Deadwing, In Absentia, Lightbulb Sun czy Fear of a Blank Planet to jedne z najlepszych płyt Porcupine Tree, absolutnie kultowego reprezentanta rocka progresywnego, który od 1987 roku zawiadowany jest przez multiinstrumentalistę Stevena Wilsona.
Na nowy album PT musieliśmy czekać kilkanaście lat, a jego tytuł Closure/Continuation nie pomaga nam stwierdzić, czy jest to powrót na dobre, czy może wspaniałe pożegnanie. O nowej płycie rozmawialiśmy z Gavinem Harrisonem, perkusistą formacji, znanym także m.in. z gry z King Crimson.
Cześć Gavin. Dobrze cię widzieć po takiej przerwie. Gdy kończyliście trasę promującą wasz album z 2009 roku, The Incident, plotki mówiły o tym, że wasza kolejna płyta może pojawić się około roku 2013. Czemu to wszystko trwało tak długo?
Cześć Marcin. Na początek powiem, że absolutnie nie było między nami ustaleń, że wydamy ten album w 2013 roku. Przerwa natomiast zaskoczyła chyba nas samych, jednak wyszła całkowicie naturalnie. Zajęliśmy się swoimi rodzinami, ja grą w dwóch innych zespołach, a kariera solowa Stevena jest już bardzo dobrze znana publiczności. Chyba coś jest w tym stwierdzeniu, że im starsi się robimy, tym czas szybciej leci, bo nikt z nas nie myślał raczej, że minie aż 13 lat do tej premiery.
Kiedy zatem faktycznie zaczęły się prace nad tym materiałem?
To było w 2012 roku, choć wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy czy będzie to nowy album PT czy zupełnie inny projekt. Nie obnosiliśmy się z tym, bo robiliśmy to swoim tempem, aż postanowiliśmy ogłosić premierę Closure/Continuation w listopadzie ubiegłego roku.
Czy byłeś rozczarowany tym tempem prac, czy może cieszyłeś się z czasu, który poświęciłeś Pineapple Thief i King Crimson?
W życiu ważna jest równowaga i myślę, że dobrze się stało, że mieliśmy różne inne doświadczenia, pracując chociażby jako muzycy sesyjni. Myślę, że rozczarowania nigdy nie było, bo dość wcześnie pojawiła się świadomość, że ten proces może potrwać długo, zwłaszcza, że nasza praca związana z promocją The Incident na pewno zasługiwała na to, by uczcić ją odpowiednią przerwą. Wydaje mi się również, że dzięki niej Closure/Continuation jest lepszą płytą.
W krótkim odstępie czasu pojawiają się albumy Pineapple Thief i Porcupine Tree. Który z nich jest dla ciebie ważniejszy?
Na pewno dla słuchaczy ważniejszy będzie album Porcupine Tree, bo to popularniejszy zespół (śmiech), ale dla mnie ważna jest każda płyta, kiedy nad nią pracuję i ją promuję. Raczej nie faworyzuję ich między sobą.
Zawsze mieliście dużą rzeszę fanów w Polsce, ale mam wrażenie, że w trakcie tej przerwy urosła w nieproporcjonalnie dużych rozmiarach na całym świecie. Jak się na to zapatrujesz i jakie ma to dla ciebie znaczenie?
Bez wątpienia media społecznościowe odegrały w ostatniej dekadzie ogromną rolę w popularyzacji muzyki, wykonawców czy nurtów. Na początku XXI wieku mieliśmy tylko MySpace’a. To, co się później stało w kontekście social mediów, boomu na YouTube’a i streaming bez wątpienia stało się nowymi kanałami docierania do ludzi i budowania bazy fanów, bez względu na to, czy mówimy o Facebooku, Instagramie, Twitterze czy TikToku. Wszystkie te media miały na pewno pozytywny wpływ na Porcupine Tree. To zabawne, ale faktycznie urośliśmy jako zespół w trakcie swojej nieobecności jakieś cztery razy i to jest naprawdę niesamowite.
Moje ulubione utwory na płycie to kawałki otwierający i zamykający, czyli Harridan oraz Chimera’s Wreck. Czy któryś na płycie jest szczególnie bliski tobie?
Bardzo lubię Chimera’s Wreck, przez to jak naturalnie powstał. Pierwsze 2-3 minuty to jamowanie ze Stevenem, które nagraliśmy około 2013 roku. Co ciekawe, staraliśmy odtworzyć je siedem lat później i nie brzmiało tak dobrze, więc na albumie można posłuchać właśnie tego spontanicznego grania.
Wszyscy fani zadają sobie pytanie – closure czy continuation – jak będzie wyglądał proces decyzyjny i co dalej stanie się z PT?
Zadecydujemy całą trójką. Dla mnie nie będą miały znaczenia takie aspekty jak sprzedaż płyty czy koncertów. Raczej wszystko będzie zależało od tego, jak będziemy czuli się pod koniec trasy. Czy to był świetny sposób na zakończenie historii zespołu, czy może na otwarcie kolejnego jej rozdziału, by za kilka lat dać fanom nowy album.
Czy lubisz jakieś polskie zespoły? Np. Riverside?
Nie tylko lubię Riverside, ale bardzo lubimy się z Riverside, jako że często nasze drogi na trasach się przecinają. Są świetni, a dwie osoby z crew Riverside pracują też z Pineapple Thief. Lubię też Lion Shepherd, z którego perkusistą się kolegujemy. Wysyłają mi swoje płyty i muszę przyznać, że dobrze się ich słucha i ogląda klipy z koncertów na YouTube.
Ostatnie pytanie. Steven przez lata zasłużył sobie na wizerunek arcypoważnego artysty. Czy widziałeś kiedyś Stevena płaczącego ze śmiechu?
(śmiech) O tak, zdecydowanie! Zapewniam cię, że image, jaki mamy, i z jakim kojarzą nas ludzie, zimnych, niedostępnych i bardzo poważnych, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością! Często żartujemy i jesteśmy naprawdę spoko gościami – cała nasza trójka!