Poniedziałek nie był najszczęśliwszy dla astronautów na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na jej drodze nagle pojawił się obłok odłamków, którego nie można było ominąć, co postawiło stację w stan wyjątkowy. Przyczyną problemów był przeprowadzony przez Rosjan test pocisku antysatelitarnego.
W poniedziałek rano, Rosja przeprowadziła test broni do niszczenia satelitów. Jego celem był nieaktywny już obiekt szpiegowski Kosmos-1408, którego historia sięga lat 80; satelita powoli tracił pułap i opadał ku ziemi. Test zakończył się sukcesem, ale stworzył on potencjalne niebezpieczeństwo: po uderzeniu, satelita został rozbity na około 1500 części, które znalazły się na drodze Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
By zapobiec tragedii, astronauci spędzili większość dnia w swoich statkach, w każdym momencie gotowi do awaryjnego powrotu na Ziemię. W tym samym czasie, kontrola misji w Houston oceniała zagrożenie i przekazywała najnowsze informacje osobom znajdującym się na stacji. Na chwilę obecną, naukowcy wrócili do swoich zadań, ale wciąż monitorują status obłoku odłamków, a ich harmonogram snu został dostosowany do sytuacji awaryjnej.
NASA potępiła ruch Rosjan, krytykując nieodpowiedzialny i destabilizujący charakter testu. Administrator amerykańskiej agencji kosmicznej, Bill Nelson, wskazał, że ruch ten naraził na niebezpieczeństwo także rosyjskich astronautów znajdujących się na MSK. Obłoki odłamków mają nieprzewidywalny charakter i pozostają w przestrzeni pozaziemskiej przez długi czas. Po przeprowadzonym w 2007 roku teście chińskiego pocisku antysatelitarnego, satelita Fengyun 1C rozprysnął się na mnóstwo części; w zeszłym tygodniu, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna musiała zmienić kurs, by uniknąć zderzenia z pochodzącymi z tego satelity kosmicznymi „śmieciami”.