Chyba nikt już nie myśli, że trójwymiarowa animacja to forma sztuki przeznaczona tylko dla dzieci. Zabawne, piękne filmy Pixara i DreamWorks dostarczają rozrywki dużym i małym widzom, zaś kreskówkowe gry wideo przyciągają przed ekrany całe rodziny. Do tej grupy zalicza się także Kena: Bridge of Spirits – debiutancki tytuł studia filmowego Ember Lab, który niedawno trafił na pecety i PlayStation.
Tytułowa bohaterka gry jest przewodnikiem dusz: osobą pomagającą duchom zmarłych pozostawić za sobą dawne troski i przejść do innego świata. Kena, poszukując magicznego Górskiego Sanktuarium, trafia do niewielkiej wioski ukrytej w gęstym lesie. Miejsce zostało zniekształcone przez tajemniczą plagę; wyssała ona część mocy natury, zaś po okolicy kręcą się potwory. Aby dotrzeć do celu, bohaterka musi pomóc dawnym mieszkańcom wioski rozwiązać niezałatwione sprawy i spokojnie odejść w zaświaty. To trudne zadanie, bowiem ich dusze również zostały dotknięte przez plagę.
Historia opowiedziana w grze jest prosta i liniowa, ale wspaniale napisana; nie brak w niej humoru, wzruszających momentów i niespodziewanych zwrotów akcji. Tej liniowości zresztą aż tak mocno nie czuć, ponieważ w trakcie przemieszczania się pomiędzy zadaniami, zwiedzamy mnóstwo rozbudowanych lokacji. Nie spotkamy tutaj wielu postaci niezależnych, lecz świat wcale nie sprawia wrażenia pustego: właściwie w każdym jego kącie czekają nowe tajemnice do odkrycia i znajdźki do zebrania.
Kena wspina się na strome skały, skacze nad przepaściami i zwinnie ześlizguje się po śliskich zboczach; bohaterka potrafi także wykorzystywać swoją moc przewodniczki dusz, by znajdować dodatkowe przejścia i rozwiązywać zagadki. W eksploracji pomagają nam Rot, dobre duszki natury. Te urocze maluchy potrafią przenosić ciężkie przedmioty, rozbijać kępy zmutowanej przez plagę roślinności i pomagać Kenie w oczyszczaniu stref spaczenia. Stworki wspierają także bohaterkę w walce, atakując wrogów lub aktywując przywracające życie kwiaty.
Z tym ostatnim wiąże się zresztą ciekawa mechanika – Rot są z natury płochliwe, więc na początku starcia uciekają i chowają się. Dopiero w momencie, gdy Kena zada przeciwnikom wystarczającą liczbę obrażeń, duszki pokonują swój strach i dołączają do niej w boju. Na początku otrzymujemy pięć Rot, ale w lesie i okolicach ukryta jest ich łącznie setka. W trakcie podróży warto dobrze się rozglądać, bowiem im więcej pomocników znajdziemy, tym potężniejsze ataki odblokujemy.
Trzeba zaznaczyć, że walka w Bridge of Spirits może dać w kość nawet weteranom gatunku. Wrogowie są różnorodni, a do tego rzadko występują samodzielnie. W trakcie starcia jednocześnie musimy celować z łuku we wrogów atakujących z dystansu, atakować tych w pobliżu, robić uniki i pilnować, czy za plecami Keny nie pojawiły się złowrogie posiłki. Bohaterka dysponuje dość krótkim paskiem życia, zaś możliwości leczenia są ograniczone. Na wyższych poziomach trudności kluczowa okazuje się umiejętność wykorzystywania tarczy do parowania ciosów – bez tej umiejętności nawet szeregowi minibossowie w okamgnieniu zmiotą nas z powierzchni ziemi. Walki są dynamiczne, a do tego świetnie wyreżyserowane.
Twórcy Kena: Bridge of Spirits mają na koncie przede wszystkim animacje 3D, w tym nawiązujący do The Legend of Zelda film Terrible Fate. Widać to w grze, która wygląda jak animacja Pixara (nie tylko w cutscenkach, ale także na silniku). Dopracowane, kolorowe modele postaci poruszają się po obłędnie barwnym i pełnym detali świecie. Najlepiej wypada tu oczywiście sama Kena i jej mali pomocnicy – na twarzy bohaterki widać każdą emocję, zaś kuliste, puchate Rot reagują na każde zdarzenie w uroczy sposób.
Podobnie dumnie prezentują się lokacje: leśne i górskie krajobrazy zachwycają feerią kolorów, na tle której wyróżniają się pozbawione życia strefy plagi. W trakcie zabawy przygrywa nam soundtrack z lekkimi wpływami muzyki balijskiej i japońskiej, doskonale budujący niecodzienny klimat gry.
Kena: Bridge of Spirits to tytuł wyjątkowy. Studiu Ember Lab udało się dopracować właściwie wszystko, od historii i przedstawionego w niej świata, aż po mechanikę rozgrywki i oprawę audiowizualną. Tę magiczną podróż pokochają starsi i młodsi.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Udany debiut i jedna z najoryginalniejszych gier roku.
Plusy
Prosta, ale łapiąca za serce historia. Przepiękna, płynna grafika. Wymagające i sprawiedliwe starcia. Dużo miejsc do eksploracji.
Minusy
Polowanie na znajdźki przypomina szukanie igły w stogu siana. Poziom trudności wydaje się źle zbalansowany.