, system informacyjno-rozrywkowy z nawigacją satelitarną, Apple CarPlay, Android Auto i kamerę cofania oraz matrycowe reflektory LED – wśród bogatego wyposażenia standardowego.
Ktoś powie: „ale to tylko Fiesta…” Nic bardziej mylnego. Dudniąca jazda przy niskiej prędkości natychmiast przypomina, że jest się teraz w objęciach samochodu wyczynowego. Nieco wojownicze początkowe reakcje 1,5-litrowego trzycylindrowego silnika z turbodoładowaniem i sztywny układ kierowniczy potwierdzają, że od kierowcy wymagane jest tutaj nieco wysiłku. Fiesta ST to samochód, który uwielbia być kochany, co oznacza szybką jazdę nim, kiedy tylko jest to możliwe, a to daje wiele, prawie nieskrępowanej radości.
Podczas gdy trzycylindrowy silnik o mocy 200 KM nadal jakoś nie wydaje się tak odważny jak stary 1.6 – nawet z momentem obrotowym zwiększonym do 320 Nm – trudno narzekać na sposób, w jaki ST dobija do 100 km/h w deklarowane 6,5 sekundy. Im szybciej się jedzie, tym lepsza staje się jazda. Wchodząc w zakręty mechaniczna szpera Quaife w pakiecie Performance lśni niczym Polaris w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy i jest elementem obowiązkowym dla każdego, kto kupuje Fiestę ST X z głową. W połączeniu z oponami Michelin Pilot Super Sport zapewnia nieprzyzwoicie dobrą przyczepność nawet na najciaśniejszych zakrętach, umożliwiając radykalnie szybki powrót do przyspieszania. To prawdziwa głębia możliwości, która może być jedynie wynikiem pomysłowego doskonalenia w ciągu wielu, wielu godzin testowania i rozwoju. Pakiet dodaje też program maksymalnego przyspieszenia ze startu, który torturuje sprzęgło i przednie opony (tylko na torze, dzieci…) oraz wskaźnik zmiany biegu dla uzyskania maksymalnego przyspieszenia. Nie wygląda na to, żeby ST „dojrzał” aż tak bardzo…
Do czegoś jednak trzeba się przyczepić, więc sześciobiegowa ręczna zmiana biegów mogłaby być nieco ostrzejsza, a animacje cyfrowych tarcz, które wyświetlają się za każdym razem, gdy zmienia się tryb jazdy, są trochę efekciarskie. Ale jako forma transportu, która jest jednocześnie praktyczna (jak na swoją wielkość), a zarazem dająca dużo funu, niewiele innych samochodów zbliża się do stosunku ceny do wesołości Fiesty ST – i to tłumaczy kwotę zakupu zaczynającą się od 118 600 PLN. Z rywali można też zwrócić uwagę na Hyundaia i20N i GR Yarisa, choć osobiście najbardziej podoba mi się amerykańska propozycja.
Specyfikacja
- CENA 127 950 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 230 km/h
- 0-100 KM/H 6,5 sekundy
- SILNIK 1.5 EcoBoost
- MOC 200 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 320 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Fiesta ST X to auto dla świadomego kierowcy, któremu solidnie odwdzięczy się za zainteresowanie.
Plusy
Cudownie charakterystyczny silnik. Wciągająca obsługa.
Minusy
Szybująca cena.