Apple Watch to chyba najbardziej oczekiwany gadżet ostatnich lat. Pomimo związanej z nim marketingowej otoczki, wejście w jego posiadanie nie różni się niczym od procesu nabycia każdego innego produktu Apple – przynajmniej w kontekście rozbebeszenia pudełka i początkowej ekscytacji. Pomimo szaleńczej końcówki przy zamykaniu prac nad tym numerem T3, postanowiłem zapiąć na ręce 38-milimetrowy model Sport i przeprowadzić jego test, mający na celu sprawdzenie czy Apple wypuściło na rynek produkt zdolny sprostać moim ogromnym oczekiwaniom.
Mój typowy dzień wygląda prawdopodobnie tak, jak doba sporej części z was: wstanie z wyrka, szybka gimnastyka/trening, udanie się do pracy, ewentualne spotkanie na mieście ze znajomymi i powrót do domu, w którym upichcę od czasu do czasu małe co nieco i idę spać. Integralną częścią mojego życia jest mój iPhone 6 – mam go zawsze przy sobie i nie wyobrażam, że mogłoby być inaczej. Tym bardziej chciałem przekonać się, czy takie same odczucia będę miał w stosunku do Watcha.
Odbiór: przygotowania
Włączając zegarek poprzez wciśnięcie cyfrowej koronki spodziewałem się, że zadziała on natychmiastowo, jednak na jego całkowite uruchomienie musiałem czekać około minuty. Choć podczas tych kilkudziesięciu sekund zacząłem być lekko zdegustowany, to jednak zdałem sobie sprawę z tego, że pierwsze uruchomienie w przypadku każdego elektronicznego urządzenia może chwilę zajmować. Inną kwestią, która już na początku przyciągnęła moją uwagę, był wyświetlacz – jasny, wyrazisty, po prostu piękny.
Pierwsza rzecz jaką zrobiłem z Apple Watchem? Od razu go naładowałem, korzystając z bardzo kompaktowej, okrągłej, magnetycznie mocowanej do zegarka ładowarki. Apple radzi, by ładowanie baterii do pełna trwało przez 2,5 godziny, co też uczyniłem. Po tym czasie wreszcie mogłem wziąć się za przygotowanie Apple Watcha do pracy i od tego momentu zaczęła się prawdziwa zabawa.
Na początku Apple prosi o wybór języka. Aby to zrobić musiałem po raz pierwszy doświadczyć tego, jak działa połączenie cyfrowej koronki i dotykowego wyświetlacza. Mój zegarek to model 38-milimetrowy – wyświetlacz wydawał się mi na początku przerażająco mały, choć funkcjonował bardzo responsywnie. Po wybraniu języka poczekałem chwilę, po której zegarek powiadomił mnie o konieczności otwarcia aplikacji Apple Watch na moim iPhonie. Parowanie obu urządzeń odbyło się podobnie jak ma to miejsce w przypadku wielu gadżetów Apple i trwało wyjątkowo krótko. Następnie musiałem wybrać, na którym nadgarstku będę nosił Watcha, zatwierdzić ustawienia podstawowych usług i ustanowić hasło.
Zrobiwszy to wybrałem opcję odblokowania zegarka z użyciem smartfona. Po przeprowadzeniu tej czynności zegarek zostaje odblokowany na tak długo, jak długo spoczywa na nadgarstku. Jeśli zdjąłbym go z ręki, musiałbym ponownie użyć hasła – Apple nieźle zadbało więc o kwestię bezpieczeństwa. Ostatnią rzeczą do zrobienia było wybranie opcji związanych z instalacją na Watchu aplikacji kompatybilnych z oprogramowaniem mobilnym w iPhonie. Po kilku minutach Watch był już w pełni gotowy do pracy. Robiło się już ciemno, więc nastawiłem z jego użyciem alarm na 7:15 rano. Prawdziwy test miał się zacząć następnego dnia…
Godzina: 7:00
Bateria: 100%
Obudziłem się o siódmej, ale od razu po wstaniu założyłem Watcha na rękę i poszedłem robić sobie śniadanie. Kwadrans później uruchomił się cichy alarm, który wyzwolił w zegarku subtelne wibracje. Takie rozwiązanie może się przydać, gdy ktoś np. nie chce budzić zwykłym budzikiem pozostałych domowników, ale szczerze powiedziawszy ja nie należę do osób śpiących z zegarkiem na ręku i wiem, że ludzi podobnych do mnie jest cała masa.
Pierwsze podstawowe pytanie jakie zadałem sobie po założeniu zegarka brzmiało: „Ciekawe czy naprawdę będę musiał podłączać go co noc do ładowarki?” Popatrzyłem chwilę na iPhone’a i pomyślałem o wszystkich porannych czynnościach wykonywanych z jego udziałem. Sprawdzanie spotkań na dany dzień, zerknięcie na Twittera, szybkie odpowiedzi na maile i poranne sprawdzanie newsów stało się przecież moim codziennym rytuałem. Tym szybciej więc chciałem sprawdzić, jak z tymi i wieloma innymi zadaniami poradzi sobie Apple Watch.
Chwilę muszę poświęcić konstrukcji zegarka, skupiając się przede wszystkim na jego cyfrowej koronce. Nie sądziłem, że już po kilku minutach tak szybko okiełznam jej obsługę – element ten jest naprawdę doskonałym przykładem na to, że Apple potrafi robić urządzenia tak proste, że ich używania w jednej chwili nauczyłby się nawet jaskiniowec.
Wciśnięcie koronki wybudza zegarek, czego efektem jest pojawienie się standardowej tarczy. Po kolejnym jej wciśnięciu moim oczom ukazał się kółkowy interfejs i w miarę jak obracałem koronką, jego widok przybliżał się ukazując wybraną przeze mnie aplikację. Obsługa aplikacji wymagających bezpośredniego wykorzystania dotykowego wyświetlacza Watcha nie jest z początku łatwym zadaniem, zwłaszcza z uwagi na fakt poruszania palcem po tak małej powierzchni. Powiem wprost – osoby z łapami jak bochny chleba mogą mieć tu nieliche problemy.
Otwieranie samochodu za pomocą zegarka jest naprawdę mega fajnym przeżyciem.
Z takiej pozycji, wciśnięcie koronki działa jak użycie przycisku Back – po jednym razie przenosi nas do centrum okrągłego interfejsu, po drugim zaś naszym oczom ukazuje się tarcza. Przycisk obecny poniżej koronki wywołuje menu kontaktów, z poziomu którego można dzwonić lub wysyłać wiadomości do znajomych. W tej mini aplikacji kontaktów można mieć maksymalnie dwunastu znajomych, których ostateczną listę wybieramy posługując się iPhonem. Przy określaniu owej dwunastki, każdej osobie możemy oczywiście przyporządkować zdjęcie.
Wróćmy jednak do mojego dnia. Było już wpół do ósmej – sprawdziłem więc na szybko Twittera i pobieżnie przejrzałem pocztę. Na maile nie mogłem niestety odpowiedzieć korzystając z zegarka, więc oznaczyłem kilka wiadomości dotykając mocniej jego wyświetlacza, a następnie wyjąłem z kieszeni smartfona i wziąłem się za odpisywanie.
Po paru minutach nastał czas na szybką przebieżkę wokół osiedla, a przy okazji przetestowanie aplikacji Activity i Workout. Po zaliczeniu 5 km sprawdziłem odczyty pokazywane przez pierwszy z programów i od razu przypadła mi do gustu prostota oraz czytelność jego interfejsu, ukazującego liczbę spalonych kalorii i przebytego przeze mnie dystansu. Warto dodać, że Activity przedstawia informacje z podziałem na trzy podstawowe sekcje opisujące aktywność w zależności od tego czy stoimy, poruszamy się, czy intensywnie ćwiczymy. Aplikacja Workout także zrobiła na mnie wrażenie z racji swej prostoty. Z jej użyciem możemy wybrać typ aktywności (spacer, bieg itp.), a następnie ustalić cel (np. liczbę spalonych kalorii) i śledzić, jak przebiega nasz trening.
Szybko sprawdziłem uzyskane wyniki i pokręciłem ze smutkiem głową – nie spaliłem tyle kalorii, aby z czystym sumieniem zapomnieć o pysznej pizzy zjedzonej wczorajszego wieczora. No cóż, może innym razem.
Godzina: 8:30
Bateria: 91%
Zanim wyruszyłem do pracy, musiałem zrobić na mieście małe zakupy. Zrządzeniem losu miałem tego dnia możliwość wskoczenia za kółko BMWi3, co pozwoliło mi sprawdzić w akcji smartwatchową aplikację BMW Remote, z której korzystałem już wcześniej z poziomu iPhone’a. Dzięki niej otworzyłem drzwi do auta korzystając z zegarka, co mimowolnie wywołało u mnie uśmiech i refleksję, że nowoczesne technologie w nawet tak zdawałoby się prozaicznym wydaniu w dalszym ciągu są w stanie mnie zadziwić. Zerkając na wyświetlacz smartwatcha sprawdziłem jeszcze tylko aktualny stan baterii samochodu – 71-procetowy wynik dał mi podstawy ku temu, aby być może zaplanować sobie na później jakąś dłuższą przejażdżkę. Owszem, obu tych czynności mógłbym dokonać z użyciem smartfona, ale powiedzmy sobie to wprost – korzystając z zegarka robi się je o wiele łatwiej i przyjemniej!
Z miejsca powiązałem tę aplikację z funkcją Glances, pozwalającą na błyskawiczne uzyskiwanie najważniejszych informacji z przypisanych do niej aplikacji (kalendarz, prognoza pogody, mapy etc.) oraz sprawdzenie stanu naładowania baterii zegarka. Dostęp do niej mamy z poziomu głównej tarczy – wystarczy tylko przesunąć palcem po wyświetlaczu. Skoro już przy nim jesteśmy – wyświetlacz Apple Watcha niemalże przez cały czas jest wyłączony do momentu, gdy podniesiemy do góry i przekręcimy rękę tak, jak zrobilibyśmy mając na niej normalny zegarek. Urządzenie możemy też oczywiście wybudzić wciskając cyfrową koronkę, bez konieczności machania całą ręką.
Kilka zdań warto napisać również o kwestii tego, jak bardzo można dostosować funkcjonowanie Apple Watcha do osobistych preferencji użytkownika. Co więcej, uważam, że to właśnie różnorodność sposobu interakcji ze smartwatchem Apple oraz opcje związane z jego personalizacją są jednymi z najważniejszych kwestii, jakie powinny być brane przy ocenie tego produktu w zestawieniu z konkurencyjnymi urządzeniami. Weźmy na przykład kwestię tarczy. Możliwość jej zmiany jest dziecinnie łatwa – wystarczy mocniej nacisnąć wyświetlacz, a następnie poruszając palcem wybrać interesujący nas wzór. Klasyka, elegancja, a może nowoczesność? Opcji mamy tutaj od groma, a dla jaj lub poprawy humoru można wybrać sobie nawet tarczę z Myszką Miki, która swoimi łapkami pokazywać będzie aktualną godzinę. Same tarcze również mogą być poddawane dodatkowej personalizacji polegającej przykładowo na dodaniu jakichś wizualnych detali, zmianie koloru czy usunięciu cyfr. Biorąc pod uwagę liczbę dostępnych tarcz oraz mnogość opcji związanych z modyfikowaniem ich wyglądu trzeba jasno powiedzieć jedną rzecz – Apple Watch w kontekście personalizacji jest najwspanialszym smartwatchem, jaki miłośnik tego typu gadżetów może nosić na swoim nadgarstku.
Godzina: 9:30
Bateria: 88%
W chwilę po pojawieniu sie w pracy musiałem udać się na spotkanie, więc schowałem głęboko do kieszeni iPhone’a, aby nie rozpraszał zbytnio mojej uwagi. Apple Watch okazał się w takiej sytuacji jednak jego substytutem, bo nie mogłem oprzeć się temu, aby nie spoglądać co chwila na zegarek w miarę jak otrzymywałem coraz to kolejne powiadomienia o kolejnych mailach. No cóż, podświadoma chęć łączności z siecią wzięła nade mną górę.
O fakcie otrzymania maili oraz SMS-ów dowiadywałem się dzięki wibracjom, jakie generowane były przez Apple Watcha. Sam proces sprawdzania powiadomień odbywa się podobnie jak w przypadku iPhone’a, tyle że z wykorzystaniem cyfrowej koronki Apple Watcha. Warto dodać, że użytkownik może też ustawić swoje preferencje odnośnie powiadomień otrzymywa-nych z różnych aplikacji – po wejściu w opcje menu powiadomień, naszym oczom ukazuje się lista aplikacji zainstalowanych na iPhonie wraz z możliwością precyzyjnego określenia, które z nich będą powodować wyzwalanie się alarmu wibracyjnego w zegarku.
Po zakończeniu wspomnianego wcześniej spotkania zdałem sobie sprawę, że długie korzystanie ze smartwatcha przyprawiło mnie o drętwość ramienia – zupełnie tak samo, jak ma to miejsce gdy np. przez długi czas przykręcamy coś do sufitu. Trzeba się chyba będzie do tego przyzwyczaić…
Godzina: 11:30
Bateria: 83%
O tej porze miałem już w zasięgu ręki iPhone’a, do którego podłączyłem słuchawki. Za pomocą Watcha wybrałem aplikację Muzyka, która posiada w zasadzie wszystkie potrzebne do szczęścia opcje pozwalające na przeglądanie albumów, piosenek, wykonawców, playlist etc. Nie brakuje w niej również praktycznej funkcji pokazywania okładek danego albumu.
Podczas korzystania z aplikacji Muzyka zaintrygowało mnie to, że mogę sparować moje bezprzewodowe słuchawki Bluetooth bezpośrednio z Apple Watchem. Okazuje się, że na zegarku mogą być przechowywane utwory (a mówiąc ściślej playlisty), co de facto pozwala na cieszenie się muzyką bez konieczności posiadania telefonu, np. podczas porannego joggingu. Tym bardziej stało się dla mnie dziwne to, dlaczego Apple nie zdecydowało się na zainstalowanie w swym zegarku modułu GPS, który w opisanej przeze mnie sytuacji przydałby się wręcz niesamowicie.
Wracając do muzyki – przerzucanie utworów na Watcha jest proste i sprowadza się w zasadzie do wybrania opcji synchronizowania playlist z poziomu zegarkowej aplikacji Muzyka. Po krótkiej chwili zostają one przesłane za pomocą Bluetooth do smartwatcha, a ostatnim krokiem poprzedzającym możliwość cieszenia się muzyką jest sparowanie z zegarkiem posiadanych bezprzewodowych słuchawek.
Po blisko godzinie słuchania utworów zerknąłem na aktualny stan baterii Watcha i byłem mocno zaskoczony, gdyż po dość intensywnym użytkowaniu zegarka jej zużycie wyniosło o wiele mniej niż się tego mogłem spodziewać. Tym bardziej więc byłem ciekaw, jak Watch poradzi sobie w dalszym ciągu dnia.
Godzina: 13:30
Bateria: 74%
Czas na wrzucenie na ruszt małego co nieco i krótki spacer na rozprostowanie kości. Druga z czynności stała się doskonałą okazją do sprawdzenia tego, jak Apple Watch radzi sobie z aplikacją Mapy. Podobnie jak w przypadku iPhone’a, tak i tu widzimy na wyświetlaczu swoją aktualną pozycję i możemy precyzyjnie określić cel naszej podróży. Z widoku mapy do opcji wyszukiwania danej lokalizacji przechodzi się naciskając mocniej na wyświetlacz. Wtedy pojawia się wariant znalezienia określonego miejsca z wykorzystaniem Siri lub na podstawie ostatnich wyników wyszukiwania, jakie zapisane zostały w iPhonie. Po wybraniu interesującego nas miejsca, na wyświetlaczu pojawia się informacja o potencjalnym czasie podróży w zależności od jej sposobu, a następnie gotowa już mapa z kolorowym punktem orientacyjnym. Po ostatecznym wyborze trasy wcisnąłem Start i ruszyłem w drogę. Oceniając aplikację Mapy w kontekście użytkowania jej z poziomu Apple Watcha muszę napisać, że wypada ona naprawdę nieźle. Wrażenie robi sam fakt, że w oparciu o kształt wybranej drogi sygnalizuje ona za pomocą wibracji zegarka konieczność skrętu w daną stronę, dzięki czemu nawet podczas chwilowego zamyślenia nie ma możliwości, abyśmy przegapili moment odbicia w prawo lub lewo. Największą wadą jest oczywiście konieczność posiadania w kieszeni iPhone’a – bez obecnego w jego obudowie modułu GPS możemy zapomnieć o korzystaniu z Map na Apple Watchu.
Godzina: 15:30
Bateria: 66%
Późnym popołudniem miałem chwilę oddechu, którą postanowiłem wykorzystać na zapoznanie się z paroma aplikacjami zaprojektowanymi pod kątem Watcha. Na pierwszy ogień poszła appka ESPN. Sprawdziłem, jak radzi sobie ona z prezentacją aktualnych wyników wydarzeń sportowych i byłem bardzo zadowolony z szybkości, z jaką odbył się cały proces. Wciśnięcie koronki, wybór palcem aplikacji z ekranu głównego i voila. Tu właśnie po raz kolejny przekonałem się, że Apple Watch potrafi uczynić proste rzeczy jeszcze prostszymi, a w niektórych sytuacjach łatwość uzyskiwania informacji/sprawdzania powiadomień jest wyższa niż gdybym korzystał z iPhone’a.
Po ESPN przyszedł czas na grę Rules. O dziwo, na tak małym wyświetlaczu grało mi się całkiem wygodnie i straciłem przy zabawie ponad kwadrans swego życia. Potem spędziłem blisko pół godziny na testowaniu innych aplikacji i musiałem iść na pewną dość mocno stresującą rozmowę, która skutecznie podniosła mi ciśnienie. Gdy ją zakończyłem nie mogłem oczywiście oprzeć się sprawdzeniu na Apple Watchu co tam słychać z moją pikawą – wskazania zegarkowego pulsometru dały mi do zrozumienia, że jestem bardzo wkurzony, ale nie na tyle by z miejsca zejść na zawał. Grunt to zdrowie.
Godzina: 17:30
Bateria: 48%
O tej godzinie sprawdziłem ponownie powiadomienia o mailach i zorientowałem się, że kompletnie zapomniałem o istnieniu aplikacji aparatu. Apple Watch nie posiada swojego własnego sensora i korzysta z optyki obecnej w iPhonie, umożliwiając zdalne wyzwolenie spustu migawki. Nie ma się więc czym zbytnio ekscytować i powiem więcej, jedyne zastosowanie dla tej funkcji jakie może mi przychodzić do głowy ma miejsce w sytuacji gdy ktoś chce na spokojnie zrobić jakieś zdjęcie grupowe. Po tej szybkiej refleksji na ponad godzinę zająłem się innymi sprawami, a Apple Watch siłą rzeczy poszedł niemal w całkowitą odstawkę.
Godzina: 19:00
Bateria: 28%
Mój dzień w pracy wreszcie się zakończył. Zanim wróciłem do domu udałem się do pubu spotkać się z kilkoma znajomymi, w nadziei na usłyszenie od nich jakichś opinii na temat Watcha. Osoby o których piszę nie mają fioła na punkcie gadżetów – co innego barman, który jak tylko zobaczył na moim nadgarstku zegarek Apple, błyskawicznie zainicjował rozmowę na temat tego sprzętu. Po szybkim opisaniu mu zalet i wad gadżetu, chłop stwierdził, że dla większości osób może wydawać się zbędny, zwłaszcza gdy mają już funkcjonalnego smartfona. Podziękowałem mu za wyrażoną opinię i nie chcąc wsiadać za kółko w stanie po spożyciu, zamówiłem sok.
Moich znajomych jeszcze nie było więc postanowiłem wykonać parę szybkich rozmów telefonicznych, korzystając z dedykowanej tej czynności smartwatchowej aplikacji. Udałem się więc we w miarę ciche miejsce pubu i wcisnąłem przycisk pod cyfrową koronką odpowiedzialny za wyświetlenie menu kontaktów. Po rozpoczęciu rozmowy i usłyszeniu z głośniczka pierwszych słów osoby po drugiej stronie łącza poczułem się bardzo niekomfortowo. Dlaczego? Otóż w jednej chwili przyciągnąłem do siebie uwagę siedzących w okolicy osób, które zapewne pierwszy raz widziały człowieka rozmawiającego z zegarkiem. Ich reakcje w mojej ocenie pełne były zdziwienia i czasami wręcz miałem wrażenie, że w oczach niektórych klientów pubu uchodzę za gadającego do nadgarstka wariata. Po części rozumiem takie spojrzenia, gdyż smartwatche są w naszym kraju w dalszym ciągu dość niszowym produktem i zapewne jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, zanim ludzie opatrzą się z widokiem osób korzystających na co dzień z tego typu gadżetów. Swoją drogą – aż strach pomyśleć, co byłoby gdybym wszedł do pubu mając na nosie Google Glass…
Godzina: 21:00
Bateria: 15%
W trakcie spotkania zaprezentowałem znajomym moją nową zabaweczkę. Ich odczucia były w stosunku do niej średnio pozytywne. Po przejściu na nieco mniej technologiczne tematy, czas zaczął lecieć w zastraszającym tempie i zorientowałem się, że muszę zbierać się do domu. Na ten moment bateria Watcha była już niemalże na wyczerpaniu i choć miałem świadomość o paru powiadomieniach, to jednak odpuściłem sobie ich sprawdzanie, gdyż jak na jeden dzień miałem już dość ciągłego zerkania na zegarek.
Godzina: 22:15
Bateria: 0%
Zupełnie bez ostrzeżenia, nie tak znowu późnym wieczorem, Apple Watch wyzionął ducha. Być może powinienem był skorzystać z funkcji Power Reserve – dzięki niej Watch działa jak zwyczajny klasyczny zegarek – ale poniekąd mogłoby zaburzyć to charakter i cel mojego całodniowego eksperymentu. Jaki jest zatem jego wynik? Bateria 38-milimetrowego modelu Sport wytrzymała ok. 15 godzin. Muszę od razu napisać, że podczas testowej doby używałem go nieco więcej, niż robiłbym to przy okazji normalnego codziennego funkcjonowania, więc realny wynik mógłby być wyższy może o jakąś godzinę. Niezależnie od tego, w moich oczach żywotność baterii Apple Watcha okazała się po prostu niewystarczająca. Gdybym o tej godzinie nie był w domu i nie miał dostępu do gniazdka, to ów naprawdę ciekawy i zaawansowany technologicznie gadżet pełniłby już wyłącznie rolę stylowej bransoletki. To zdecydowanie największa wada tego produktu. Nie chcę nosić ze sobą ładowarki wszędzie gdzie się udaję. Nie chcę kupować dodatkowych akcesoriów mogących ułatwić mi ładowanie zegarka. Mógłbym skorzystać z Maca lub jakiejś kompatybilnej przejściówki aby napełnić energią akumulator, ale nie o to przecież w tym wszystkim chodzi, prawda?
Nie ma się więc co oszukiwać – Apple zaniedbało nieco jedną z najbardziej podstawowych kwestii, jaka wiąże się z projektowaniem mobilnych gadżetów. Z czystym sumieniem dobrze wykonanej roboty zdjąłem więc Watcha z ręki, niedługi czas po tym położyłem się spać, marząc, że być może doczekam kiedyś smartwatcha o takiej jakości i technologicznej wartości jak zegarek Apple, ale z baterią zdolną wytrzymać około tygodnia…
Werdykt
Niezła liczba aplikacji ułatwiających codzienną interakcję z cyfrowym i realnym światem, znakomite wykonanie samego urządzenia oraz jego pomysłowy design dobitnie utwierdziły mnie w przekonaniu, że żaden inny smartwatch nie zaimponował mi do tej pory tak, jak zrobił to Apple Watch.
Poniżej koronki obecny jest przycisk wywołujący menu kontaktów.
Interfejs zegarka kontroluje się z użyciem cyfrowej koronki.
W Watchu nie mogło zbraknąć też wbudowanego mikrofonu i głośnika.
Pasek modelu sport posiada proste wzornictwo i bardzo lekką wagę.